Mubarak: nie będę kandydował w wyborach

Prezydent Egiptu Hosni Mubarak (fot. EPA/DENNIS BRACK)
PAP / psd

Prezydent Egiptu Hosni Mubarak powiedział we wtorek wieczorem, że nie będzie kandydował w najbliższych wyborach prezydenckich, a czas do tych wyborów zamierza wykorzystać na przygotowanie pokojowego przekazania władzy. Obiecał też reformy konstytucyjne i zapowiedział, że nie opuści kraju. Demonstranci nadal domagają się jego natychmiastowego ustąpienia.

W wygłoszonym we wtorek telewizyjnym przemówieniu do narodu, 82-letni Hosni Mubarak powiedział, że "spędził wystarczająco wiele lat życia w służbie Egiptowi i jego narodowi". - Jestem absolutnie zdeterminowany zakończyć moją pracę dla narodu w sposób, który zapewni pokojowe przekazanie władzy, zapewnienie jej prawowitości i poszanowanie konstytucji - dodał.

- Przez pozostałe miesiące mojej kadencji będę podejmował działania zapewniające pokojowe przekazanie władzy - zapewnił Mubarak.

Zmiany moją dotyczyć też art. 77 konstytucji, który określa długość kadencji prezydenta na 6 lat, ale umożliwia urzędującej głowie państwa ubieganie się o nieograniczoną liczbę kadencji.

Szósta z kolei kadencja Mubaraka upływa we wrześniu, kiedy mają odbyć się wybory nowego prezydenta. Jeszcze do wtorku źródła oficjalne utrzymywały, że Mubarak wystawi swoją kandydaturę, mimo pogłosek o pogarszającym się stanie jego zdrowia. Mubarak zapowiedział też, że zwróci się do organów wymiaru sprawiedliwości o zaostrzenie walki z korupcją.

W swym wystąpieniu obecny szef państwa egipskiego zapewnił, że nie opuści kraju, jak uczynił to prezydent ogarniętej wcześniej antyrządowymi demonstracjami Tunezji. - To jest mój kraj. Tutaj żyłem, walczyłem i broniłem tego kraju, jego suwerenności i interesów i umrę na jego ziemi - powiedział.

Demonstranci na kairskim placu Tahrir odrzucili propozycje prezydenta Mubaraka programu reform oraz pozostania przez niego u władzy do wrześniowych wyborów.

Wznoszono okrzyki "My nie odejdziemy, on odejdzie !" oraz skandowano hasła wrogie prezydentowi.

Protestujący krzyczeli też, że "w piątek po południu będziemy przed pałacem" nawiązując do planowanego na ten dzień, nazwanym już "Piątkiem odejścia", marszu na pałac prezydencki.

Zdaniem Reutera, Mubarak zdecydował się na ustępstwa po jasnym sygnale z Waszyngtonu, przekazanym we wtorek przez specjalnego wysłannika prezydenta Obamy, że powinien ustąpić przed żądaniami narodu i przygotować się do oddania władzy.

- Demokratyczna transformacja w Egipcie musi nastąpić niezwłocznie - powiedział prezydent USA Barack Obama wkrótce po rozmowie telefonicznej z egipskim prezydetem Hosni Mubarakiem.

Wypowiedź Obamy odebrano w USA jako wyraz niezadowolenia i dezaprobaty dla wcześniejszego oświadczenia Mubaraka, że nie będzie się ubiegał o reelekcję w tegorocznych wyborach. Uważa się też, że była to sugestia aby jak najszybciej podał się do dymisji.

- Prezydent Mubarak przyznaje, że status quo nie da się utrzymać i musi dojść do zmiany. Nie jest rolą innego kraju określać kto ma być przywódcą Egiptu; może to zrobić tylko naród egipski. Jasne jest jednak, na co wskazałem dziś prezydentowi Mubarakowi, że transformacja w Egipcie musi być istotna, pokojowa i musi się rozpocząć już teraz - powiedział Obama.

- Proces ten musi obejmować szeroki wachlarz egipskich opinii i partii opozycyjnych. Powinien prowadzić do wolnych i uczciwych wyborów i wyłonić rząd, który nie tylko będzie opierać się na demokratycznych zasadach, lecz także będzie odpowiadać aspiracjom narodu egipskiego - dodał.

Obama zapowiedział, że rząd USA zapewni Egiptowi pomoc w okresie transformacji.

Wspomniał też, że Waszyngton zdaje sobie sprawę, iż Egipt "czekają trudne dni" i "powstaną trudne pytania", ale wyraził przekonanie, że "na pytania te znajdą się odpowiedzi".

Mogła to być - zdaniem obserwatorów - aluzja do zagrożenia chaosem po upadku reżimu Mubaraka i do wpływów ekstremistów islamskich w Egipcie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Mubarak: nie będę kandydował w wyborach
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.