Problem eurostrefy - kto płaci za kryzys
(fot. sxc.hu)
PAP / psd
Główną trudnością w rozwiązaniu problemów Europy jest niemożność osiągnięcia politycznego porozumienia, kto płaci za kryzys, zarówno w wymiarze narodowym, jak i społecznym - sądzi dyrektor amerykańskiego ośrodka badawczego Stratfor George Friedman.
Europa została uderzona przez globalny kryzys finansowy z 2008 r., który przełożył się na kryzys bankowości, a następnie na kryzys zadłużenia członków strefy euro. Za oba kryzysy zapłaciła recesją, stagnacją i przyrostem bezrobocia.
"Narodowe i klasowe napięcia zapobiegły wypracowaniu rozwiązania, na które można by się zgodzić i zastosować" - napisał Friedman w komentarzu (Geopolitical Weekly).
"Finansowo zdrowsze kraje chciały, by te słabsze wzięły na siebie główny ciężar, wprowadzając politykę oszczędnościową. Słabsze chciały, by silniejsze wzięły na siebie ciężar, pożyczając im mimo rosnącego ryzyka, że pożyczki nie będą w pełni spłacone - wyjaśnia. - Drugim wymiarem kryzysu jest klasowość: czy ciężar (dostosowań - PAP) mają ponieść klasy średnie i niższe, godząc się na obniżkę rządowych wydatków, na których korzystały, czy też ma on spaść na elity w postaci wyższych podatków i ściślejszej regulacji?".
"Jeśli Europejczycy nie wygenerują rozwiązania w 2013 r., to powstaną poważne wątpliwości, czy rozwiązanie jest w ogóle możliwe, a tym samym, czy można będzie myśleć o Europie bez Unii Europejskiej, lub Europie z osłabioną Unią" - ostrzega.
I przeciwnie: "Jeśli Europa wyjdzie z kryzysu dzięki planowi cieszącemu się ogólnym poparciem i dynamicznemu, to będziemy mogli powiedzieć, że Europa zaczyna wychodzić z kryzysu. To z kolei byłoby najważniejszym wydarzeniem 2013 r.".
Nierówne rozłożenie kosztów kryzysu między państwami oraz w wymiarze społecznym uznaje Friedman za zagrożenie dla UE. Zaznacza, iż nie jest to tylko kwestia tego, iż poszczególne kraje idą w różnych kierunkach, ale także tego, że w społecznych warstwach najbardziej poszkodowanych przez kryzys wyłaniają się radykalne polityczne ruchy.
Wskazuje, iż 11 członków UE ma stopę bezrobocia między 10-17 proc., a dwóch - Grecja i Hiszpania - powyżej 25 proc. We Włoszech, Portugalii, Hiszpanii i Grecji ponad 1/3 młodzieży przed 25. rokiem życia jest bez pracy. "W Hiszpanii i Grecji młodzi i starzy są bliscy osobistej katastrofy. W innych krajach taka perspektywa jest niższa, ale wciąż całkiem realna".
Europę nazywa Friedman kontynentem na rozdrożu, a 2013 r. rokiem, który przesądzi o tym, jaka będzie. Według niego społeczny wymiar kryzysu nie może być zaniedbywany kosztem finansowego, a UE nie przetrzyma kolejnego roku stagnacji i rosnącego bezrobocia bez wyłonienia politycznych sił kwestionujących status quo, które sięgną po władzę.
"Prosperity było najważniejszą obietnicą UE. Niezdolność do jej zapewnienia i zamiast niej wygenerowanie biedy, rozłożonej nierównomiernie to sytuacja, której nie da się utrzymać. Jeśli Europa jest w kryzysie, to w politycznym i finansowym kryzysie jest największa gospodarka świata. A to ma znaczenie dla świata w większym stopniu niż cokolwiek innego" - stwierdził w konkluzji.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł