Tusk: Nie zarżnijmy naszej gospodarki
Polska jest ostrożna co do możliwości podjęcia przez UE zobowiązania do ograniczenia emisji CO2 o 30 proc. do 2020 roku, gdyż inne kraje w minimalnym stopniu gotowe są podjąć podobny wysiłek – przyznał w Bonn premier Donald Tusk.
– Ochrona klimatu ma sens wyłącznie wtedy, gdy jest wypełniona globalną solidarnością. Jeśli my zarżniemy swoją gospodarkę, a inni będą emitować ciągle tak dużo dwutlenku węgla jak do tej pory, to nie będzie miało sensu – powiedział premier dziennikarzom, pytany o trwający w Kopenhadze szczyt poświęcony walce z ociepleniem klimatu.
Tusk uczestniczy w odbywającym się w Bonn szczycie Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Jednym z jego tematów są negocjacje na temat walki z globalnym ociepleniem. Część zamożnych państw UE opowiada się za tym, aby Unia wzięła na siebie rolę lidera polityki klimatycznej i zobowiązała się do zmniejszenia emisji CO2 o 30 proc. do 2020 roku w porównaniu z 1990 r. Propozycję tę popierają także cztery główne frakcje w Parlamencie Europejskim.
W cieniu negocjacji w Kopenhadze w czwartek po południu rozpocznie się szczyt Unii Europejskiej w Brukseli w znacznej mierze poświęcony sprawom klimatycznym.
Zdaniem Tuska polskie stanowisko jest jednym z najbardziej wyważonych, jeśli chodzi o "wielki globalny spór o ochronę klimatu". – Z jednej strony Polska jest istotnym elementem wspólnoty, która naprawdę jest zdeterminowana, żeby chronić środowisko. W tej wspólnocie bardzo często włączamy głos zdrowego rozsądku – żeby nie zrobić z tego naiwnej ideologii, ale podejmować kroki praktyczne, możliwe do zrealizowania, oraz by wszyscy partnerzy, również kraje mniej zamożne, mogły w tym uczestniczyć w pełni odpowiedzialny sposób – powiedział premier.
W jego ocenie na szczycie w Kopenhadze może nie udać się uzyskać "nadzwyczajnych efektów", które zadowoliłyby najbardziej zaangażowanych ekologów. – Ważniejsze jest żeby uzyskać praktyczny efekt, czyli konkretne środki i decyzje, które będą realizowane przez państwa i będą do zrealizowania – dodał.
Tusk zauważył, że możliwości redukcji emisji dwutlenku węgla przez Polskę i podobne do niej państwa nie są duże, ponieważ – jak tłumaczył – od chwili zawarcia pierwszego porozumienia w tej sprawie poziom zmniejszenia emisji w Polsce był jednym z najwyższych na świecie – ok. 30 proc. od 1988 roku.
– Mamy ograniczone możliwości, ale będziemy powoli przystosowywać naszą energetykę do wymogów redukcyjnych. Polska na pewno nie jest w stanie dzisiaj osiągać pułapów (redukcji emisji) liczonych w dziesiątkach procent. Ale Unia Europejska jako całość rzeczywiście takie ambitne cele powinna sobie stawiać. A my będziemy pilnowali, by to nie było nacechowane naiwnością – dodał Tusk.
Według premiera Polska jako pierwszy kraj UE zadeklarowała gotowość pomocy najuboższym państwom w dziedzinie walki z globalnym ociepleniem w tzw. pakiecie startowym na lata 2010-2012. Odmówił jednak w rozmowie z dziennikarzami podania kwoty, jaką polski rząd mógłby przeznaczyć na ten cel. – Chcemy to robić w ramach dobrowolnych danin i dostosowanych do realnych możliwości budżetowych. Polska nie będzie dawała więcej, ale też nie będzie dawała mniej, niż nas na to rzeczywiście stać – powiedział premier.
Szwedzkie przewodnictwo UE chce, by Unia przeznaczyła w ciągu trzech lat do 2012 roku 6 mld euro na wsparcie krajów rozwijających się w walce z globalnym ociepleniem.
Skomentuj artykuł