Szefowa brytyjskiego rządu - jak relacjonowały źródła unijne - opowiadała przez kwadrans przywódcom UE o brytyjskiej perspektywie negocjacji. Jak wskazywała, ocena sytuacji jest pozytywna ze względu na postęp, którego udało się dokonać do tej pory.
"Polityczne przesłanie May było pozytywne, ale nie powiedziała nic nowego co do meritum. (...) Język ciała była bardziej pozytywny niż w przeszłości" - mówił na konferencji prasowej Tajani.
Szef PE nie uczestniczy w spotkaniu unijnej 27, ale był na początku szczytu podczas wystąpienia May i jako jedyny przedstawiciel instytucji europejskich wypowiedział się po tuż po przemowie brytyjskiej premier za zamkniętymi drzwiami.
Tajani podkreślał, że kluczową kwestią jest sprawa zabezpieczenia granicy między należącą do Zjednoczonego Królestwa Irlandią Północną i pozostającą w UE Irlandią. Granica między nimi będzie jedyną lądową granicą między Wielką Brytanią i UE.
Według źródeł unijnych May miała powiedzieć, że Wielka Brytania jest gotowa rozważyć przedłużenie okresu przejściowego. To najnowszy pomysł, który pojawił się na stole kilkadziesiąt godzin przed szczytem. Zgodnie z zawartymi jeszcze w marcu ustaleniami miał on trwać prawie dwa lata po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE do 31 grudnia 2020 r. W okresie tym wszystkie dotychczasowe zasady, w tym dotyczące swobody przepływu osób, będą obowiązywały.
W praktyce faza przejściowa ma pozwolić opóźnić wszystkie negatywne konsekwencje Brexitu o kolejne 21 miesięcy. Jej wydłużenie dałoby też więcej czasu na wynegocjowanie porozumienia ws. przyszłych relacji, które mogłyby zapewnić, że nie wróci "twarda granica" między Irlandią a Irlandią Północną. W tej chwili nie jest jednak jasne, jak pomogłoby to w kwestii wypracowania zabezpieczania (backstopu) dotyczącego tej sprawy, które ma się znaleźć już w umowie o wyjściu. "Wydłużenie okresu przejściowego to więcej czasu na wypracowanie kolejnych kroków. To gest ze strony UE" - powiedział PAP unijny dyplomata. Teoretycznie backstop mógłby nie wejść nigdy w życie (czy być stosowany).
Tajani podkreślał, że trzyletni okres przejściowy to była pierwsza propozycja Parlamentu Europejskiego, dlatego europosłowie zgodziliby się na zmianę obecnych ustaleń. Okres przejściowy ma pozwolić obywatelom i firmom na przygotowanie się do funkcjonowania w nowych warunkach. Dla Wielkiej Brytanii wiąże się to jednak z wypełnianiem wszelkich zobowiązań wobec UE, w tym płacenia do unijnej kasy.
Rozmowy w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE trwają od maja 2017 roku. Bruksela chce je zakończyć jak najwcześniej, by mieć czas na ratyfikację porozumienia przez Parlamentu Europejski i Radę UE. Musi to nastąpić przed Brexitem, który nastąpi 29 marca 2019 r. Dłużej niż po stronie unijnej zatwierdzanie umowy może zająć brytyjskiemu parlamentowi. Już teraz polityczne kłopoty na Wyspach, zwłaszcza silny opór frakcji eurosceptycznej, są wskazywane jako główna przeszkoda w zawarciu porozumienia z UE.
Skomentuj artykuł