Putin przygotowuje się do powrotu na Kreml
Premier Władimir Putin ujawnił, bardziej dobitnie niż dotychczas, chęć swojego powrotu na urząd prezydenta Rosji w 2012 roku - pisze w poniedziałek dziennik "Le Figaro", komentując niedawne wypowiedzi szefa rosyjskiego rządu.
Francuska gazeta przypomina, że w ubiegły piątek Putin wspomniał o swojej możliwej kandydaturze w przyszłych wyborach prezydenckich. Rosyjski premier zastrzegł przy tym, że nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie, gdyż wcześniej musi się porozumieć z obecnym szefem państwa Dmitrijem Miedwiediewem.
Zdaniem francuskiej gazety, ta deklaracja jest całkiem jednoznaczna. - Władimir Putin odsłonił wyraźniej niż kiedykolwiek swoją intencję powrotu na Kreml w następstwie przyszłych wyborów prezydenckich - komentuje "Le Figaro".
Gazeta zauważa, że obecny premier może, dzięki niedawnej reformie konstytucji, rządzić przez kolejne dwie sześcioletnie kadencje prezydenckie aż do 2024 roku.
- Cieszący się masowym poparciem swoich rodaków, przekonanych, że dzięki niemu, odzyskali dawną wielkość, premier i były prezydent uwodzi swoim twardym językiem i różni się od swojego mniej zdecydowanego wspólnika z Kremla (Miedwiediewa) - pisze "Le Figaro".
Dziennik interpretuje niektóre ostatnie wypowiedzi Miedwiediewa, niepozbawione krytyki pod adresem obecnej sytuacji w Rosji, jako "znak sporu między dwoma szefami władzy wykonawczej" i jako "oznakę dystansowania się przez Miedwiediewa od swojego mentora". Według "Le Figaro", nie ma wątpliwości, że - mimo silnej konstytucyjnej władzy prezydenta - to Putin, a nie Miedwiediew jest liderem w tej parze i to właśnie on dyktuje politykę zagraniczną Rosji.
- Plotki o podziale między tymi dwoma ludźmi władzy krążą już od wielu miesięcy w sferach rosyjskiej władzy. Miedwiediew wiele razy chciał, by polityka rosyjska była bardziej liberalna, a także opowiadał się za rozbiciem wielkich grup skupionych wokół Putina. Ale gospodarz Kremla zdołał zaledwie utwierdzić swą pozycję, gdy premier i mentor odpowiedział mu: załatwimy te sprawy w czasie przyszłych wyborów prezydenckich w 2012 roku - konkluduje "Le Figaro".
Skomentuj artykuł