Płw. Koreański: Wojna porażką dla Kima?

Koreańczycy z południa rozpoczynają z Amerykanami wspólne manewry (fot. EPA/JEON HEON-KYUN)
PAP / tvn24 / wab

Korea Południowa ma nowego ministra obrony. Uważany za jastrzębia Li Hi Won zastąpił krytykowanego za opieszałość Li Hi Won.

Prezydent Korei Południowej Li Miung Bak powołał na stanowisko ministra obrony Li Hi Wona, swego dotychczasowego doradcę ds. bezpieczeństwa - poinformowały w piątek rano południowokoreańskie media.

Li Hi Won zastąpił na tym stanowisku ministra obrony Kim Te Junga, który podał się do dymisji już w maju, po zatopieniu przez północnokoreańską łódź podwodną południowokoreańskiego okrętu wojennego, ale prezydent przyjął ją dopiero w czwartek.

Kim Te Jung był ostro krytykowany za zbyt opieszałą i łagodną reakcję na wtorkowy atak ze strony Korei Północnej. Jak sam się tłumaczył, chciał uniknąć "wojny totalnej".

Korea Północna wystrzeliła około 200 pocisków artyleryjskich w kierunku południowokoreańskiej wyspy Yeonpyeong na Morzu Żółtym. W wyniku ostrzału zginęły cztery osoby, a 18 zostało rannych. Armia Korei Południowej odpowiedziała na ten atak 80 pociskami.

- Wspólne, amerykańsko-południowokoreańskie manewry wojskowe doprowadzą Półwysep Koreański na skraj wojny - ostrzegły w piątek władze w Phenianie za pośrednictwem swej agencji prasowej KCNA.

- Te ćwiczenia wojskowe amerykańskich imperialistów i ich południowokoreańskich marionetek są zwrócone przeciwko Korei Północnej - głosi oświadczenie komunistycznych władz w Phenianie.

Manewry mają rozpocząć się w najbliższą niedzielę u wybrzeży Korei Południowej. Weźmie w nich udział amerykański lotniskowiec USS "George Washington", który wypłynął w środę ze swej bazy w Japonii, dzień po ostrzelaniu południowokoreańskiej wyspy przez artylerię Korei Płn.

Na pokładzie okrętu znajduje się 75 samolotów bojowych i ponad 6 tysięcy członków załogi. Wraz z południowokoreańską marynarką wojenną Amerykanie będą ćwiczyć obronę przeciwlotniczą i gotowość do odparcia ataku na wodzie.

Armia Korei Północnej liczy sobie ponad 1 mln 100 tys. żołnierzy różnych wojsk. Sąsiad z południa ma około 700 tys. Dodatkowo może liczyć na pomoc blisko 20 tys. stacjonujących na miejscu żołnierzy armii amerykańskiej.

Jeśli chodzi o sprzęt, Korea Północna w takim porównaniu wypada lepiej, ale tylko ilościowo. Armia Phenianu jest zacofana technicznie, podczas gdy ich przeciwnicy z Południa są wspierani przez Amerykanów.

Jedynym sojusznikiem Korei Północnej są Chiny. Ale tym na wojnie nie zależy. Bo w przypadku otwartego konfliktu Pekin najpewniej utraciłby całą Koreę Północną na rzecz Południa i Amerykanów. A Phenian to dla Chińczyków pomocne narzędzie przy negocjacjach w regionie. Najpewniej więc do wojny faktycznie nie dojdzie. - Rozpoczęcie jakiejkolwiek większej wojny to juz jest porażka dla kolejnego Kima, dynastii Kimów. I to jest porażka reżimu - twierdzą eksperci.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Płw. Koreański: Wojna porażką dla Kima?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.