Piąty dzień starć w Kijowie i rozejm do godz. 19
Rozejm w starciach między przeciwnikami rządu a milicją do godz. 19 czasu polskiego w czwartek ogłosił jeden z przywódców ukraińskiej opozycji Witalij Kliczko po rozmowach z dowództwem sił MSW Ukrainy, broniących dojazdu do dzielnicy rządowej w Kijowie.
Rozejm zawarto, by opozycja mogła udać się na negocjacje o uregulowaniu konfliktu z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem.
"O godzinie 8 (wieczorem, czyli o godz. 19 w Polsce) wracam do was i składam relację z rozmów" - zadeklarował Kliczko przemawiając do zgromadzonych przy ustawionej przez protestujących barykadzie na ulicy Hruszewskiego.
Polityk oświadczył, że znajdująca się tam barykada nie zostanie rozebrana, jednak strażacy zgaszą ogień z płonących opon, z których dym spowija centrum Kijowa. Kliczko zapewnił, że milicjanci zgodzili się, że w czasie rozejmu nie będą rzucać w protestujących granatami hukowymi.
Opozycjonista poinformował, że podczas rozmów z prezydentem będzie domagał się odwołania uchwalonych w ub. tygodniu przez kontrolowaną przez Janukowycza większość parlamentarną ustaw, które poważnie zaostrzyły kary za udział w niesankcjonowanych protestach.
Wśród głównych postulatów opozycji jest usunięcie ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych Witalija Zacharczenki, dymisja rządu Mykoły Azarowa oraz ewentualne ogłoszenie wcześniejszych wyborów prezydenckich.
Do pierwszych rozmów opozycji z Janukowyczem doszło w środę, jednak nie przyniosły one żadnego rezultatu. Strony zgodziły się jedynie, że poszukiwania kompromisu będą kontynuowane w czwartek.
W środę w zamieszkach między przeciwnikami władz a milicją zginęło według mediów i opozycji pięć osób. Lekarze ze sztabu protestów poinformowali, że cztery osoby zmarły w wyniku ran odniesionych od wystrzałów z broni palnej.
Do pierwszych w czwartek potyczek między milicją a protestującymi doszło rano przy barykadzie na ul. Hruszewskiego w Kijowie, gdzie piąty dzień trwają starcia na drodze dojazdowej do dzielnicy rządowej, zablokowanej przez milicyjne oddziały specjalne Berkut.
Po informacjach o zastrzeleniu w środę dwóch demonstrantów, oraz podanych następnie przez media i sztab protestów wiadomościach o śmierci trzech kolejnych osób, manifestacje w stolicy Ukrainy wybuchły z nową siłą.
Nad ul. Hruszewskiego cały czas unosi się gęsty, czarny dym z palonych przez uczestników protestów opon samochodowych. "Przywoźcie opony! Dym z płonących opon nie pozwala snajperom na prowadzenie ognia! Każda spalona opona oznacza uratowane ludzkie życie!" - brzmią apele zamieszczane na portalach społecznościowych.
Od strony dzielnicy rządowej na demonstrantów leje się woda, którą strażacy bezskutecznie starają się zlikwidować ogniową zaporę z opon. Na rzucane przez milicję granaty hukowe protestujący odpowiadają kamieniami i koktajlami Mołotowa.
Demonstranci skonstruowali także ogromną procę, z której miotają w funkcjonariuszy kostką brukową. Proca zastąpiła zniszczony przez milicjantów w nocy z poniedziałku na wtorek drewniany trebusz - znaną z dawnych czasów machinę służącą do wyrzucania pocisków.
Według kijowskiego ratusza od godz. 19 w środę z prośbą o pomoc zwróciło się do stołecznych placówek medycznych 157 uczestników protestów; 72 z nich hospitalizowano. Lekarze ochotnicy, którzy opatrują ludzi bezpośrednio na miejscu wydarzeń mówili w środę, że rannych zostało 300 osób.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Ukrainy podało, że od początku starć na ul. Hruszewskiego, czyli od niedzieli, obrażenia odniosło 254 funkcjonariuszy milicji; 104 z nich trafiło do szpitala.
Skomentuj artykuł