Szef kamorry chciał ją zabić. Teraz dziennikarka świętuje urodziny w skonfiskowanej mu willi
Marilena Natale od pięciu lat żyje pod nieustanną ochroną policji. Włoska dziennikarka dostała ochronę z powodu pogróżek otrzymywanych od mafii. To właśnie boss groźnego gangu kamorry, Francesco Schiavone, kazał ją zabić.
Schiavone odbywa teraz karę dożywocia w więzieniu o zaostrzonym rygorze. W odebranej bossowi posiadłości w mieście Casal di Principe koło Neapolu znajduje się obecnie szkoła dla dzieci z autyzmem i to tam Marilena Natale, prowadząca działalność dobroczynną, spędzi swoje 50-te urodziny.
"Od młodych lat walczę z przestępczością zorganizowaną, korupcją i powiązaniami klasy politycznej" - oświadczyła reporterka, cytowana przez Ansę. Podkreśliła, że w rezultacie jej dziennikarskich śledztw rozwiązano dziesiątki zarządów gmin za powiązania z mafią.
"Być może nie zdążę zobaczyć końca tego zła, ale przynajmniej próbowałam. Świętowanie 50. urodzin w dawnym domu bossa ma pokazać ludziom, że przestępcza droga nie opłaca się. Ja wciąż żyję, choć Francesco Schiavone wydał z więziennej celi rozkaz zabicia mnie" - dodała Natale. Jak zaznaczyła, rozkaz ten wydał swojemu synowi, który mieszka obok skonfiskowanej rezydencji.
O swoich urodzinach dziennikarka napisała na facebookowym profilu:
PAP / mł
Skomentuj artykuł