Bułgaria: protestujący blokują magistrale
Uczestnicy antyrządowych protestów w Bułgarii przystąpili w niedzielę do blokad kilku magistrali transportowych, wstrzymując na nich ruch drogowy i kolejowy. Demonstranci grożą rozszerzeniem akcji, jeśli nie odejdzie rząd premiera Płamena Oreszarskiego.
Przed południem grupa demonstrantów zablokowała w okolicach miasta Płowdiw autostradę Trakija, łączącą zachodnią część Bułgarii z przejściami granicznymi z Turcją. Trakija należy do transeuropejskiego korytarza transportowego nr 8. Ruch był wstrzymany przez prawie dwie godziny; policja nie interweniowała.
Ponadto od kilku dni uczestnicy demonstracji w Płowdiwie blokują wieczorem ruch uliczny w centrum miasta i tory na dworcu głównym.
W Sofii doszło w niedzielę do wstrzymania ruchu na ulicy prowadzącej do międzynarodowego lotniska. Protestujący domagali się natychmiastowej dymisji gabinetu Oreszarskiego, tworzonego przez Bułgarską Partię Socjalistyczną i zrzeszający bułgarskich Turków Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS).
"Ten rząd blokuje cały kraj, nie widzę żadnego problemu w tym, że nasz protest nie ma zezwolenia od władz" - mówił jeden z uczestników.
Blokady dróg i ruchu kolejowego zapowiedziano w mijającym tygodniu, jako eskalację protestów. Wbrew zapowiedziom nie doszło jeszcze do wstrzymania ruchu na przejściach granicznych.
W Sofii od 17 dni protesty odbywają się codziennie przed siedzibą rządu, potem na kilka godzin demonstranci blokują centrum. Protestują też przed siedzibą parlamentu w dniach jego pracy. Jednak liczba protestujących w ostatnich dniach znacznie spadła, do około 3-4 tys. Ulewne deszcze wyraźnie obniżyły frekwencję.
Policja, choć wyraźnie widoczna na ulicach, nie wstrzymuje blokad ruchu ulicznego, które czasami trwają do północy. W niedzielę MSW poinformowało, że od początku protestów zatrzymano łącznie 122 osoby, przeważnie za brak dokumentów tożsamości.
Od połowy tygodnia w Sofii organizowane są również wiece poparcia dla rządu, ale gromadzą najwyżej kilkaset osób.
Antyrządowe demonstracje wywołała seria kontrowersyjnych decyzji personalnych rządu. Choć gabinet Oreszarskiego wycofał się z nich, protesty nie ustały, a ich uczestnicy żądają nowych wyborów oraz zasadniczych zmian w stosunkach społecznych i sposobie wyłaniania władz.
Skomentuj artykuł