Demonstracja w rocznicę awarii w Czarnobylu i przeciwko nowej elektrowni
W demonstracji, w czasie której wzywano do przerwania budowy elektrowni atomowej pod Ostrowcem, wzięło udział ok. 500 osób.
Szlak Czarnobylski - doroczny marsz środowisk niezależnych upamiętniający awarię elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku - przeszedł w czwartek ulicami Mińska.
"Elektrownia pod Ostrowcem to rosyjska bomba atomowa podłożona pod Białoruś. Nie potrzebujemy drugiego Czarnobyla" - powiedział PAP Pawał Siewiaryniec z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, jeden z organizatorów akcji.
"Tegoroczny Szlak Czarnobylski to początek Szlaku Ostrowieckiego, kampanii przeciwko budowanej na Białorusi elektrowni atomowej" - wskazał aktywista.
"Dzisiaj odbywa się demonstracja w Mińsku, ale przez następne pół roku co miesiąc będziemy organizować kolejne protesty w różnych miejscowościach aż do Ostrowca" - dodał.
"Chcemy zwrócić uwagę społeczeństwa na zagrożenia ekologiczne. Oprócz elektrowni atomowej to także plany budowy zakładów produkcji akumulatorów w Brześciu, problemy zakładów celulozowych w Swiatłahorsku oraz szereg innych problemów" - powiedział Ryhor Kastusiou, lider partii BNF (Białoruski Front Narodowy).
"W warunkach białoruskich taki projekt jak budowa elektrowni jest wielkim zagrożeniem. Po pierwsze dlatego, że nie ma przejrzystości, społeczeństwo nie ma możliwości wpływania na decyzje władz na etapie planowania i budowy. Nie ma instrumentów kontroli społecznej" - podkreślił w rozmowie z PAP Juraś Hubarewicz, lider opozycyjnego Ruchu Za Wolność.
Polityk wskazał, że o dotychczasowych wypadkach na budowie elektrowni społeczeństwo dowiadywało się z nieoficjalnych źródeł, a władze początkowo zaprzeczały, że miały one miejsce. Tak było np. w przypadku zerwania się z dźwigu i upadku ważącego 330 ton korpusu reaktora w lipcu 2016 roku.
W środę jeden z aktywistów antyatomowych poinformował, że w lutym na terenie elektrowni doszło do pożaru. Władze obiektu zdementowały te informacje, twierdząc, że miało miejsce zwarcie kabla.
"Nie mamy gwarancji, że społeczeństwo będzie w porę informowane o możliwym zagrożeniu, ponieważ urzędnicy są sparaliżowani strachem, nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje działania" - uważa Hubarewicz.
"U nas wszyscy działają na polecenie z samej góry. Niestety, nie decydują specjaliści, ale właśnie ta +najważniejsza osoba+. To jest problem" - wskazał Kastusiou.
W demonstracji w Mińsku oprócz liderów partii opozycyjnych wzięli udział m.in. ratownicy, którzy uczestniczyli w akcji ratunkowej po awarii w Czarnobylu.
Marsz przeszedł ulicami Mińska od kina Oktiabr do pomnika i cerkwi, które są poświęcone ofiarom Czarnobyla. Tam odbył się wiec, w trakcie którego przyjęto rezolucję wzywającą władze do zaprzestania budowy elektrowni.
Akcja Szlak Czarnobylski odbyła się za zgodą władz miasta.
Do katastrofy w Czarnobylu doszło 26 kwietnia 1986 roku Po wybuchu reaktora położonego w granicach Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej na terytoria białoruskie spadło ok. 70 proc. opadu radioaktywnego, a skażeniu uległo 23 proc. kraju, głównie tereny na południowym wschodzie zamieszkane przez 1,8 mln ludzi. Z mapy znikło po 1986 roku ponad 430 miejscowości. Za strefę katastrofy ekologicznej władze Białorusi uznały ten obszar dopiero w 1990 r.
Bezpośrednio po katastrofie wydzielono 30-kilometrową strefę, z której zarządzono ewakuację ludności. W strefie zamkniętej w obwodzie homelskim na terenie trzech rejonów: narowlańskiego, chojnickiego i bragińskiego znajduje się dziś Poleski Państwowy Rezerwat Radiacyjno-Ekologiczny obejmujący ponad 2 tys. km kw.
Białoruska elektrownia atomowa powstaje w obwodzie grodzieńskim, ok. 20 km od miejscowości Ostrowiec, według rosyjskiego projektu AES-2006. Głównym wykonawcą projektu jest Rosatom.
Elektrownia będzie się składać z dwóch bloków energetycznych, z których każdy ma reaktor o mocy do 1200 megawatów. Pierwszy blok ma zostać uruchomiony do końca 2019 r., drugi - w 2020 r.
Obawy i zastrzeżenia w związku z budową białoruskiej elektrowni niejednokrotnie wyrażała Litwa, której władze określają ją jako "rosyjski projekt geopolityczny".
Wilno zarzuca Białorusinom m.in. wybiórcze podejście do kwestii bezpieczeństwa, a także nieudzielanie pełnych informacji na temat budowy elektrowni, która powstaje w odległości zaledwie kilkudziesięciu km od litewskiej stolicy.
Mińsk twierdzi, że zastrzeżenia Wilna są motywowane politycznie, i przekonuje, że przy budowie elektrowni stosuje się do zachodnich standardów, a także że dobrowolnie przekazał Komisji Europejskiej wyniki stress testów siłowni.
Skomentuj artykuł