"Ochrona Iraku, jego baz wojskowych, sił, które są tu obecne i budynków rządowych jest wyłączną odpowiedzialnością irackich sił bezpieczeństwa" - dodano. W komunikacie rada nazywa też amerykańskie ataki działaniem sprzecznym z regułami obowiązującymi członków koalicji walczącej pod egidą USA z Państwem Islamskim (IS).
"Zmusza to Irak do rewizji jego relacji i ram współpracy (z USA) w obszarze bezpieczeństwa, polityki i prawa, w celu obrony jego suwerenności" - oznajmiła rada bezpieczeństwa.
Wcześniej szef irackiego rządu Adil Abd al-Mahdi potępił naloty USA. "Premier uznał amerykański atak na irackie siły zbrojne za niedopuszczalną, okrutną napaść, która będzie miała niebezpieczne konsekwencje" - poinformowały w komunikacie służby prasowe rządu.
W wyniku niepokojów społecznych Mahdi pod koniec listopada podał do dymisji. Konstytucyjny termin wyłonienia jego następcy minął w środę, ale nadal nie udało się znaleźć jego następcy.
W niedzielę Pentagon poinformował, że amerykańskie siły powietrzne przeprowadziły naloty na trzy cele w Iraku i dwa w Syrii. USA uważają, że Kataib Hezbollah stoi między innymi za piątkowym atakiem rakietowym na bazę wojskową w pobliżu miasta Kirkuk na północy Iraku. Zginął w nim cywilny pracownik amerykańskiej misji wojskowej, a sześć osób zostało rannych.
Iracki Kataib Hezbollah, działający niezależnie od libańskiej grupy Hezbollah, wchodzi w skład Ludowych Sił Mobilizacyjnych, wspieranej przez Iran koalicji szyickiej, której zadaniem jest walka z dżihadystami.
Naloty sił USA wywołały tak wielkie oburzenie mieszkańców Iraku, że na jakiś czas przyćmiło ono gniew, który od czterech miesięcy popycha Irakijczyków do masowych protestów przeciw władzom - komentuje AFP. W poniedziałek w wielu miastach Iraku demonstranci palili amerykańskie flagi.
Szef Pentagonu Mark Esper uznał naloty za sukces, ale przedstawiciele amerykańskiej administracji powiedzieli Reuterowi, że raczej pewne jest, iż Kataib Hezbollah będzie usiłował przeprowadzić akcje odwetowe po ataku sił powietrznych USA.
Inny rozmówca agencji, przedstawiciel Pentagonu, ostrzegł, że wydarzenia ostatniego tygodnia mogą doprowadzić do eskalacji atakówi retorsji oraz wzrostu napięć między Waszyngtonem a Teheranem, więc amerykańscy dowódcy bacznie obserwują sytuację w Syrii i Iraku.
Jak podał Reuters, powołując się na źródła w irackich siłach bezpieczeństwa i w milicji Kataib Hezbollah, w atakach lotnictwa USA zginęło co najmniej 25 osób, a 55 zostało rannych.
Skomentuj artykuł