Rosja to nie jedyne wyzwanie dla NATO

(fot. Nicolas Raymond / (CC BY 2.0) / flickr.com)
PAP / pk

Polityka Rosji to nie jedyne zagrożenie, na które NATO powinno się przygotować; tymczasem kraje Sojuszu wcale nie są zgodne w ocenie, co kryzys ukraiński dla nich oznacza - uważa ekspertka think-tanku Carnegie Europe Judy Dempsey.

Jej zdaniem od chwili, gdy jesienią zeszłego roku w NATO rozpoczęły się przygotowania do szczytu w Walii, który odbędzie się w najbliższy czwartek i piątek, sytuacja diametralnie się zmieniła. Jeszcze rok temu zastanawiano si nad nowymi zadaniami dla Sojuszu Północnoatlantyckiego po zakończeniu w 2014 r. misji ISAF w Afganistanie.

"NATO miało spory dylemat, ale jednocześnie powszechne było poczucie ulgi, że Sojusz +wróci do domu+ i skoncentruje się na własnym terytorium - oceniła Dempsey w rozmowie z PAP. - Czas określił jednak nowe wyzwania. NATO musi przygotować się na zagrożenia u swoich progów: tuż za południową i za wschodnią granicą (...) NATO potrzebuje długofalowej strategii, by sobie z nimi poradzić".

Aneksja Krymu przez Rosję i konflikt na wschodniej Ukrainie zniweczyły - zdaniem ekspertki - przekonanie wielu członków Sojuszu, że od kiedy rozpadł się Związek Sowiecki, NATO nie musi obawiać zagrożenia ze Wschodu.

DEON.PL POLECA

"Wschodnioeuropejskie kraje członkowskie, jak Polska i państwa bałtyckie, uznały, że są w niebezpieczeństwie i chcą większej obecności wojskowej NATO oraz stałych baz na swoich terytoriach. Ale pozostali sojusznicy nie postrzegają tego zagrożenia tak samo. Wobec tego, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, w obliczu ekspansji Państwa Islamskiego w Iraku podejrzewam, że niektóre duże kraje NATO będą zaangażowane w kampanie w południowym sąsiedztwie Europy" - oceniła Dempsey.

Jej zdaniem jest to jednym z powodów, dla którego nie będzie stałych baz NATO na wschodzie. "Wydaje się, że kraje Europy Środkowej i Wschodniej zredukowały swoje oczekiwania wobec NATO. Pogodziły się z tym, że nie mogą jechać na szczyt Sojuszu z tak dużymi oczekiwaniami, jakie miały jeszcze w czerwcu. Nie chcą też, by uznawano je za wiecznych malkontentów. Dostaną jednak zabezpieczenia w formie rotacyjnych ćwiczeń na swoich terytoriach z udziałem Amerykanów i sił z niektórych państw zachodniej Europy, a także w formie zwiększenia elastyczności natowskich Sił Odpowiedzi, które miałyby szybciej reagować na zagrożenia. Ale o stałych bazach na wschodzie raczej trzeba zapomnieć" - oceniła Dempsey.

Wskazała też, że stałe bazy to raczej "staromodny i kosztowy" sposób wzmacniania bezpieczeństwa. "Kraje europejskie nie mają licznych sił zbrojnych i brakuje im pieniędzy na cele obronne. Jeśli jednak NATO stałoby się bardziej elastyczne w działaniach, lepiej wykorzystywałoby Siły Odpowiedzi i grupy bojowe, to byłoby to bardziej skuteczne niż stałe bazy" - uważa ekspertka.

Jednak - zastrzega - wszystko zależy od woli największych państw Sojuszu, które "nie są w najlepszej formie". "Wielka Brytania tnie swój budżet na obronność, prezydent Francji Francois Hollande ma wiele problemów u siebie w kraju, a jego uwaga koncentruje się na misjach wojskowych w Sahelu w Afryce. Również Niemcy nie zwiększą budżetu obronnego, ale będą próbować wzmocnić współpracę obronną z innymi państwami, zwłaszcza z Polską. Wewnątrz NATO mogą powstać klastry krajów, które będą zacieśniać kooperację w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa i być może dzielić się sprzętem" - oceniła Dempsey.

