Chiny każą dalajlamie się inkarnować
Dalajlama nie ma prawa wbrew historycznej tradycji wyznaczać swego następcy. Następca najwyższego autorytetu duchowego lamaizmu musi zostać rozpoznany jako inkarnacja - powiedział chiński gubernator Tybetu Padma Choling.
Tradycja buddyzmu tybetańskiego nakazuje rozpoznanie inkarnacji wielkich poprzedników w dzieciach narodzonych po ich śmierci. W ten sposób wybierani są najważniejsi lamowie.
- Musimy respektować historyczne instytucje i religijne rytuały buddyzmu tybetańskiego - zaznaczył Padma Choling, który sam jest Tybetańczykiem, byłym żołnierzem chińskiej armii.
- Nie uważam, aby było to właściwe. To niemożliwe - powiedział, zapytany o sugestie wyrażane przez Dalajlamę XIV, że jego następca nie będzie inkarnacją.
Chiny, które sprawują od 1951 roku władzę w Tybecie, w 2007 roku uznały, że wszystkie inkarnacje tzw. żywych Buddów, czyli ważniejszych lamów, muszą mieć na to zgodę rządu. Tym samym państwo przyznało sobie prawo uznawania dostojników religijnych. Według chińskiej Państwowej Administracji Spraw Religijnych, która ogłosiła te przepisy, wcielenia żyjących Buddów bez aprobaty rządu lub wydziału ds. religii są nielegalne i nieważne. Przepisy te ponadto nakazują żywym Buddom "poszanowanie i ochronę zasady jedności państwa".
Jak pisze agencja Reutera, część Tybetańczyków martwi się, że po śmierci obecnego dalajlamy Chiny obsadzą jego stanowisko według swego uznania i nie zatwierdzą wybranego przez Tybetańczyków.
Skomentuj artykuł