Powodzie - winna natura czy człowiek?

(fot. PIAZZA del POPOLO/flickr.com/CC)
PAP / psd

Tegoroczne lato w Bułgarii było okresem nieustannych klęsk żywiołowych - powodzie zatopiły dziesiątki miast i wsi, zginęło 19 osób. Analizując przyczyny klęsk i poważnych strat, coraz częściej wskazuje się na ludzką niedbałość, błędy i brak nadzoru.

Po powodziach w środkowej, północnej i wschodniej części kraju zburzyć trzeba było 260 budynków, a ponad 3 tys. wymaga kapitalnego remontu. Jeszcze większe są szkody dla infrastruktury - dziesiątki zerwanych mostów, uszkodzone drogi, wymagająca gruntownego odnowienia sieć elektryczna i wodociągowa. Od czerwca państwo na walkę ze skutkami klęsk żywiołowych wydzieliło z budżetu 43 mln lewów (ok. 21,5 mln euro). Z unijnego funduszu solidarności kraj dostanie 18,2 mln, czyli tylko 6 proc. żądanych 304 mln euro.

Analiza przyczyn klęsk coraz częściej skłania do powtarzanego w mediach wniosku, że nietypowo obfite ulewy w tym roku tylko w części przyczyniły się do tak poważnych zniszczeń, najczęściej zaś chodzi o ludzkie błędy i brak nadzoru. Dotyczy to działalności instytucji państwa mających kontrolować legalność wznoszonych budynków, wycinkę lasów, stan zbiorników retencyjnych i koryta rzek.

W dzielnicy Asparuchowo w Warnie, gdzie w połowie czerwca w powodzi zginęło 13 osób, głównymi jej przyczynami - jak wskazywano w mediach - była prowadzona od wielu lat wycinka lasu i nielegalne budowy w romskiej dzielnicy. Budynków powstałych wbrew jakimkolwiek planom miejscowe władze nie chcą ruszać, ponieważ należą do liczącej się grupy wyborców. Dotyczy to nie tylko Warny. Poza tym Romowie również masowo wycinają lasy w pobliżu miejsc zamieszkania.

Właśnie wyrąb lasów, ale na skalę przemysłową, jest ważną przyczyną kiełkujących zmian klimatycznych w Bułgarii - alarmują nie tylko ekolodzy. W odróżnieniu od sąsiadów - Grecji i Turcji - w Bułgarii nadzór państwa w tej kwestii jest znikomy. Zarówno w lasach państwowych, jak i prywatnych drzewa ścina się masowo.

Według danych rządowej agencji celnej drewno wywozi się głównie do Turcji, a także do Grecji, Austrii, Macedonii i Włoch. W pierwszym półroczu br. wywieziono 329 tys. ton surowca - to prawie dwukrotnie więcej niż w całym 2013 r., kiedy eksport wyniósł 166 tys. ton.

Dyrekcja lasów w resorcie rolnictwa podaje, że w pierwszym półroczu w państwowych lasach pozyskano 2,9 mln metrów sześć. drewna. Analogiczna jest sytuacja w lasach prywatnych. Według bułgarskiego oddziału WWF (Światowego Funduszu na Rzecz Środowiska Naturalnego) rzeczywista skala wyrębu jest znacznie wyższa.

Ekologiczna organizacja "Zielone Bałkany" alarmuje, że od 1992 r. powierzchnia lasów w Bułgarii zmniejszyła się o 15 proc., a codziennie wycina się las o powierzchni równej 100 boiskom do piłki nożnej.

Raport bułgarskiej Izby Rozliczeniowej pokazał, że parki przyrodnicze, w których wyrąb lasu i zabudowa są zakazane, są źle zarządzane. W ostatnich 25 latach ich powierzchnia stale maleje - obszar jest zabudowywany dzięki dokonywanym zmianom przeznaczenia gruntów. Od 1991 r. o 25 proc. zmniejszyła się powierzchnia największego parku przyrodniczego w górach Riła na południowym zachodzie kraju.

Następny problem stanowi ponad 3200 zbiorników retencyjnych w kraju. Kontrolę nad nimi zgodnie z ustawodawstwem sprawują cztery ministerstwa, władze samorządowe i dzierżawcy, ale "w praktyce nie robi tego nikt" - ocenił w analizie dziennik "Sega".

Nadal trwa spór między dwoma ministerstwami i miejscowymi władzami o to, kto odpowiada za bezpieczeństwo zbiornika, który w lutym 2012 r. zalał wioskę Biser na południowym wschodzie kraju, powodując śmierć sześciu osób. W naddunajskim mieście Mizia, które w sierpniu br. w 70 proc. znalazło się pod wodą, ulicami pływały duże ryby z miejscowego zbiornika. Mimo ulewnych deszczy jego dzierżawca nie spuszczał wody, żeby nie stracić trzymanych w zbiorniku ryb; w końcu ściana pękła. Prokuratura nadal szuka winnego. Analogiczne sytuacje w ostatnich latach nie należą do wyjątków.

Kolejnym przykładem niedbałości, najczęściej ze strony lokalnych władz, jest nieoczyszczanie koryt rzek. Grożące za to kary finansowe, podobnie jak kary za wycinanie lasów, są symboliczne i praktycznie nieściągalne.

"Nie przyroda, a niedbałość, nieprzestrzeganie prawa i bezkarność spowodowały tyle ofiar i szkód w kraju" - uważa dziennikarka Tatiana Waksberg. Eksperci biją na alarm, lecz w kraju brakuje polityki zdolnej przewidywać takie problemy i zapobiegać im - dodaje.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Powodzie - winna natura czy człowiek?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.