Jej zdaniem nie należy się też spodziewać, że wobec polityki Rosji Stany Zjednoczone nie dokonają zwrotu w swojej polityce zagranicznej i nie skoncentrują się z powrotem na Europie, zamiast na regionie Azji i Pacyfiku. "Prezydent USA Barack Obama nie odwróci się od Azji, która jest dla niego zbyt ważna. Stany Zjednoczone potrzebują pomocy Europy, ale to nie znaczy, że punkt ciężkości ich polityki ponownie przesunie się na Stary Kontynent. Te czasy już minęły" - uważa ekspert.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Rosja to nie jedyne wyzwanie dla NATO
Komentarze (2)
BP
biologiczne przetrwanie
2 września 2014, 15:18
Powinniśmy przestać z takim pietyzmem oglądać się na UE i NATO (przykład: w 1939 r. opóźniliśmy na prośbę Wielkiej Brytanii powszechną mobilizację, co skończyło się wrześniową tragedią), i pozostając ich członkiem, biorąc przykład z Izraela, zadbać we własnym zakresie o swój interes: 1) polski wywiad powinien przypominać Mosad, 2) jawne, czy niejawne sojusze bilateralne z: USA, Chinami!!! - oni barxzo potrzebują przyczółka w Europie (w połowie lat 1950 Gomułka szantażował ZSRR możliwością sojuszu Polski z Chinami), Iranem, RPA, Brazylią itp. 3) stworzyć tarczę antyrakietową bez oglądania się na nic (koszty) i na nikogo (pseudo-sojusznicy), bo od tego może zależeć nasze BIOLOGICZNE PRZETRWANIE, 4) zbudować własną broń jądrową (jeśli może Korea Pn. - to my też); 5) wejść w posiadanie rakiet zdolnych przenieść te ładunki jądrowe do Moskwy i Petersburga - Władywostok możemy sobie łaskawie odpuścić. Całość należy przeprowadzić bez rozgłosu, doprowadzając do samobójstwa wszystkich chętnych do gadania. Polska liczy się przede wszystkim, cała reszta to ułuda!
P
Polak
2 września 2014, 16:11
Bardzo chciałbym, żeby tak było, ale to niestety częściowo bajki. Ad 1 - możliwe, ale trudne. Kto to zrobi? Radek? Wolne żarty. Ad 2 - sam krytykujesz sojusze (ten z UK), a teraz proponujesz inne? Gomułka? Był sowieckim agentem, współautorem pomysłu fałszowania wyników tzw. "referendum ludowego", absolwentem Międzynarodowej Akademii Leninowskiej, człowiekiem niezdolnym do sprzeciwu wobec ZSRR. Co nam da sojusz z RPA? Ad 3 - bez oglądania się na koszty to Putin zaatakował Ukrainę. Liczą się właśnie koszty, a koszt tarczy to 8 do 12 mld zł. Najpierw to trzeba uzbierać. Ale co do pomysłu, racja. Ad 4, 5 - słyszałeś o traktacie NPT oraz o CTBT? Za złamanie grożą nam sankcje RB ONZ (te same, które nałożono na Koreę Płn.), a wtedy nikt nas nie uchroni przed bratnią pomocą Putina. Zresztą, nawet jeśli zbudujemy/kupimy/ukradniemy kilka rakiet z głowicami, przeciwko jego arsenałowi nuklearnemu, również wobec małej powierzchni naszego kraju, nie mamy szans. Korei Północnej nie atakuje, bo tam nie ma nic do zdobycia, koszty operacji przekroczyłyby zysk z tej operacji. Tymczasem PKB Polski to 1/4 PKB Rosji. Jest o co powalczyć, jeśli tylko da się wykorzystać słabość, jak na Ukrainie. Tarcza rakietowa tak. Doskonale wyszkolone i wyposażone, niekoniecznie bardzo liczne siły wojskowe - tak. Lepiej mieć 100 tysięcy wojska wyszkolonego i wyposażonego jak GROM, niż milion piechoty bez butów. Obowiązkowa służba o charakterze wojskowym w oddziałach cywilnych - tak. Broń jądrowa - na razie nie. Trzeba było kupić po rozpadzie ZSRR, teraz jest za późno.