Moskwa: Lekkoatletyczne MŚ - pierwsze medale
Brytyjczyk Mo Farah w biegu na 10 000 m i Kenijka Edna Kiplagat w maratonie wywalczyli w Moskwie jako pierwsi złote medale 14. lekkoatletycznych mistrzostw świata. Dobry występ zaliczyli w sobotę reprezentanci Polski, zwłaszcza Szymon Ziółkowski i Żaneta Glanc.
Do finałów awansowali młociarze Paweł Fajdek (Agros Zamość) i Ziółkowski oraz dyskobolka Żaneta Glanc (oboje AZS OŚ Poznań).
Podopieczna trenera Jerzego Sudoła miała też nieprzyjemną przygodę. Na rozgrzewce tak niefortunnie uderzyła Ukrainkę Natalię Siemienową, że praktycznie wyeliminowała ją z rywalizacji. Z nosa poleciała krew, a z oczu - łzy.
"Nie zrobiłam tego specjalnie, to był przypadek. Bardzo źle się z tym czuję. Rozgrzewałam się przed pierwszym rzutem, a Ukrainka stała za mną. Nie widziałam jej. Zrobiłam zamach i trafiłam ją w nos" - tłumaczyła Glanc polskim i zagranicznym dziennikarzom.
Czwarta zawodniczka dwóch ostatnich edycji mistrzostw świata w finale wystąpi w niedzielę i sama studzi emocje. "Jestem dobrze przygotowana, ale nie wiem, czy to da podium" - zaznaczyła.
Znacznie odważniej przed poniedziałkową rywalizacją o medale wypowiadali się Fajdek i Ziółkowski. Obaj liczą na miejsce na podium.
"Głowa to najważniejsza sprawa, choć jak nie ma siły, szybkości, dynamiki to można być najsilniejszym psychicznie, a i tak nic z tego nie będzie" - podkreślił Ziółkowski, dla którego są to już ósme mistrzostwa świata i siódmy finał. Ma również trzy medale - dwa złote (2001, 2005) i jeden brązowy (2009).
W niedzielnym półfinale wystąpią 800-metrowcy Adam Kszczot (RKS Łódź) i Marcin Lewandowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz). Obaj w swoich seriach kwalifikacyjnych zajmowali drugie miejsca i mieli odpowiednio czasy: 1.46,26 i 1.47,83.
Dwukrotny młodzieżowy mistrz Europy Kszczot w Moskwie startuje po kontuzji stawu skokowego i wyraźnie było widać, że kwalifikacyjny bieg wiele go kosztował.
"Jestem zmęczony. Nie wiem na co mnie stać, bo przez uraz nie mogłem się sprawdzić. Mam nadzieję, że na finał wystarczy" - przyznał.
Z kolei mistrz Europy z Barcelony (2010) Lewandowski przyleciał do Rosji w ostatniej chwili. Napotkał problemy na lotnisku w Szwajcarii, gdzie urzędnicy uznali, iż ma uszkodzony paszport. Musiał interweniować w konsulacie i ostatecznie otrzymał dokument tymczasowy. Do Moskwy dotarł w nocy z piątku na sobotę.
"Stres był olbrzymi, dlatego cieszę się, że w ogóle tu jestem i udało się małym kosztem energii przebrnąć przez eliminacje" - zaznaczył.
Nie powiodło się w eliminacjach Katarzynie Kowalskiej (LKS Vectra Włocławek) w biegu na 3000 m z przeszkodami i tyczkarzowi Robercie Soberze (AZS AWF Wrocław).
Kowalska z wynikiem 9.44,12 trochę pechowo została sklasyfikowana na 16. pozycji. Piętnaście najszybszych zawodniczek dostało się do wtorkowego finału. Mistrzyni Polski zabrakło 1,53 sekundy by znaleźć się w tym gronie. Natomiast Sobera odpuścił pierwszą wysokość 5,25 i rozpoczął od 5,40. Wszystkie trzy próby miał nieudane.
Największe emocje wzbudziły eliminacje 100 metrów. Wszystko za sprawą Usaina Bolta, który pojawił się w ostatniej serii. Jamajczyk nie zrobił show, jak to zwykle bywa przy jego występach. Był bardzo skupiony i wyraźnie spięty. Dopiero w mixed zonie puszczał oczka, a wolontariuszom rozdawał autografy.
Rekordzista świata na 100 i 200 m awansował do półfinału z siódmym czasem, ale potraktował bieg luźno, a na końcowych metrach zwalniał.
Rozdano także pierwsze medale. Najpierw w samo południe przy 30-stopniowym upale na trasę maratonu ruszyły kobiety. Przez większą część trasy prowadziła Włoszka Valeria Straneo. Dopiero na 40. kilometrze wyprzedziła ją obrończyni tytułu Kenijka Edna Kiplagat - 2:25.44. Po 14 sekundach bieg ukończyła Włoszka. Na stadionie, gdzie był start i meta, zawodniczki otrzymały gromkie brawa. Trzecia była Japonka Kayoko Fukushi - 2:27.45.
W biegu na 10 000 m klasę pokazał dwukrotny mistrz olimpijski z Londynu Mo Farah. Urodzony w Somalii lekkoatleta wyprzedził na finiszu o 52 sekundy Etiopczyka Ibrahima Jeilana - 27.21,71. Trzeci był Kenijczyk Paul Kipngetich Tanu - 27.22,23.
30-letni Farah i o sześć lat młodszy Jeilan zajęli dwa czołowe miejsca na 10 000 m także dwa lata temu w południowokoreańskim Daegu. Wtedy kolejność była jednak odwrotna. Wygrał Etiopczyk, wyprzedzając Brytyjczyka kilkanaście metrów przed metą.
Skomentuj artykuł