Koalicja przeciwko większym cięciom emisji CO2
Unijny plan zredukowania emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. jest mocno atakowany przez coraz więcej krajów z Europy Wschodniej. Skupiają się one wokół Polski, która grozi, że uniemożliwi osiągnięcie porozumienia w tym tygodniu - pisze "Financial Times".
Na unijnym szczycie w czwartek i w piątek uzgodniony ma zostać nowy cel redukcji emisji CO2 w UE po 2020 roku. Według poniedziałkowego "FT" brak porozumienia "zaszkodziłby statusowi Unii jako lidera zmian klimatycznych i utrudniłby osiągnięcie globalnego porozumienia w Paryżu w przyszłym roku".
Komisja Europejska na początku roku zaproponowała 40-procentową redukcję emisji CO2 do 2030 roku r. (względem 1990 r.), ale kraje Europy Wschodniej obawiają się, że partnerzy w UE nie zaproponują im wystarczających rekompensat za konieczność zmodernizowania przemysłu energetycznego - wyjaśnia dziennik.
Gazeta cytuje czeskiego sekretarza stanu do spraw europejskich Tomasza Prouzę, który krytykuje porozumienie w obecnym kształcie i grozi odejściem od stołu negocjacyjnego, jeśli nie zostaną wprowadzone zmiany.
"FT" przypomina, że jeszcze w 2009 r. UE była orędownikiem zmian klimatycznych - opowiadała się za wiążącymi limitami emisji CO2, wprowadziła największy na świecie system handlu emisjami, a także wzywała szczyt klimatyczny w Kopenhadze, by zmuszał kraje do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. "Jednak załamanie się globalnych negocjacji w Kopenhadze oraz pięć lat stagnacji gospodarczej podważyły jedność Unii w tej sprawie, a unijni dyplomaci obawiają się, że brak porozumienia w sprawie 40-procentowego celu w tym tygodniu może trwale zaszkodzić zdolności UE do wynegocjowania globalnego porozumienia" - pisze brytyjska gazeta.
Dziennik zauważa, że rośnie sprzeciw krajów z Europy Wschodniej wobec porozumienia. Wśród "coraz bardziej zjednoczonych" państw wymienia Polskę, Węgry, Czechy, Słowację, Rumunię, Bułgarię, Łotwę i Litwę oraz dodaje, że przedstawiciele władz tych krajów regularnie przeprowadzają wideokonferencje. Jeden z ambasadorów prognozuje, że najbliższy szczyt będzie trudny, bo duże kraje starej UE będą naciskać na ambitne porozumienie. "Obie strony będą ze swoich okopów ostrzeliwać się nawzajem" - powiedział.
Według "FT" wszystkie kraje "zasadniczo akceptują" 40-procentowy cel redukcji emisji CO2, ale walka toczy się wokół tego, jak go osiągnąć. Kraje Europy Wschodniej utrzymują, że wzrosną ceny energii, a ich energochłonny, oparty na węglu przemysł stanie się mniej konkurencyjny.
Przedstawiciele władz Polski, której energetyka oparta jest w 90 proc. na węglu, twierdzą, że dochody ze sprzedaży pozwoleń na emisję nie wygenerują wystarczająco dużo gotówki, by zrównoważyć prognozowany 120-procentowy wzrost cen energii - tłumaczy "FT".
Unijni dyplomaci utrzymują, że kompromis na brukselskim szczycie może zostać zawarty, jeśli w końcowych wnioskach ze szczytu znajdą się zapisy mające na celu uspokojenie przeciwników, w tym obietnice dotowania energii.
Jak pisze "FT", duże unijne kraje obiecują, że sfinalizują porozumienie i odrzucają twierdzenia Warszawy, że Polska ma status rynku wschodzącego, podkreślając, że kraj ten jest już w UE potęgą gospodarczą średniej wagi.
Gazeta cytuje też brytyjskiego sekretarza ds. energii Edwarda Daveya, który uważa, że szanse na osiągnięcie porozumienia są "dość wysokie" oraz że "nie ma czasu do stracenia".
Skomentuj artykuł