Francja: transport zakłócony z powodu strajku
We Francji rozpoczyna się we wtorek wieczorem strajk kolejarzy, który przez co najmniej dwa dni ma powodować duże perturbacje w ruchu pociągów regionalnych i superszybkich TGV. Związkowcy domagają się powstrzymania redukcji etatów oraz poprawy warunków pracy.
Trzeci już od początku roku ogólnokrajowy protest kolejarzy zorganizowały dwa główne związki zawodowe tej branży - CGT i Sud-Rail. Według zapowiedzi francuskich kolei państwowych SNCF, przez całą środę nie będzie kursować 40 proc. pociągów regionalnych i 30 proc. TGV. Odwołano także połowę pociągów lokalnych i wiele połączeń kolejek podmiejskich w aglomeracji paryskiej.
Zgodnie z rozkładem będą natomiast jeździły superszybkie pociągi międzynarodowe, w tym połączenia Eurostar z Wielką Brytanią. Strajk ma potrwać co najmniej dwie doby - do czwartku wieczorem. Może się jednak przedłużyć, jeśli - wbrew żądaniom związkowców - dyrekcja przewoźnika nie zgodzi się na negocjacje z protestującymi.
Sekretarz generalny CGT Didier Le Reste powiedział, że domaga się podjęcia przez dyrekcję SNCF "prawdziwych rozmów", przede wszystkim w kwestii obrony zatrudnienia. W przekonaniu związkowca, interesy protestujących kolejarzy są tożsame z dobrem pasażerów, gdyż - jak wyjaśnił - "nie można dłużej ignorować sprawy likwidowania połączeń z powodu braku konduktorów i opóźnień wywołanych brakiem personelu technicznego".
Związkowcy z CGT twierdzą, że od 2002 roku na francuskiej kolei zlikwidowano 22 tysiące miejsc pracy. Domagają się, by w tym roku stworzono dwa tysiące nowych miejsc pracy.
Innego zdania jest prezes SNCF Guillaume Pepy, według którego rozpoczęte w ubiegłym tygodniu negocjacje ze związkowcami przyniosły już zadowalające wyniki - "odblokowanie" 460 nowych stanowisk pracy na kolei. Jak dodał szef SNCF, każdy dzień strajku kosztuje tę firmę 20 milionów euro, co obciąża już i tak fatalny stan finansowy przewoźnika. Francuskie koleje państwowe poniosły w 2009 roku straty w wysokości 980 milionów euro.
Skomentuj artykuł