"Wdowy smoleńskie" spotkały się z Polonią

(fot. Luxo / wikipedia.pl / CC BY-SA 3.0)
PAP / wm

Z Polonią metropolii nowojorskiej spotkały się w weekend wdowy po ofiarach katastrofy smoleńskiej, Krystyna Kwiatkowska i Dorota Skrzypek. Spotkaniom towarzyszyły prezentacje na temat tragedii z 10 kwietnia 2010 roku.

Wdowy po generale Bronisławie Kwiatkowskim i prezesie Narodowego Banku Polskiego Sławomirze Skrzypku z rozżaleniem mówiły o przebiegu śledztwa w sprawie katastrofy, a także o postawie władz RP wobec rodzin osób, które zginęły przed dwoma laty pod Smoleńskiem.

W trakcie niedzielnego spotkania w wypełnionym po brzegi audytorium Centrum Polsko-Słowiańskiego (CPS) na Greenpoincie Dorota Skrzypek podkreślała, że wbrew wcześniejszym zapewnieniom w sekcji zwłok ofiar uczestniczyli tylko lekarze rosyjscy. Zakwestionowała wyjaśnienia władz polskich, które odmawiają ze względów sanitarnych przeprowadzenia kolejnych ekshumacji. Skrzypek krytykowała argumenty b. minister zdrowia Ewy Kopacz, która usiłowała tłumaczyć decyzję tym, że nikt nie wystąpił do niej o to na piśmie. Zwracała też uwagę na duże nieścisłości w niekompletnej - jej zdaniem - dokumentacji.

DEON.PL POLECA

Według wdowy po prezesie NBP prokuratura w Warszawie nie może wielu rzeczy uczynić, gdyż nie ma wszystkich niezbędnych materiałów dotyczących katastrofy. - Także my nie możemy wszystkiego mówić, bo obowiązuje nas tajemnica śledztwa - dodała Skrzypek.

Krystyna Kwiatkowska wyraziła zdziwienie, że 15 sierpnia 2010 r., w kilka miesięcy po katastrofie, podczas uroczystości Święta Wojska Polskiego nie było dla uhonorowania zmarłych minuty ciszy ani nikt nie wspomniał o generałach, którzy zginęli w samolocie. Była zaszokowana - jak to określiła - brakiem taktu ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, który powiedział, że jej mąż "ma (na cmentarzu) bardzo ładne miejsce i ogląda cały Kraków z góry".

- Dlaczego tak się dzieje, że my, żony generałów, musimy jeździć po świecie, by zadbać o honor Wojska Polskiego? - pytała. Była też zaskoczona, że jej mąż, który zginął w katastrofie, nie był przez MON ubezpieczony.

Pytana przez PAP o cel swej wizyty w USA Kwiatkowska powiedziała, że nie może się pogodzić z kłamstwami, które mają miejsce w Polsce na temat tragedii smoleńskiej.

- Bardzo dużo jest wątpliwości, które zgłaszamy, a nasz rząd nie chce tego słuchać, lekceważy nas - powiedziała. Mówiła też, że przybyła do USA, by wesprzeć profesora Wiesława Biniendę, który podczas spotkania opowiadał o swoich badaniach podważających ustalenia raportów MAK oraz komisji Jerzego Millera.

Binienda, doktor inżynierii mechanicznej na Wydziale Inżynierii Cywilnej Uniwersytetu Akron w stanie Ohio, przedstawił zgromadzonym analizę uderzenia samolotu w brzozę o grubości 44 centymetrów. W oparciu o przeprowadzone wcześniej symulacje wykazywał m.in., że gdyby doszło do takiego uderzenia lewym skrzydłem, drzewo musiałoby się rozłamać na dwie części, a samolot mógłby ze zniszczoną krawędzią przednią lecieć dalej.

Zgodnie z wszelkim prawdopodobieństwem, zaznaczył profesor, skrzydło Tu-154 urwało się dopiero w odległości 70 metrów za drzewem, na wysokości co najmniej 26 metrów. - Tak się składa, że dwa drgnięcia przyspieszenia w raporcie MAK zgadzają się z miejscem urwania skrzydła, które ja przewiduję, a co nastąpiło w niecałą sekundę, czyli 70 metrów za brzozą - wyjaśniał naukowiec.

Także zdaniem reprezentującej rodziny smoleńskie mecenas Marii Szonert-Biniendy śledztwo smoleńskie przeprowadzono nierzetelnie. Jak twierdziła, przede wszystkim teza o błędzie pilota została narzucona z góry, a standardy dochodzenia w sprawie wypadków lotniczych zostały pogwałcone. Za nieprawdziwe i niewłaściwe uznała konkluzje wynikające z wadliwego - jej zdaniem - śledztwa.

