Współpracownicy Nawalnego wezwali do demonstracji w jego obronie w najbliższą środę, 21 kwietnia. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że mogą być to największe jak do tej pory protesty w Rosji.
Źródło: PAP/tkb
Podczas poniedziałkowego briefingu dla prasy rzecznik prasowy Kremla - Dmitrij Pieskow powiedział, że: "Władimir Putin nie zajmuje się sprawdzaniem stanu zdrowia opozycjonisty Aleksieja Nawalnego i kontrolowaniem, czy prawa Nawalnego są przestrzegane w kolonii karnej" - przekazuje PAP.
Przypomnijmy, 31 marca Nawalny rozpoczął strajk głodowy, by zaprotestować przeciwko - jak to określił - złej opiece medycznej w kolonii karnej w Pokrowie w obwodzie włodzimierskim, gdzie odbywa wyrok pozbawienia wolności po tym jak wrócił do kraju po próbie otrucia Noviczokiem.
Od dłuższego czasu opinia publiczna otrzymuje informacje o pogarszającym się stanie rosyjskiego opozycjonisty: "Nawalny skarży się od dłuższego czasu na problemy ze zdrowiem - ból kręgosłupa i prawej nogi, a także na pozbawianie go snu. Traci czucie w rękach" - informowaliśmy Państwa za PAP.
W niedawnym poście na Instagramie Nawalny przekazał, że u trzech z 15 osób, z którymi przebywa w celi, zdiagnozowano gruźlicę, przewlekłą chorobę zakaźną, która rozprzestrzenia się drogą kropelkową. Dodał, że ma silny kaszel i gorączkę 38,1 stopni Celsjusza.
W związku z wszystkimi zdrowotnymi doniesieniami do Władimira Putina został wystosowany list otwarty z prośbą o dopuszczenie lekarzy do Nawalnego, który podpisało ponad 70-ciu światowej sławy artystów i celebrytów. Pieskow powiedział, że jego zdaniem większość sygnatariuszy niezbyt dobrze wie, kim jest Nawalny a także oznajmił, że wezwanie do akcji w obronie Nawalnego w Rosji pochodzą "od pewnych obywateli, którzy mieszkają za granicą" są "prowokacyjne". Ostrzegł, że demonstracje, które nie otrzymają zgody władz, "automatycznie będą nielegalne".
Współpracownicy Nawalnego wezwali do demonstracji w jego obronie w najbliższą środę, 21 kwietnia. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że mogą być to największe jak do tej pory protesty w Rosji.
Źródło: PAP/tkb
Skomentuj artykuł