Rosja: zamach na dworcu w Wołgogradzie
Szesnaście osób zginęło, a około 50 zostało rannych w zamachu samobójczym, jakiego dokonano w niedzielę w Wołgogradzie, na południu Rosji, w gmachu dworca kolejowego - poinformowały władze obwodu wołgogradzkiego.
Czternaście osób poniosło śmierć na miejscu, a dwie zmarły w szpitalach. Hospitalizacji wymagało 37 spośród rannych. Stan ośmiu osób lekarze określają jako bardzo ciężki.
Komitet Śledczy FR oficjalnie zakomunikował, że wybuch na dworcu w Wołgogradzie był zamachem terrorystycznym. Początkowo przekazywano - czynił to m.in. Narodowy Komitet Antyterrorystyczny, (NAK) - że zamachu dokonała kobieta. Wieczorem agencja Interfax, powołując się na źródła w organach ścigania, podała, że atak przeprowadził mężczyzna.
"Ustalono, że terrorystą samobójcą był mężczyzna, który w plecaku wniósł na teren dworca ładunek wybuchowy. Ustalono jego dane osobowe" - zacytowała agencja swojego rozmówcę. Inne źródło przytoczone przez Interfax poinformowało, że na miejscu eksplozji znaleziono męski palec z zawleczką od granatu.
Wybuch nastąpił o godz. 12.45 czasu moskiewskiego (9.45 czasu polskiego). Do eksplozji doszło obok bramki pirotechnicznej przy wejściu na dworzec. Wśród ofiar wybuchu jest policjant, któremu - jak początkowo podawano - jedna z wchodzących kobiet wydała się podejrzana i który próbował ją zatrzymać. W myśl pierwszych ustaleń, to ona zdetonowała bombę, gdy funkcjonariusz zbliżył się do niej.
Rzecznik Komitetu Śledczego Władimir Markin podkreślił, że liczba ofiar zamachu byłaby zapewne znacznie większa, gdyby zamachowczyni udało się przejść do poczekalni, która w tym czasie była pełna ludzi. Markin poinformował również, że w miejscu eksplozji znaleziono szczątki terrorystki; zarządzono ekspertyzę genetyczną.
Wieczorem Markin potwierdził, że zamach mógł być dziełem mężczyzny.
Siłę ładunku wybuchowego eksperci ocenili na 10 kg trotylu. W wyniku eksplozji w budynku wyleciały szyby z okien. Uszkodzony został też sam gmach.
Znajdujący się w centrum miasta dworzec został otoczony przez siły bezpieczeństwa. Ewakuowano pasażerów i personel. Policjanci z psami sprawdzają teren.
Prezydent Rosji Władimir Putin nakazał Ministerstwu Zdrowia przetransportowanie najciężej rannych do klinik w Moskwie. Do Wołgogradu wyleciał należący do Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych samolot Ił-76 przystosowany do przewozu rannych.
Dworzec w Wołgogradzie jest jednym z najważniejszych węzłów komunikacyjnych w Południowym Okręgu Federalnym. Przyjeżdżają tam i odjeżdżają z niego pociągi z pięciu kierunków: Moskwy, Rostowa nad Donem, Krasnodaru, Astrachania i Saratowa. Znajduje się tam też dworzec autobusowy. Do zamachu doszło na 30 minut przed przyjazdem pociągu z Moskwy.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zdecydowało o zaostrzeniu środków bezpieczeństwa na wszystkich dworcach kolejowych i lotniskach w Rosji. Skierowano tam dodatkowe patrole policji. Wszyscy podróżni będą jeszcze dokładniej kontrolowani.
21 października wskutek wybuchu bomby w jednym z autobusów komunikacji miejskiej w Wołgogradzie zginęło sześć osób, a rannych zostało niemal 50. Ładunek wówczas zdetonowała terrorystka samobójczyni, zidentyfikowana jako Naida Asijałowa. Ta urodzona w Dagestanie 30-letnia kobieta była żoną pochodzącego z regionu moskiewskiego ekstremisty islamskiego Dmitrija Sokołowa.
Wołgograd to milionowe miasto nad Wołgą, w pobliżu niespokojnego Północnego Kaukazu. W latach 1925-1961 nazywano je Stalingradem, a wcześniej - w czasach monarchii i na początku rządów bolszewickich - Carycynem.
Miasto to jest jednym z bastionów wyborczych prezydenta Władimira Putina, który co roku je odwiedza. Poparcie dla niego wśród mieszkańców nie spada w sondażach poniżej 60 procent.
Obwód wołgogradzki jest jednym z regionów Federacji Rosyjskiej - obok Czeczenii, Dagestanu, Inguszetii, Kabardo-Bałkarii i Karaczajo-Czerkiesji - które operujący na Północnym Kaukazie radykałowie, skupieni w proklamowanym w 2007 roku Emiracie Kaukaskim, chcą oderwać od Rosji, by utworzyć w regionie niezależne państwo oparte na szariacie.
W lipcu przywódca islamistów Doku Umarow, wróg numer jeden Kremla, zaapelował do swoich zwolenników, by uniemożliwili przeprowadzenie zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi w lutym 2014 roku. Jednocześnie odwołał ogłoszone rok wcześniej moratorium na ataki na ludność cywilną w Rosji.
Zdaniem mediów w Rosji październikowy zamach w Wołgogradzie mógł być częścią planów rebeliantów mających na celu storpedowanie olimpiady w Soczi. Impreza ta to oczko w głowie Putina.
Niedzielny wybuch na dworcu w Wołgogradzie to już drugi zamach bombowy na południu Rosji w ciągu trzech dni. W piątek w Piatigorsku w Kraju Krasnodarskim w eksplozji samochodu osobowego zaparkowanego w pobliżu komendy policji drogowej zginęły trzy osoby.
Wołgograd leży w odległości 670 km od Soczi, a Piatigorsk - 270 km.
Narodowy Komitet Antyterrorystyczny to rządowy organ koordynujący walkę z terroryzmem w Federacji Rosyjskiej. Na jego czele stoi dyrektor Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksandr Bortnikow, a w jego skład wchodzą kluczowi ministrowie, szefowie służb specjalnych i Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych FR, a także przedstawiciele administracji prezydenta i parlamentu.
Zamach w Wołgogradzie potępił ambasador Unii Europejskiej w FR Vygaudas Uszackas. Wyraził on też współczucie rodzinom ofiar. Słowa współczucia do Rosjan skierowali także przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Kondolencje mieszkańcom Wołgogradu i całej Rosji przekazał szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
Od 1 do 3 stycznia w obwodzie wołgogradzkim będzie obowiązywać żałoba.
Skomentuj artykuł