Obserwatorów OBWE nie wpuszczono na Krym

(fot. EPA/Siergiej Kozlow)
PAP / drr

Wojskowi obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) w piątek znów nie zostali wpuszczeni na terytorium Autonomicznej Republiki Krymu - powiedział agencji Interfax-Ukraina rzecznik ukraińskiego MSZ Jewhen Perebyjnis.

Według niego misja OBWE ponownie próbowała w piątek wjechać na Krym, ale nie przepuszczono jej przez punkty kontrolne, których strzegą ludzie z bronią.

W przeddzień, jak pisze Interfax-Ukraina, misję OBWE zatrzymali nieznani uzbrojeni ludzie w pobliżu Armianska i oznajmili, że do przemieszczania się na terytorium Autonomii (Autonomicznej Republiki Krymu) niezbędne jest zezwolenie jej nowych władz, którego obserwatorzy nie mają.

DEON.PL POLECA

Misja OBWE przybyła na Ukrainę jeszcze we wtorek. Liczy 40 obserwatorów wojskowych z 21 państw, w tym z Polski.

Interfax-Ukraina pisze, że mieli oni odwiedzić obiekty wojskowe sił zbrojnych Ukrainy i rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Autonomicznej Republice Krymu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Obserwatorów OBWE nie wpuszczono na Krym
Komentarze (1)
AK
Andrzej Krakow.pl
7 marca 2014, 14:02
To oczywiste, że najlepiej jak o dążeniach Ukraińców i mieszkańców autonomii krymskiej zdecyduje legalne referendum i wybory, ale muszą one być W PEŁNI WOLNE (przy obserwatorach zagranicznych) i bez obecności obcych wojsk okupacyjnych na Krymie i uzbrojonych tzw. grup „samoobrony” zastraszających ludność i blokujących obiekty państwowe. Wprawdzie Rosja w swojej łaskawości niby proponowała powrót do umowy z opozycją 21 lutego (której sama wcześniej nie zechciała potwierdzić !) ale równocześnie rozwija okupację Krymu, zaś Janukowycz już się nie liczy, bo najpierw naród okradał, potem dla władzy i pieniędzy rozkazał mordować  własnych obywateli, aż w końcu uciekł i ostatecznie zdradził Ukrainę wzywając obce wojska przeciwko pobratymcom (zdrady dopuściła się też część rosyjskojęzycznej milicji i wojska) Z kolei politycy niektórych  krajów zachodnich  patrząc na tłumienie dążeń wolnościowych narodu Ukraińskiego i tak bezczelną agresję Rosji w stosunku do sąsiada, oblizują ślinę Putina z twarzy i kalkulują, czy aby jakieś ich interesy nie ucierpią na „wtrącaniu się w cudze sprawy” (dotyczy to szczególnie państw gwarantujących Ukrainie bezpieczeństwo terytorialne za pozbycie się głowic jądrowych...)  Jest bardzo prawdopodobne, że Putin nakręca tę spiralę zagrożenia tylko po to, żeby potem łaskawie "ograniczyć się " do przyłączenia do Rosji w ramach "bratniej pomocy" Krymu (i może jeszcze jakiegoś fragmentu Ukrainy) i liczy na to, że demokratyczny Świat Zachodni to też przełknie i jeszcze będzie się cieszył z zażegnania sytuacji "tak małym kosztem" (Władimir Władimirowicz zapewne spokojnie mógłby swoje cele co do zwiększenia autonomii Krymu i obecności Rosji na Morzu Czarnym osiągnąć metodami politycznymi, jednak wybrał drogę rozbójniczą ...)