Dyskusja o granicach informowania o zbrodni
Popełniona na 15-letniej dziewczynce w Apulii rodzinna zbrodnia, której drastyczne szczegóły, a także nagłe zwroty akcji w dochodzeniu relacjonują włoskie media, wywołała dyskusję na temat granic informacji oraz etyki czy wręcz upadku środków przekazu.
Największe włoskie gazety od kilkunastu dni podają na pierwszych stronach zahaczające o makabrę kolejne wiadomości z miasteczka Avetrana na południu Włoch o wciąż nie wyjaśnionych do końca okolicznościach zamordowania Sarah Scazzi, która od końca sierpnia była przez kilka tygodni poszukiwana w całym kraju.
Jej matka, występując w programie na żywo w telewizji publicznej RAI, dowiedziała się o śmierci córki i o tym, że przystąpiono do poszukiwań jej ciała.
Wtedy też pod zarzutem zabójstwa aresztowano wujka dziewczyny, męża siostry jej matki, który wskazał następnie miejsce ukrycia zwłok i przedstawił drastyczną wersję zbrodni, popełnionej według jego relacji na tle seksualnym.
Zarówno włoska agencja prasowa Ansa, jak i największe gazety zaczęły ścigać się w przekazywaniu szczegółów ze śledztwa i przesłuchań aresztowanego wujka. On zaś potem jako wspólniczkę zbrodni wskazał swą własną córkę, która została aresztowana.
Miejscowość przeżywa najazd reporterów prasy, radia, a także telewizji, która nadaje stamtąd programy. Jednocześnie nasiliło się zjawisko swoistej makabrycznej turystyki do miejsca zbrodni, dokąd przybywają ludzie nawet z odległych rejonów.
Konieczna była interwencja policji, która kordonem bezpieczeństwa otoczyła domy uczestników tego rodzinnego dramatu.
Wszystkie programy telewizji publicznej i komercyjnej na temat zbrodni w Avetranie biją rekordy oglądalności, a ich stałymi gośćmi są mieszkańcy miasteczka, zdobywający ponurą popularność jako znajomi ofiary i rodzin dotkniętych zbrodnią.
Przeprowadzane badania sondażowe wskazują, że widzowie i czytelnicy chcą dowiedzieć się jeszcze więcej o tym, co się tam stało.
Zdaniem psychologów, którzy nie kryją konsternacji i przerażenia tym chorym ich zdaniem zainteresowaniem mediów, należy je tłumaczyć jako ekstremalny przykład szaleństwa doby internetu. W Facebooku pojawił się fan club wuja nastolatki.
Katolicka prasa, a także chrześcijańskie stowarzyszenie telewidzów apelują, aby natychmiast przerwać to pasmo makabry przetaczającej się przez włoską prasę i media elektroniczne.
Socjolog Antonio Marzale wyraził w czwartek opinię, że to, co dzieje się we włoskich mediach, świadczy o "bezdennym upadku".
W samej miejscowości w Apulii pojawiły się pierwsze oznaki buntu, którego wyrazem jest napis, jaki pojawił się na jednym z murów: "Avetrana to nie Hollywood".
Skomentuj artykuł