Jeśli w przedterminowych wyborach prezydenckich i parlamentarnych 24 czerwca wygra Erdogan i jego islamsko-konserwatywna Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), los Turków będzie "całkowicie zależny od łaski jednego człowieka" - powiedział Demirtas w 10-minutowym wystąpieniu, nagranym w areszcie na zachodzie kraju i nadanym przez stację TRT.
Turcja zamieni się wówczas w "państwo autorytarne, tyraniczne i oderwane od demokracji", a obecny klimat polityczny będzie zaledwie "zwiastunem filmu, w którym naprawdę straszne fragmenty jeszcze się nie zaczęły" - dodał.
Zgodnie z tureckim prawem każdy kandydat na prezydenta ma prawo do 20 minut darmowego czasu antenowego w telewizji publicznej w kampanii wyborczej.
Od grudnia 2016 roku Demirtas przebywa w areszcie w Edirne na zachodzie Turcji w związku z zarzutami o m.in. przynależność do zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), kierowanie "organizacją terrorystyczną", szerzenie "propagandy terrorystycznej" i "podżeganie do popełniania przestępstw". Jego proces rozpoczął się w grudniu 2017 roku; grozi mu kara 142 lat więzienia.
If I receive enough votes, I will be the President even if I’m in prison. But I can not campaign from inside here as I’m a hostage. That's the problem. If I were out there, I'd be much more capable. Yes, the AKP and Erdogan are most afraid of me, and that's why I am here. https://t.co/FLEtgCDkUJ
— Selahattin Demirtaş (@hdpdemirtas) 8 czerwca 2018
Prezydencki kandydat HDP (Ludowej Partii Demokratycznej) i były przywódca tego ugrupowania powiedział, że stawiane mu zarzuty są bezpodstawne i motywowane politycznie, zaś turecki wymiar sprawiedliwości uległ w jego sprawie presji wywieranej przez rząd. "Jestem tu tylko dlatego, że AKP się mnie boi" - zaznaczył.
Demirtas może startować w wyborach prezydenckich, ponieważ nie został jeszcze za nic skazany. Dotychczas udzielał się w kampanii wyborczej w formie wywiadów przekazywanych przez jego adwokatów lub wpisów na Twitterze, dyktowanych jego współpracownikom.
Datę przyspieszonych wyborów parlamentarnych i prezydenckich Erdogan ogłosił 18 kwietnia. Wcześniej planowano je na listopad 2019 roku. Swoją decyzję szef państwa argumentował koniecznością szybkiego przejścia na system prezydencki, za czym większość Turków opowiedziała się w referendum w 2017 roku.
Organizacje broniące praw człowieka i zachodni sojusznicy Turcji krytykują Ankarę z powodu pogarszającej się sytuacji w zakresie praw człowieka i wyrażają obawy, że za rządów Erdogana ten kraj będący członkiem NATO stacza się w kierunku autorytaryzmu.
Erdogan sprawuje władzę od 2003 roku, początkowo jako premier (do 2014 roku), a następnie jako prezydent.
Skomentuj artykuł