W konflikcie na Ukrainie agresorem jest Putin
Stu niemieckich ekspertów ds. Europy Wschodniej potępiło prezydenta Rosji Władimira Putina jako agresora w konflikcie na Ukrainie. To reakcja na wcześniejszy list intelektualistów obarczających Zachód odpowiedzialnością za kryzys w kontaktach z Moskwą.
"W tej wojnie jest jednoznaczny agresor i jasno zdefiniowana ofiara" - piszą sygnatariusze odezwy opublikowanej w sobotę przez niemiecki dziennik "Die Welt".
Zdaniem naukowców zajmujących się problematyką Europy Wschodniej słabe strony systemu politycznego na Ukrainie nie mogą służyć Kremlowi jako "uzasadnienie rosyjskiej aneksji Krymu i interwencji we wschodniej Ukrainie".
Rosja - wskazując na rzekome zagrożenie ze strony Zachodu - prowadzi "hybrydową wojnę" na terenie Zagłębia Donieckiego, której ofiarą padły tysiące zabitych, okaleczonych, cierpiących na traumę i wypędzonych - czytamy w odezwie.
Sygnatariusze apelu podkreślają, że zachodnia polityka wstrzemięźliwości i dialogu z Rosja nie przynosi żadnych rezultatów. Przypominają wcześniejsze konflikty w Gruzji i Mołdawii. Polemizują z tezą, że Rosjanie boją się przyjęcia Ukrainy i Gruzji do NATO, przytaczając dane sondażowe z 2008 roku, z których wynika, że tylko ok. 3 proc. Rosjan uznawało wówczas ten problem za główne niebezpieczeństwo. W obiegu w Niemczech są "półprawdy, z których niektóre można uznać za szkalowanie narodu ukraińskiego" - piszą niemieccy eksperci.
Jak podkreślają, niemiecka polityka wobec Europy Wschodniej powinna opierać się na "doświadczeniu, wiedzy o faktach i wynikach analiz, a nie na patosie, pomijaniu historii i uogólnieniach". "Nikt nie chce militarnej konfrontacji z Rosją, ani zerwania dialogu z Kremlem" - zapewniają autorzy listu. Nie można jednak poświęcić terytorialnej integralności Ukrainy, Gruzji i Mołdawii na ołtarzu "wstrzemięźliwości" niemieckiej (i austriackiej) polityki wobec Rosji - czytamy w apelu.
Eksperci wzywają ponadto do "przeciwstawienia się eksportowi antyliberalnych idei społecznych Kremla do Unii Europejskiej".
Autorzy apelu przypominają, że Ukraina straciła w latach 1941-1944 co najmniej 5 mln obywateli. Ponad 2 mln Ukraińców zostało deportowanych do Niemiec jako robotnicy przymusowi. 4 mln Ukraińców walczyło w szeregach Armii Czerwonej z III Rzeszą. "Szczególnie Niemcy nie mogą zamykać oczu w sytuacji, gdy chodzi o suwerenność postsowieckiej republiki, czy wręcz o istnienie państwa ukraińskiego" - piszą niemieccy eksperci.
Tydzień temu ukazał się list otwarty 60 intelektualistów, polityków oraz przedstawicieli biznesu i kultury. Jego sygnatariusze ostrzegli przed groźbą wojny z Rosją i zaapelowali do władz Niemiec o zainicjowanie polityki odprężenia i dialogu z Moskwą. List podpisali m. in. były prezydent Niemiec Roman Herzog, reżyser Wim Wenders, naukowiec Ernst Ulrich von Weizsaecker, były kanclerz Gerhard Schroeder, pisarze Ingo Schulze i Christoph Hein oraz aktorzy Hanna Schygulla i Mario Adorf.
Sygnatariusze listu wytykają Zachodowi, że rozszerzył swoje granice na Wschód, nie pogłębiając równocześnie współpracy z Moskwą, co musiało zostać odebrane przez Rosję jako zagrożenie. Przestrzegają niemieckich polityków, by nie tworzyli "obrazu wroga" i nie obarczali odpowiedzialnością za konflikt tylko jednej strony - Rosji. Domagają się ponadto, by media zachowały obiektywizm, nie demonizując poszczególnych narodów. Każdy znający się na polityce zagranicznej dziennikarz powinien zrozumieć obawy Rosjan, gdy NATO zaprosiło w 2008 roku Gruzję i Ukrainę - czytamy w liście. Ostrzegają, żeby "nie wypychać" Rosji z Europy.
Skomentuj artykuł