Godzina dla opozycji w debacie TV na Białorusi

Władze mówią, że jesteśmy wszyscy jednakowi, wszystko przedstawiamy w czarnych barwach. To nieprawda (fot. kresy24.pl)
Anna Wróbel / PAP / slo

Ostra krytyka władz białoruskich padła w sobotę w telewizji państwowej podczas debaty z udziałem opozycyjnych kandydatów w wyborach prezydenckich. Debata - jedyna w TV podczas kampanii - trwała godzinę. Nie przyszedł nią obecny prezydent Alaksandr Łukaszenka.

- Formuła debaty politycznej zakłada udział człowieka, który jest u władzy, i tego, kto do niej pretenduje. Gdzie jest ten, który jest u władzy, kto powinien odpowiadać na nasze pytania? - pytał szef kampanii "Mów Prawdę!" Uładzimir Niaklajeu. Wyjaśniając, że nie uważa audycji za debatę polityczną, wyszedł ze studia.

Szef kampanii "Europejska Białoruś" Andrej Sannikau m.in. zwrócił się do oficerów armii, milicjantów i pracowników KGB. - Wiecie, jaki jest wybór społeczeństwa. Po prostu przestrzegajcie prawa, po prostu bądźcie obywatelami swojego kraju - apelował.

Sannikau i Mikoła Statkiewicz, szef komitetu organizacyjnego na rzecz stworzenia Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej (Narodnej Hramady) podkreślali, że uczestnicy debaty nie wybierali prowadzących ją dziennikarzy. Byli nimi znani z negatywnych komentarzy o opozycji: Jury Prakopau i Andrej Krywaszejeu.

Kandydaci unikali sprowadzenia dyskusji do zadawanych przez dziennikarzy pytań. Wiceszef partii Białoruski Front Narodowy (BNF) Ryhor Kastusiau spytany, dlaczego w jednym z wystąpień mówił, że Niaklajeu i Sannikau to kandydaci prorosyjscy, oznajmił: - Mam numery telefonów do wszystkich ośmiu kandydatów. Bez pańskiej pomocy rozmawiałem z nimi sam i już znam ich odpowiedzi. Nie otrzymałem odpowiedzi od jednego człowieka, którego tu dziś nie ma.

Lider sojuszu "O Modernizację" Aleś Michalewicz mówił: - Starałem się nie krytykować obecnej władzy, robiłem wszystko co można, by uniknąć krytyki, ale bardzo wielu absolutnie realnych i prostych rzeczy, które można zrobić, obecna władza nie robi. Można otworzyć Białoruś, zrobić tak, byśmy normalnie współpracowali z Unią Europejską - przekonywał. Jako realistyczne określił zniesienie wiz do UE dla Białorusinów, opowiedział się też za jednostronnym zniesieniem wiz na Białoruś dla obywateli UE.

Wątek relacji Białorusi z Europą przeważał w debacie nad tematem stosunków z Rosją, a wszyscy mówiący o Rosji kandydaci podkreślali, że Białoruś powinna mieć z nią dobre relacje.

Kandydat Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Jarosław Romańczuk skupił się na sprawach gospodarczych. Według niego "prawie 40 proc. ludzi nie zdecydowało jeszcze, na kogo głosować. Tym ludziom potrzebne są proste odpowiedzi na pytania, które ich martwią - o ceny, oszczędności, miejsca pracy" - tłumaczył. Zarzucił też władzom, że wykorzystują elementy jego programu.

- Władze mówią, że jesteśmy wszyscy jednakowi, wszystko przedstawiamy w czarnych barwach. To nieprawda - przekonywał. Dodał, że nie trzeba dzielić opozycji i władzy, bo po obu stronach są "dobrzy ludzie".

Na tle kandydatów opozycji mniej widoczni byli przedsiębiorca Dzmitryj Wus i ekonomista Wiktar Ciareszczanka.

Część kandydatów opozycji ostro krytykowała państwową telewizję. Niaklajeu przed wyjściem nazwał ją "lokajską". Statkiewicz powiedział moderatorom: - Nie dajecie nam możliwości rozmawiania z ludźmi, (Łukaszenka) zabrał telewizję, pokazuje się w niej co wieczór, a nas przedstawia jak potworów. Rymaszeuski nazwał prowadzących "przedstawicielami (Alaksandra) Łukaszenki". Sannikau zwrócił się do wyborców: - To nasza telewizja, my ją utrzymujemy. Domagajcie się wystąpień na żywo dla wszystkich alternatywnych kandydatów.

Mikoła Statkiewicz kilkakrotnie nazwał Alaksandra Łukaszenkę "człowiekiem, który bał się tu przyjść". - Jeśli wierzyć telewizji, masz niebotyczne poparcie, więc na czym polega problem? Przeprowadź uczciwe wybory i pokaż swoją przewagę - apelował. W końcowym wystąpieniu zwrócił się do białoruskiego prezydenta: - Oddaj, co ukradłeś, oddaj nam wybory, bo sami przyjdziemy i je odbierzemy. Oznajmił, że "jest gotów wziąć odpowiedzialność za Plac" (opozycja określa tak protesty powyborcze, które chce przeprowadzić na Placu Październikowym w Mińsku).

Debata na żywo w TV i druga godzinna debata w radiu państwowym, która odbędzie się w niedzielę, to nowość tegorocznej kampanii wyborczej na Białorusi. Emitowanie tych audycji - a także wystąpień wyborczych na żywo - było postulatem opozycji, która obawiała się montowania materiałów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Godzina dla opozycji w debacie TV na Białorusi
Komentarze (1)
A
aws
4 grudnia 2010, 22:49
Brawo Białoruś. Wyprzedziła Polskę. W telewizji, zwanej dla kpin polską, krytykuje sie tylko opozycję.