By przywitać króla, wszyscy ubrali się na żółto. Nowy król Tajlandii przemówił z balkonu pałacu królewskiego
Król Tajlandii Maha Vajiralongkorn odczytał w poniedziałek z balkonu pałacu królewskiego w Bangkoku krótkie przemówienie do tysięcy ubranych na żółto osób. Publiczna audiencja była częścią procesu jego koronacji jako Ramy X.
Monarcha pojawił się na balkonie w towarzystwie swojej poślubionej niedawno małżonki, królowej Suthidy. Oboje machali do zgromadzonego przed pałacem tłumu. Wszyscy widzowie mieli na sobie żółte ubrania jako wyraz szacunku dla władcy. Kolor ten symbolizuje w Tajlandii monarchię i tradycyjnie związany jest z poniedziałkiem - dniem narodzin Ramy X.
Publiczna audiencja była częścią skomplikowanego, trzydniowego procesu koronacji, który rozpoczął się w sobotę. Poniedziałek ogłoszono w Tajlandii świętem narodowym. Tego dnia wieczorem Rama X przyjmie w pałacu zagranicznych dyplomatów.
Vajiralongkorn wstąpił na tron w 2016 roku, po śmierci swojego uwielbianego przez społeczeństwo ojca Bhumibola Adulyadeja - Ramy IX, koronowanego w 1950 roku. Jest dziesiątym królem dynastii Chakri, która panuje w kraju od końca XVIII wieku.
Ceremonie koronacyjne łączą w sobie tradycje buddyjskie i hinduistyczne. W sobotę Rama X włożył na głowę ponad 200-letnią koronę, ważącą 7,3 kg, wykonaną ze złota i wysadzaną diamentami. Od naczelnego bramina otrzymał również insygnia koronacyjne, w tym królewski wachlarz, miecz zwycięstwa i pantofle. W Świątyni Szmaragdowego Buddy ogłosił się Królewskim Patronem Buddyzmu.
W niedzielę król odbył rytualny pochód ulicami historycznej części Bangkoku, siedząc w złotym palankinie niesionym przez 16 członków jego świty. Na ulicach wiwatowały na jego cześć tysiące ubranych na żółto poddanych, siedzących lub klęczących na chodnikach na siedmiokilometrowej trasie królewskiej procesji, która trwała ok. siedmiu godzin.
Tajlandia w 1932 roku zerwała z absolutną władzą królów i od tej pory jest monarchią konstytucyjną, rządzoną przez demokratycznie wybierane rządy lub wojsko. Król wciąż cieszy się jednak statusem niemal boskim, a surowe prawo przewiduje karę nawet 15 lat więzienia za obrazę jego majestatu.
"Król i jego krewni są sercem i duszą Tajów, czymś większym, niż można zobaczyć oczami. Bez Jego Wysokości i jego krewnych nie byłoby Tajlandii" - oceniła w rozmowie z PAP rzeczniczka centrum prasowego uroczystości koronacyjnych Praweenar Thadaphrom. Dodała, że osoba króla jednoczy cały naród.
Skomentuj artykuł