Unia ma prezydenta i szefa dyplomacji

Obecne władze Unii. Od lewej Herman Van Rompuya, Fredrik Reinfeldt, Jose Manuel Barosso oraz Catherine Ashton (fot. EPA/Denis Closson)
PAP / drr

Zadziwiająco zgodnie i szybko przywódcy państw Unii Europejskiej wybrali w czwartek na szczycie mało znane osoby: belgijskiego premiera Hermana Van Rompuya - na pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej i brytyjską baronessę Catherine Ashton – na szefową unijnej dyplomacji.

– To historyczny moment. Po latach negocjacji mamy wreszcie Traktat z Lizbony i dziś zdecydowaliśmy o ludziach, którzy będą przyszłością Europy – powiedział premier szwedzkiego przewodnictwa Fredrik Reinfeldt na konferencji prasowej po szczycie w Brukseli. Podkreślił, że decyzja o wyborze obu polityków zapadła jednomyślnie.

Choć Van Rompuy i Ashton mają być nowymi twarzami UE w relacjach z partnerami na świecie, takimi jak prezydenci USA, Rosji czy Chin, to oboje są osobami dość mało znanymi szerokiej opinii publicznej nawet w Unii Europejskiej. Van Rompuy jest premierem Belgii niespełna rok, a Ashton zasiada w Komisji Europejskiej jako komisarz ds. handlu niewiele dłużej i nie ma w dyplomacji żadnego doświadczenia.

Czy to do nich zadzwoni prezydent Barack Obama, kiedy będzie chciał porozmawiać z Europą? Takie były intencje autorów eurokonstytucji, kiedy wymyślano w 2002 roku reformę instytucjonalną i nowe stanowiska UE.

– Z obawą czekam na pierwszy telefon – przerwał ciszę Van Rompuy. Pani Ashton się nie odezwała, ale wyręczył ją jej szef, przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso, zapewniając, że to ona, zasiadając w KE jako wiceprzewodnicząca, będzie odpowiedzialna za unijną dyplomację.

Ashton nie kryła zresztą zaskoczenia wyborem jej na wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, jak oficjalnie zwie się jej funkcję. – Nie mam nawet napisanego przemówienia. Czuję się uhonorowana. Będę pracować jak najlepiej potrafię dla Europy – powiedziała Ashton.

Tymczasem to porozumienie w sprawie Ashton w czwartek jeszcze przed szczytem wśród liderów europejskiej socjaldemokracji, w tym premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna, przełamało impas w negocjacjach prowadzonych przez szwedzkie przewodnictwo od tygodni. Jako kobieta, reprezentantka socjaldemokracji i dużego kraju spełniała wszystkie warunki stawiane poszukiwanemu następcy Javiera Solany. Brown musiał uznać brak szans byłego premiera Tony'ego Blaira na przewodniczącego Rady Europejskiej, ale wyjechał z Brukseli z niebagatelną nagrodą pocieszenia.

Francja i Niemcy nie miały wyjścia – musiały zgodzić się na pozbawioną doświadczenia w dyplomacji Ashton, skoro Londyn poparł ich kandydata, Van Rompuya, na drugie stanowisko. Francja dostała trzecie stanowisko, które obsadzili na szczycie szefowie państw i rządów, a mianowicie sekretarza generalnego Rady UE, którym został na najbliższe dwa i pół roku Pierre de Boissieu.

Także nowo wybrany stały przewodniczący Rady Europejskiej Van Rompuy nie ukrywał, że nie jest człowiekiem wielkiej charyzmy, i potwierdził, że będzie przewodniczącym "dyskretnym", nie wybiegającym poza kompetencje traktatowe swej funkcji, dbającym o to, by decyzje zapadały w duchu kompromisu wszystkich 27 państw UE.

– Moje poglądy będą całkowicie poddane poglądowi Rady Europejskiej. To, co ja osobiście myślę, jest bez znaczenia – odpowiedział na pytanie, czy jest za przyjęciem Turcji do UE. – Mam nadzieję, że w tej sprawie i wszystkich innych osiągnę w Radzie Europejskiej tak szeroki konsensus, jaki jest możliwy – dodał.

Premier Donald Tusk powiedział, że UE nie jest jeszcze gotowa na ambitniejszy wybór niż Van Rompuya i Ashton. – Chyba wszyscy czujemy, że Traktat Lizboński daje pewną szansę, ale Unia Europejska nie jest jeszcze gotowa, żeby tę szansę wykorzystać – podsumował premier wyniki szczytu. – Czy marzy mi się ambitne silne przywództwo UE, które w tej grze globalnej będzie mogło odegrać rolę większą, niż do tej pory? Oczywiście tak. Czy było to możliwe? Nie. Czy będzie możliwe w przyszłości? Myślę, że Polakom akurat tej ambicji nie zabraknie – dodał premier.

Van Rompuy i Ashton przejmą nowe obowiązki 1 grudnia wraz z wejściem w życie Traktatu z Lizbony. Mandat pierwszego trwa 2,5 roku z możliwością odnowienia, a Ashton pięć lat.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Unia ma prezydenta i szefa dyplomacji
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.