"Ta odpowiedź jest dowodem bezradności KE"

"To jest krok wstecz w stosunku do polityki poprzedniej Komisji Europejskiej" (fot. flickr.com)
PAP / zylka

Nowa unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding przyznała, że ma niewielkie kompetencje, by rozstrzygać w sprawie kontrowersyjnych praktyk niemieckich Jugendamtów - urzędów do spraw realizacji ustawy o pomocy dzieciom i młodzieży.

W odpowiedzi na złożoną przez europosła Konrada Szymańskiego (PiS) interpelację w sprawie nadużywania prawa przez Jugendamty Reding przyznała, że "kwestie związane z wykonywaniem odpowiedzialności rodzicielskiej, również w sprawach mających charakter transgraniczny, wchodzą w zakres odpowiedzialności państw członkowskich". A to oznacza, że KE nie może podjąć żadnych działań w konkretnej sprawie opisanej przez Szymańskiego w interpelacji. – Nie może również komentować sposobów postępowania ani orzeczeń niemieckiego sądu w tej sprawie – sprecyzowała KE w przesłanej europosłowi odpowiedzi.

– Ta odpowiedź jest dowodem bezradności Komisji Europejskiej wobec problemu dyskryminacji polskich rodziców w Niemczech. To jest krok wstecz w stosunku do polityki poprzedniej Komisji Europejskiej, która wspierała przynajmniej wymianę doświadczeń między sędziami niemieckimi i polskimi, by poprawić politykę sądów – skomentował Szymański w przekazanej mediom w poniedziałek informacji.

Szymański, poinformował, że zgłosił do Komisji Europejskiej interpelację w listopadzie "w związku z kolejnym przypadkiem dyskryminacji polskiej matki – Anny Langner – przez Jugendamt". Jak relacjonuje Szymański, odebrano jej dzieci pod zarzutem alkoholizmu, "mimo że wykazała w szeregu badań lekarskich, że zarzut jest w pełni bezzasadny". Dzieci są zmuszane podczas odwiedzin do posługiwania się tylko językiem niemieckim, co – zdaniem europosła – "nosi znamiona dyskryminacji na tle językowym i narodowym".

W odpowiedzi, Reding, unijna komisarz ds. sprawiedliwości, praw podstawowych i obywatelstwa, zapewniła, że "KE jest świadoma trudności, jakie występują w sprawach o charakterze transgranicznym" w zakresie podziału odpowiedzialności rodzicielskiej.

Jednocześnie przyznała też, że "obowiązek używania języka niemieckiego w przypadku odwiedzin, które są organizowane przez urząd ds. pomocy dzieciom i młodzieży (Jugendamt) i przebiegają w obecności jego przedstawicieli, może być uzasadniony obiektywnymi przyczynami. Muszą one być niezależne od obywatelstwa zainteresowanych osób oraz muszą być proporcjonalne do osiągnięcia uzasadnionych celów. Takim celem mógłby być w tym przypadku najlepszy interes dziecka. W związku z wyżej wspomnianymi uwagami władz niemieckich, obowiązek używania języka niemieckiego podczas wizyt organizowanych przez Jugendamt i odbywających się pod jego nadzorem może być uzasadniony obiektywnymi względami i niezależny od narodowości osób biorących w nich udział, a także stosowny wobec uzasadnionego celu, jakim jest ochrona najlepszych interesów dziecka".

KE już wcześniej m.in. na wniosek polskich europosłów badała kwestię "domniemanej dyskryminacji rodziców z innych krajów", którzy są zobowiązani przez niemieckie władze do komunikowania się ze swoimi dziećmi wyłącznie po niemiecku podczas niektórych spotkań organizowanych i nadzorowanych przez Jugendamt. Władze niemieckie poinformowały KE, że "we wszystkich sprawach działają przede wszystkim z myślą o najlepszym interesie dziecka".

– W opinii władz niemieckich możliwe jest, że z prawa do odwiedzin można skorzystać pod nadzorem, co ma na celu ochronę dziecka przed ryzykiem uprowadzenia, negatywnym wpływem itp. W takich przypadkach może wyjątkowo zostać narzucony obowiązek używania wyłącznie języka niemieckiego, jeżeli dodatkowe koszty byłyby zbyt wysokie dla administracji niemieckiej. W szczególnych okolicznościach może także być rozważone wydanie całkowitego zakazu kontaktów z rodzicem w celu ochrony najlepszych interesów dziecka. Przestrzegana musi być jednak zasada proporcjonalności – wyjaśniła KE.

W polskiej prasie wielokrotnie były opisywane przypadki rozwiedzionych Polaków mieszkających w Niemczech, którym niemieckie instytucje uniemożliwiają posługiwanie się językiem polskim w kontaktach z własnymi dziećmi.

Sprawozdanie dotyczące dyskryminujących praktyk Jugendamtów przyjęła w styczniu 2009 roku także Komisja Petycji Parlamentu Europejskiego, w którym stwierdzono na podstawie otrzymanych petycji, że niemieckie Jugendamty wielokrotnie naruszały prawa rodziców. Dokument nie otrzymał jednak rangi formalnego stanowiska PE, bowiem - jak tłumaczył ówczesny przewodniczący Komisji Petycji Marcin Libicki - grupy polityczne nie zgodziły się na debatę w sprawie Jugendamtów na sesji plenarnej.

Według niego, od końca 2005 roku do eurokomisji wpłynęło ponad 200 petycji poruszających problem w różnych aspektach. Dotyczy on nie tylko mieszanych małżeństw polsko-niemieckich, ale również związków między Niemcami a Belgami, Francuzami, Włochami i Amerykanami.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Ta odpowiedź jest dowodem bezradności KE"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.