Anglia rozpoczęła kampanię zniechęcającą

(fot. peter pearson / flickr.com)
Ewgenia Manołowa / PAP / slo

Rumunia i Bułgaria, które w ostatnich tygodniach stały się celem prowadzonej przez część brytyjskiej prasy ostrej kampanii antyimigracyjnej, odpowiadają na nią dowcipem i starają się dystansować od tonu londyńskich tabloidów.

Chodzi o falę artykułów i wypowiedzi skrajnych polityków, m.in. szefa eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigela Farage’a, że po liberalizacji rynku pracy dla obywateli Bułgarii i Rumunii w 2014 roku tłumy imigrantów z tych krajów zaleją Wyspy. Ostrzegano, że ich liczba sięgnie 29 milionów, czyli więcej niż wynosi ludność obu krajów.

Padła nawet propozycja, by Wielka Brytania rozpoczęła kampanię zniechęcającą. Jej głównymi elementami miały być fatalna pogoda, kryzys, zły system ochrony zdrowia i świadczeń socjalnych.

Jako pierwsze w Rumunii i Bułgarii zareagowały media i serwisy społecznościowe. Rumuńska gazeta "Gandul" i agencja reklamowa GMP zwróciły się do czytelników o kontrkampanię. Oto kilka propozycji: "Nam Wielka Brytania może się nie spodobać, lecz wy z pewnością pokochacie Rumunię", "Tu mówimy po angielsku lepiej niż gdziekolwiek we Francji", "Połowa naszych kobiet jest podobna do Kate. Druga połowa - do jej siostry", "Nikt tu nie sfotografował księcia Harry’ego na golasa".

W bułgarskich sieciach społecznościowych pojawiło się zdjęcie piłkarza Dimitra Berbatowa z napisem: "Po 64 latach Manchester United strzelił hat-trick drużynie Liverpoolu. Tak, dokonał tego imigrant".

Znana blogerka, podpisująca się Lola Montesquieu, napisała: "Mówicie, że wasz system ochrony zdrowia jest drogi i zamknięty dla Bułgarów. U nas jest tak samo. W niektórych wioskach i małych miasteczkach ten system w ogóle nie istnieje. Płace u was są za niskie. Mogę wskazać co najmniej dwa duże zakłady u nas, w których tysiące pracowników w ogóle nie dostają pensji, a jednak chodzą do pracy. Straszycie nas kryzysem.

Poważnie? Akurat nas! Przecież całe nasze życie upłynęło w kryzysach, tylko dawniej to się nazywało "deficytem". List opublikował dziennik "24 czasa".

Sens całej kampanii jest oczywiście polityczny - napisał w tym samym dzienniku profesor kulturoznawstwa Iwajło Diczew. - Zbliżają się wybory. Jeżeli Argentyna nie zaatakuje, żeby (premier David) Cameron mógł zmobilizować patriotyczny elektorat wzorem żelaznej damy (Margaret Thatcher), nie pozostaje mu nic innego niż szukać "wrogów o europejskim paszporcie" - dodał.

- Bankierzy nie mogą wiecznie być wrogami. Imigrancka fala jest dogodnym pretekstem do odciągnięcia uwagi społeczeństwa - uważa dawny dziennikarz bułgarskiej sekcji BBC Kosta Stefanow.

Reagują również rządy obu państw. Brytyjskiego ambasadora w Bukareszcie wezwano do MSZ i poproszono o wyjaśnienie stanowiska swojego rządu. Minister spraw zagranicznych Titus Corlatean wyraził w rozmowie z szefem brytyjskiej dyplomacji Williamem Hague'em "poważnie zaniepokojenie" kampanią.

W Sofii brytyjskiego ambasadora do MSZ nie wzywano, chociaż były takie apele. Minister spraw zagranicznych Nikołaj Mładenow oświadczył, że kampania w Londynie "jest niezgodna z wartościami UE". Przypomniał, że otwarcie rynku pracy dla Bułgarów w Irlandii zaowocowało 930-osobową "falą". Przedstawicielka ambasady brytyjskiej zapewniła w wywiadzie telewizyjnym, że po liberalizacji rynku pracy od 1 stycznia 2014 r. wobec Bułgarów i Rumunów "nie będzie żadnej dyskryminacji".

Europosłowie Iwajło Kałfin i Catalin-Sorin Ivan, liderzy klubów bułgarskich i rumuńskich socjalistów w PE, w liście do szefa KE Jose Manuela Barroso podkreślili, że "powstało niebezpieczeństwo, iż obywatele najmłodszych państw członkowskich nie będą mogli korzystać ze swoich praw zagwarantowanych przez traktaty europejskie".

- Jestem zaniepokojony, ponieważ Rumunów i Bułgarów wciągnięto do cudzej gry - komentował rumuński ambasador w Londynie Ion Jinga.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Anglia rozpoczęła kampanię zniechęcającą
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.