Rosen Plewnelijew prezydentem Bułgarii
Kandydat na prezydenta rządzącej centroprawicowej partii GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) Rosen Plewnelijew uzyskał znaczną przewagę, otrzymał 52,2 proc. ważnych głosów - poinformowała w poniedziałek rzeczniczka CKW Ralica Negencowa.
Rywal zwycięzcy Iwajło Kałfin, kandydat lewicy, otrzymał 47,4 proc. poparcia. Wyniki te zostały przedstawione po zliczeniu 98 proc. głosów.
Rosen Plewnelijew zapowiedział, że jednym z pierwszych kroków, jakie podejmie jako głowa państwa, będzie odwołanie 38 ambasadorów, którzy byli agentami dawnej służby bezpieczeństwa. - Szybko skończymy z przeszłością, żeby iść do przodu - zapowiedział Plewnelijew.
Sprawa odwołania ambasadorów pozostaje nierozwiązana od prawie roku. Obecny prezydent Georgi Pyrwanow odmówił podpisania odpowiednich dekretów, niezależnie od wniosku rządu i uchwały parlamentu w tej sprawie.
- Prezydent ma być pragmatyczny, dynamiczny i ponadpartyjny - podkreślił Plewnelijew.
Drugiej turze wyborów prezydenckich i samorządowych - jak i pierwszej - towarzyszyły liczne informacje o naruszeniach, przede wszystkich o kupowaniu głosów. Według bułgarskiego biura Transparency International liczba sygnałów o kupowaniu głosów wzrosła w porównaniu z pierwszą turą. Było to 32 proc. wszystkich skarg zgłoszonych do obserwatorów tych wyborów. MSW poinformowało, że otrzymało informacje o naruszeniach praw wyborczych obywateli, w 99 wypadkach wszczęto dochodzenia w sprawie podejrzeń o kupowanie głosów.
Iwajło Kałfin, zastrzegając, że nie będzie kwestionował wyników głosowania, podkreślił, że wybory "nie miały nic wspólnego z europejskimi standardami i rzuciły cień na Bułgarię w oczach zagranicznych obserwatorów". Jednym z dowodów jest - według niego - fakt, że przez ponad 12 godzin po zakończeniu wyborów CKW nie publikowała żadnych wyników, nawet o frekwencji.
- Te naruszenia trzeba jednak udowodnić. Jeżeli mają dowody, niech je przedstawią - odpowiedział na zarzuty Plewnelijew.
Skomentuj artykuł