Referendum - próbą zdławienia buntu w Syrii
W niedzielę, po 11 miesiącach krwawych represji wobec zbuntowanej opozycji, rząd syryjski przeprowadzi referendum w sprawie zmiany ustawy zasadniczej. Instytucja referendum służyła dotychczas utrwalaniu syryjskiej dyktatury.
Prezydent Syrii Baszar el-Asad, obiecując 10 stycznia referendum w sprawie konstytucji, jednocześnie oświadczył: "Nasz priorytet polega obecnie na przywróceniu bezpieczeństwa, którym cieszyliśmy się przez dziesięciolecia".
"To zaś - dodał - można osiągnąć jedynie miażdżąc terrorystów żelazną pięścią". Przyznał, że "kryzys syryjski" kosztował wiele ofiar, ale odpowiedzialnością za nie obarczył "zagranicznych konspiratorów" .
Według ocen ONZ, liczba śmiertelnych ofiar nierównej wojny domowej gwałtownie podskoczyła w ostatnich tygodniach z 5 do 8,5 tys.
Miałoby to być spełnienie obietnic, które Baszar el-Asad powtarza od blisko 12 lat, odkąd odziedziczył władzę po swym ojcu Hafezie el-Asadzie.
Tym samym mechanizmem konstytucyjnym posłużył się obecny dyktator Syrii Baszar el-Asad, który po śmierci ojca decyzją uległego mu parlamentu został jedynym kandydatem na prezydenta w referendum z lipca 2000 roku.
Bunt przeciwko jego władzy ma podobnie jak w tamtych krajach wyraźne motywacje społeczno-ekonomiczne. Pierwsza eksplozja sprzeciwu wobec wąskiej syryjskiej oligarchii finansowej skupionej wokół rodziny Asadów nastąpiła nie gdzie indziej, jak w ubogich dzielnicach stolicy Syrii. Dostarczają one taniej siły roboczej gospodarce zmonopolizowanej przez klan rodzinny prezydenta Syrii.
Jak twierdzi syryjska opozycja, Makluf przeznacza ostatnio znaczną część swej fortuny na finansowanie reżimowej propagandy, zaopatrzenie wojska i premie dla funkcjonariuszy czterech dyrekcji służb bezpieczeństwa oraz ich wojskowych odgałęzień. Są to zarządy Wywiadu Wojskowego, Wywiadu Sił Lotniczych, Bezpieczeństwa Państwa oraz Bezpieczeństwa Politycznego.
Klan Asadów może czuć się na razie względnie bezpiecznie w swym ufortyfikowanym pałacu na zboczach góry Kassion w Damaszku.
Jak wynika z codziennych doniesień agencyjnych, dezercja z wojska do Wolnej Armii Syryjskiej osłabia je, ale nie naruszyła dotąd najwyższego dowództwa sił zbrojnych. Dezerterują jedynie oficerowie niższej i średniej rangi.
Podobnie przedstawia się sytuacja, jeśli chodzi o zwierzchników i przywódców Kościołów i grup religijnych w Syrii. Przywódca sunnitów co piątek potępia podczas modłów protesty antyrządowe.
Skomentuj artykuł