Miedwiediew oburzony. "Na lotnisku anarchia"
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ostro skrytykował poziom bezpieczeństwa na lotnisku Domodiedowo w Moskwie, gdzie doszło do samobójczego ataku bombowego, w którym 35 osób zginęło, a ponad 180 zostało rannych. Według niego na lotnisku "panowała anarchia".
- Jest oczywiste, że występują tam systemowe niedociągnięcia w zapewnianiu bezpieczeństwa ludzi i zarządzaniu węzłem transportowym - oznajmił prezydent na posiedzeniu kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB).
- Jeśli lotnisko przyjmuje taką liczbę pasażerów, to musi stwarzać wszystkie warunki do kontroli pasażerów i bagażu. Trzeba sprawdzić, czy to uczyniono, a nie zwalać odpowiedzialność na milicję - podkreślił.
W ocenie Miedwiediewa, w poniedziałek na Domodiedowie "panowała anarchia, ludzie wchodzili (do terminalu) z dowolnych miejsc, a kontrola praktycznie w ogóle nie obejmowała osób czekających na pasażerów".
Prezydent opowiedział się za wprowadzeniem "totalnej kontroli" podróżnych we wszystkich węzłach transportowych Rosji, tj. na lotniskach, dworcach i w portach.
- Taka kontrola będzie dłuższa dla pasażerów, jednak jest to jedyne wyjście - oświadczył Miedwiediew na posiedzeniu kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
Prezydent oświadczył, że głównym zadaniem FSB jest walka z wysokim zagrożeniem terrorystycznym w Rosji. Według Miedwiediewa, jest ono wyższe niż w USA.
- W 2010 roku liczba zamachów w Rosji wzrosła. Dla FSB, Narodowego Komitetu Antyterrorystycznego (struktury federalnej koordynującej walkę z terroryzmem - red.) i organów ochrony prawa jest najpoważniejszy sygnał - podkreślił.
Skomentuj artykuł