Ukraina znajduje się w przełomowym momencie
Ukraina jest w momencie przełomowym, w najbliższych miesiącach zdecyduje się jej przyszłość; Polska powinna pomagać w integracji tego kraju z UE, nie zapominając o bolesnej przeszłości - takie tezy padły na wtorkowej konferencji "UE - Ukraina. Perspektywy i nadzieje".
Konferencja odbyła się w Sejmie. Współorganizował ją klub Solidarnej Polski.
"Ukraina stoi dziś w swoistym rozkroku pomiędzy Unią Europejską a Federacją Rosyjską. To dla niej moment przełomowy, w ciągu najbliższych miesięcy zdecyduje się jej przyszłość" - ocenił poseł SP Andrzej Romanek. Zaznaczył, że z jednej strony Polska "ciągnie Ukrainę w stronę rodziny narodów demokratycznych", a z drugiej - "Rosjanie próbują włączyć ją w swoją orbitę".
Zdaniem Romanka Polska nie powinna zapominać, że Ukraina jest jej partnerem strategicznym. "Zatem we wspólnym interesie naszego kraju, UE i Ukrainy jest to, by Ukraina stała się państwem demokratycznym i otwartym gospodarczo" - przekonywał. Szczególną rolę Polaków poseł SP widzi w tym, że "świetnie potrafią się wczuć w sytuację Ukrainy, w przeciwieństwie do stolic zachodnioeuropejskich".
"Ukraińcy wsłuchują się w nasz polski głos. Musimy, pamiętając o naszej wspólnej bolesnej przeszłości, myśleć o przyszłości z Ukrainą w strukturach europejskich" - zaznaczył.
O ukraińskich dążeniach do integracji z UE mówił też, zasiadający w Radzie Politycznej Partii Regionów, ukraiński poseł Aleksiej Płotnikow. Przypomniał, że w listopadzie w Wilnie odbędzie się szczyt Partnerstwa Wschodniego, na którym zostanie podjęta decyzja dotycząca umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE.
"Ukrainie stawia się wiele warunków do spełnienia. Uczynimy wszystko, by to zrobić" - zapewnił Płotnikow. Ocenił zarazem, że ukraińskie starania o zbliżenie z UE nie stoją w sprzeczności z posiadaniem statusu obserwatora w kwestii tzw. unii celnej. Jest to porozumienie o wspólnej przestrzeni celnej pomiędzy Białorusią, Kazachstanem i Rosją. "To nie stawia nas w sytuacji konfrontacyjnej" - przekonywał.
O tym, co o zacieśnianiu współpracy z UE myślą Ukraińcy, mówił z kolei prezes TV Kijów Dmitrij Dżangirow. Zaznaczył, że z badań opinii publicznej wynika, że Ukraińcy w większości chcą zarówno stowarzyszenia z UE jak i unii celnej, i nie widzą w tym sprzeczności. Mniej jest zdecydowanych zwolenników pełnej integracji z Unią - podał.
Pytany o napięcia polsko-ukraińskie związane z przyjętą przez Sejm w ubiegłym tygodniu uchwałą oddającą hołd Polakom pomordowanym na Wołyniu przez ukraińskich nacjonalistów, Dżangirow powiedział, że "tu wszystko zależy od strony polskiej". Ocenił, że uchwała Sejmu sprzyja "aktywizacji nacjonalistów". Przekonywał, że istotne jest to, że prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz nie wspiera takich tendencji.
Dr Karol Kostrzębski z Instytutu Europeistyki UW przekonywał, że mówiąc zarówno o pojednaniu polsko-ukraińskim, jak i zbliżaniu Ukrainy do Unii, należy pamiętać o tym, jak wygląda sytuacja na Ukrainie. Podziały wewnętrzne, "rozproszkowana" scena polityczna, wzloty i upadki poszczególnych polityków, brak stabilizacji, wpływ oligarchów, bieda i dezorientacja narodu ukraińskiego - to, jego zdaniem, utrudnia dialog z Polską i UE.
"Ludzie nie wiedzą, co ta Unia może przynieść, niektórzy mają tęsknotę za czasami Związku Radzieckiego" - zauważył. Podkreślił, że pewną trudnością dla Ukraińców może być spełnienie wszystkich warunków, których domaga się Unia - m.in. dotyczących sprawy Julii Tymoszenko.
Pytany o postawę prezydenta Janukowycza, który nie pojawił się podczas ostatniej wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Łucku, Kostrzębski ocenił, że to "przejaw typowego dla ukraińskich polityków kunktatorstwa".
"Oni chcą zadowolić wszystkich. Na Ukrainie narasta pewna obawa przed wzrostem nacjonalistycznych nastrojów i dlatego nie chcą narazić się temu, być może rosnącemu, elektoratowi" - zaznaczył. Zauważył, że każdy ukraiński polityk unika takich wypowiedzi i wizyt, które mogą być traktowane jako wystąpienie przeciw własnemu narodowi. "Przyjęta przez Sejm uchwała o tragedii wołyńskiej to dla Ukraińców takie +uderzenie kopniakiem+, nie może być przez nich dobrze przyjęte" - dodał.
Zdaniem Kostrzębskiego na razie nacjonaliści to na Ukrainie grupa znikoma, ale - jak zaznaczył - może ona urosnąć na kresach, jeśli pogłębi się kryzys gospodarczy. Podkreślił, że w sprawach historycznych Ukraina jest bardzo podzielona: na Zachodzie Stepan Bandera to bohater narodowy, a na Wschodzie do niedawna był uważany za przestępcę.
"Zawsze stoi się między dwoma drogowskazami. Podobno prawda wyzwala, ale w polityce międzynarodowej może też powodować wielkie szkody; czasem trzeba postąpić dyplomatycznie, by nie budzić +nacjonalistycznego demona+ na Ukrainie i nie prowokować do takiego odwinięcia się, wyciągania ewentualnych przypadków mordów Ukraińców przez Polaków" - podsumował Kostrzębski.
Skomentuj artykuł