Napaść na Berlusconiego. Premier w szpitalu
Premier Włoch Silvio Berlusconi został zaatakowany w Mediolanie przez 42 - letniego, chorego psychicznie Massimo Tartaglię. Mężczyzna uderzył premiera, gdy ten po skończonym przemówieniu podchodził do swojego samochodu.
Do napaści doszło na placu Piazza Duomo. Mężczyzna najprawdopodobniej uderzył Berlusconiego statuetką katedry. Wiadomo, że leczył się psychiatrycznie.
Tuż po zdarzeniu ochroniarze premiera wsadzili go do samochodu i rzucili się na napastnika. Nie wiadomo, dlaczego mężczyzna zdołał zbliżyć się do premiera włoskiego rządu na tak bliską odległość.
Osobisty lekarz Berlusconiego, Alberto Zangrillo poinformował media, że premier nie będzie operowany, ale pozostanie w szpitalu co najmniej 48 godzin.
Zangrillo, który jest jednocześnie ordynatorem w mediolańskim szpitalu San Raffaele, gdzie Berlusconi przebywa, wyjaśnił, że premier nie stracił ani na chwilę przytomności. - Teraz jest spokojny, ale niewątpliwie bardzo rozgoryczony z powodu tego, co się stało - oświadczył lekarz premiera.
Polityczna burza we Włoszech po napaści na Berlusconiego
Politycy centroprawicowej włoskiej koalicji obarczają lidera partii Włochy Wartości Antonio Di Pietro polityczną odpowiedzialnością za napaść na premiera.
Jeszcze większe oburzenie wywołała jego reakcja na zranienie szefa rządu; Di Pietro wyraził bowiem opinię, że to premier "podżega do przemocy".
Przypomina się, że w piątek podczas antyrządowej manifestacji lewicowej centrali związkowej Cgil w Rzymie Antonio Di Pietro, zagorzały przeciwnik Berlusconiego powiedział: - Jeśli rząd pozostanie głuchy na potrzeby, dojdzie do starcia na ulicy i dojdzie do przemocy , gdy rząd nie będzie poczuwać się do odpowiedzialności, by odpowiedzieć na potrzeby kraju.
A w pierwszym komentarzu po incydencie na mediolańskim Piazza Duomo Di Pietro stwierdził: - Jestem przeciwko przemocy, ale Berlusconi swoim zachowaniem i olewaniem wszystkiego podżega do przemocy.Te słowa rzecznik koalicyjnej partii Lud Wolności Daniele Capezzone nazwał "delirium".
Zwracając się do Di Pietro rzecznik partii Berlusconiego powiedział: - Wstydź się, robisz krzywdę Włochom. Jesteś niebezpieczny i lepiej, żeby Włosi wiedzieli, kim jesteś i jakie szkody możesz jeszcze wyrządzić krajowi.
Wiceminister obrony Guido Crosetto zapowiedział, że w poniedziałek z grupą parlamentarzystów złoży w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Di Pietro. Zarzuca mu "udział w grupie przestępczej".
Inni politycy Ludu Wolności mówią: "To wina Di Pietro", "Di Pietro do więzienia", "trzeba go izolować". - Jego słowa są niedopuszczalne, nie można w żaden sposób usprawiedliwiać przemocy - ocenił przewodniczący Izby Deputowanych Gianfranco Fini.
- Ta reakcja przynosi hańbę Włochom - ocenił minister spraw zagranicznych Franco Frattini.
Lider Włoch Wartości w związku z burzą, jaką wywołał próbował spuścić z tonu i w następnej wypowiedzi zapewnił: - To jasne, że potępiamy ten gest.
Od wypowiedzi byłego prokuratora, który zasłynął w czasie antykorupcyjnej operacji "Czyste Ręce" na początku lat 90. dystansują się politycy największej siły opozycji - centrolewicowej Partii Demokratycznej.
Skomentuj artykuł