"Rosja w punkcie zero", "Farsa w Moskwie"
Oficjalna zapowiedź powrotu Władimira Putina na urząd prezydenta potwierdza tylko, że to on, a nie Dmitrij Miedwiediew faktycznie sprawuje władzę w Rosji - komentuje "Financial Times". Z kolei "Wall Street Journal" uważa, że skomplikuje to stosunki USA-Rosja.
- Kadencja Miedwiediewa okazuje się czymś niewiele bardziej znaczącym niż przypis w trwającej całe dekady erze Putina, zamiast być zapowiedzią prozachodniego, liberalnego trendu w postkomunistycznej historii Rosji - pisze "FT" na stronach internetowych.
Dziennik brytyjskich kół biznesowych wylicza, że jeśli dodać możliwe dwie kolejne sześcioletnie kadencje do ośmioletniego urzędowania Putina na Kremlu w latach 2000-2008, a potem czasów, gdy kierował krajem jako premier, to długością sprawowania rządów dorówna on Józefowi Stalinowi albo Leonidowi Breżniewowi.
- Sposób, w jaki Putin wraca do władzy - poprzez zakulisowe porozumienie z Miedwiediewem - pokazuje zarówno jego polityczną wszechwładzę, jak i to, że kult jednostki, który ma szansę kwitnąć przez kolejne 12 lat, jest silniejszy niż polityczne instytucje Rosji - pisze "FT".
"Farsa w Moskwie - ocenia hiszpański El Pais. - Powrót Władimira Putina na urząd prezydenta unaocznia niepowstrzymany upadek rosyjskiej polityki. W zasadzie zamiana urzędów z Dmitrijem Miedwiediewem ma charakter symboliczny, ponieważ w rzeczywistości Putin nigdy nie wypuścił władzy z rąk".
"El Pais" wyraża opinię, że miejsce konkurencji między różnymi siłami politycznymi zajęła w Rosji "symulacja, zainscenizowana przez Kreml w najdrobniejszych szczegółach".
- Obejmując urząd, Miedwiediew rozbudził nadzieje na sprowadzenie kraju z drogi autorytaryzmu. Te nadzieje się nie spełniły. Rosja znów stoi w punkcie zero - konkluduje hiszpańska gazeta.
"Washington Post" tłumaczy na stronach internetowych, że "Putin postrzega sam siebie jako niezbędnego człowieka", a słabszego od niego Miedwiediewa uważa za niezdolnego do pokierowania Rosją.
- Jego powrót prawdopodobnie niewiele zmieni w ogólnym podejściu Rosji do spraw krajowych i zagranicznych - ponieważ Putin i tak zawsze sprawował władzę - podkreśla "WP". Zdaniem waszyngtońskiej gazety, oznacza to przede wszystkim kontynuowaniem korupcji i kumoterstwa w polityce. Zaznacza, że zapowiedź startu Putina w przyszłorocznych wyborach nikogo nie zaskoczyła, choć głęboko rozczarowała wszystkich, którzy wbrew zdrowemu rozsądkowi wierzyli w demokratyzację Rosji.
- Rosyjscy liberałowie stracili resztkę nadziei - pisze "New York Times" na stronach internetowych.
Nowojorski dziennik zwraca uwagę na słowa Putina na sobotnim zjeździe Jednej Rosji, że do porozumienia o jego powrocie na stanowisko prezydenta, a Miedwiediewa - na urząd premiera, doszło już kilka lat temu. - Jeśli to prawda, to kadencja Miedwiediewa i napięcia, jakie towarzyszą jej schyłkowi, okazują się wyreżyserowaną polityczną sztuką - pisze "NYT". Dodaje, że obecny prezydent był słaby, a jego ewentualne inicjatywy i tak mogły być zawetowane przez Putina.
Gazeta wskazuje, że powrót Putina może skłaniać do pytań o losy "resetu" między USA a Rosją, który ogłosił prezydent Barack Obama łatwo dogadujący się z Miedwiediewem. Uspokaja jednak - powołując się na przedstawiciela amerykańskiej administracji - że na szczytach władzy USA nie ma takich obaw, a Waszyngton umyślnie nie opowiadał się wyraźnie ani po stronie Putina ani Miedwiediewa.
Poniedziałkowy "Wall Street Journal" jest odmiennego zdania i uważa, że powrót Putina skomplikuje międzynarodową politykę USA w zakresie kontroli zbrojeń i porozumień handlowych, a ponadto "skłania do jeszcze większych obaw co do zamiarów Rosji i kierunku, w jakim ona podąża".
"WSJ" przypomina, że w ujawnionych przez Wikileaks depeszach amerykańscy dyplomaci określali kraj rządzony przez Putina jako "prawdziwie mafijne państwo", a przez kolejne 12 lat jego rządów ten trend się jeszcze umocni. Przypomina słowa byłego ministra obrony Roberta Gatesa który mówił, że "rosyjskiej demokracji już nie ma" a także, że jej rząd to "oligarchia kierowana przez tajne służby".
Skomentuj artykuł