Virginia Wade boi się o zdrowie Radwańskiej
Brytyjka Virginia Wade, triumfatorka imprezy z 1977 roku, martwi się o stan zdrowia Agnieszki Radwańskiej oraz przebieg sobotniego finału wielkoszlemowego turnieju tenisowego na trawiastych kortach w Wimbledonie (pula nagród 16,1 mln funtów).
Z jej sobotniego felietonu na łamach "The Times" przebija troska o to, czy mecz o tytuł w singlu kobiet się odbędzie, a jeśli tak, to czy w jego trakcie 23-letnia krakowianka nie przegra walki z osłabieniem organizmu i infekcją górnych dróg oddechowych. Zdaniem Wade problemy zdrowotne połączone ze stresem związanym z pierwszym występem w finale imprezy zaliczanej do Wielkiego Szlema mogą być zbyt dużym obciążeniem.
"Każda dziewczyna wychodząca na kort w swoim pierwszym finale wielkoszlemowym, a szczególnie w Wimbledonie, bardzo go przeżywa. Agnieszka będzie więc bardzo, ale to bardzo zdenerwowana. Na pewno nie pomogą jej kłopoty z oddychaniem, które się nasilą na pewno przy większym wysiłku. Mam nadzieję, że wszystko przebiegnie jednak dobrze, choć nie oczekuję zbyt wiele po tym finale. Ostatni raz toczył się w trzech setach w 2009 roku, kiedy Francuzka Amelie Mauresmo pokonała Belgijkę Justine Henin. W kolejnych sezonach były raczej krótkie finały. Obawiam się, że tendencja zostanie w tym roku podtrzymana" - napisała była gwiazda brytyjskiego tenisa.
"Tym bardziej, że Serena od pierwszych piłek będzie chciała złamać opór niedysponowanej rywalki swoimi mocnymi strzałami. Szczególnie to jest groźne w pierwszych wymianach, zanim Agnieszka jeszcze opanuje nerwy i tremę. Radwańska ma niesamowitą rękę i czucie piłki, świetnie kontroluje uderzenia, ale może być jej szalenie trudno wytrzymać ataki od pierwszych minut. Wiktoria Azarenka w półfinale przeciwko Serenie dała z siebie wszystko i grała świetnie, ale przegrała w dwóch setach. Trudno nie wspomnieć o 24 asach Sereny w tamtym meczu" - dodała.
Nie tylko Wade snuje mało optymistyczne perspektywy dla Radwańskiej przed jej meczem z Williams. Zwycięstwo da Polce 2000 punktów i tym samym pierwsze w karierze prowadzenie w rankingu WTA Tour; premię w wysokości 1,15 mln funtów; a także pierwszy tytuł w Wielkim Szlemie, w którym przed przyjazdem do Londynu najdalej dochodziła do ćwierćfinałów - pięciokrotnie, w tym dwa razy w Wimbledonie. Jeśli przegra z Amerykanką zarobi 557 tys. funtów i 1400 punktów, co da jej drugą pozycję, najwyższą jak dotychczas.
Obok felietonu byłej mistrzyni wimbledońskiej trawy w "The Times" pojawił się długi tekst, w którym Alyson Rudd opisuje toczoną od pięciu dni walkę Agnieszki z chorobą. Powołuje się na polskie media, podając słowa trenera Tomasza Wiktorowskiego o leczeniu przeziębienia czosnkiem, miodem, herbatą z cytryną i aspiryną.
"Leki na bazie sterydów pozwoliłyby doprowadzić Radwańską do zdrowia w ciągu jednego, dwóch dni. Jednak ze względu na przepisy antydopingowe jest to niemożliwe. Podobno najgorsze ma już za sobą, bo kumulacja choroby nastąpiła w ćwierćfinale przeciwko Marii Kirilenko. Jednak pewne jest, że nie wyjdzie do gry z Sereną w pełni zdrowa. Styl w jakim pokonała w półfinale Angelique Kerber zaimponował, szczególnie w tych okolicznościach. Ale raczej trudno spodziewać się cudu, gdy po drugiej stronie siatki stanie świetnie dysponowana Williams, która chce wygrać swój piąty Wimbledon" - napisała.
Podobny ton prognoz przed sobotnim finałem jest niemal wszechobecny w brytyjskich gazetach, choć mecz Radwańska-Williams schodzi na drugi plan wobec sukcesu Andy'ego Murraya. Szkot jako pierwszy reprezentant Wielkiej Brytanii od 74 lat wystąpi w londyńskim finale, bowiem w 1938 roku udało się to Bunnemu Austinowi. Dwa lata wcześniej gospodarze świętowali ostatni triumf swojego zawodnika, a był nim Fred Perry.
"Pewnie Murray nie wygra jutro z najlepszym tenisistą ostatnich lat, a być może w całej historii, bo Federer na swojej trawie wydaje się nie do zatrzymania. Pewnie Radwańskiej nie uda się powstrzymać Sereny, szczególnie gdy jest chora. Ale wimbledońskie korty widziały już niejeden cud. Być może będziemy świadkami kolejnych" - powiedziała Martina Navratilova w sobotę rano w studiu telewizji BBC.
Skomentuj artykuł