Zgromadzona w sali CPS publiczność przyłączała się do krytyki władz RP za niewłaściwe prowadzenie dochodzenia i niezrozumiałą wiarę w wyjaśnienia władz rosyjskich. Demonstrowano oburzenie, że w sprawie katastrofy nie zajęło stanowiska NATO. Padały też apele o mobilizację Amerykanów polskiego pochodzenia o mocniejsze naciski na ustawodawców w USA, by doprowadzili do śledztwa z udziałem międzynarodowych ekspertów.

Uczestnicy spotkania zgotowali owację na stojąco zarówno wdowom po ofiarach katastrofy, jak też autorom prezentacji.

- Jestem wzruszona reakcją Polonii i wszystkimi działaniami, które podejmowała już wcześniej, po katastrofie smoleńskiej. Przyjechałam m.in. po to, by Polonii w Nowym Jorku w imieniu rodzin smoleńskich z całego serca podziękować za ich zaangażowanie - powiedziała PAP Dorota Skrzypek.

Podobne spotkanie Krystyny Kwiatkowskiej, Doroty Skrzypek, profesora Wiesława Biniendy i mecenas Marii Szonert-Biniendy odbyło się, także z udziałem tłumów, w Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark w stanie New Jersey. Inicjatorami spotkań był Klub "Gazety Polskiej" na Greenpoincie oraz Kongres Polonii Amerykańskiej w New Jersey.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Wdowy smoleńskie" spotkały się z Polonią
Komentarze (9)
A
AP
30 kwietnia 2012, 20:32
Nie jestem fachowcem, więc się nie będę wypowiadał, ale chciałbym, żeby fachowcy się wypowiedzieli. A sam się pytam dlaczego nie dopuszczono de sekcji Beiden - patologa z USA? Najpierw proszono rodziny o wskazanie specjalisty, a jak go wskazały, to mu odmówiono udziału (tak przynajmniej mówił Cymański)... Partactwo, gra, kpiny, czy co? Decyzje o niedopuszczeniu zapadła na szczeblu rządowym (minister zdrowia). Wszędzie na świecie dopuszcza się do udziału w sekcji lekarza wskazanego przez rodzinę. Może z tym wszędzie to przesadziłem. W Rosji, Białorusi czy Korei Płn byłby z tym problem...
L
leszek
30 kwietnia 2012, 17:41
W żadnym kraju na świecie się nie dopuszcza osób z zewnątrz do dochodzeń prokuratorskich tylko dlatego, że ktoś sobie tego głęboko życzy. Poza tym - nie rozumiem. Niby w Polsce nie ma specjalistów z zakresu medycyny sądowej i patologii i trzeba jakiegoś patologa celebrytę z Ameryki ? 
D
de
30 kwietnia 2012, 15:39
Nie jestem fachowcem, więc się nie będę wypowiadał, ale chciałbym, żeby fachowcy się wypowiedzieli. A sam się pytam dlaczego nie dopuszczono de sekcji Beiden - patologa z USA? Najpierw proszono rodziny o wskazanie specjalisty, a jak go wskazały, to mu odmówiono udziału (tak przynajmniej mówił Cymański)... Partactwo, gra, kpiny, czy co?
D
d
30 kwietnia 2012, 15:39
Nie jestem fachowcem, więc się nie będę wypowiadał, ale chciałbym, żeby fachowcy się wypowiedzieli. A sam się pytam dlaczego nie dopuszczono de sekcji Beiden - patologa z USA? Najpierw proszono rodziny o wskazanie specjalisty, a jak go wskazały, to mu odmówiono udziału (tak przynajmniej mówił Cymański)... Partactwo, gra, kpiny, czy co?
L
leszek
30 kwietnia 2012, 14:48
 Poza tym, to doktor Binienda nigdy nie był na miejscu katastrofy, nie robił pomiarów brzozy, nie robił pomiarów wraku samolotu, nie jest specjalistą od katastrof lotniczych. To co robi doktor Binienda to wyłącznie jakieś teoretyczne spekulacje oparte na jakichś wyobrażeniach i abstrakcyjnych modelach.
L
leszek
30 kwietnia 2012, 14:40
Każdy może ściągnąć symulację doktora Biniendy i sobie popatrzeć. Ale jak popatrzy to łatwo zauważy, że tam nie ma żadnych liczb, pomiarów, zwymiarowania, naprężeń - jest tylko zewnętrzne odwzorowanie skrzydła i jakaś dynamiczna symulacja ruchu. Nie widać także, żeby doktor Binienda odwzorował wewnętrzną konstrukcję skrzydła, co ma przeciez zasadnicze znaczenie. Skrzydło (nawet największych samolotów) to ożebrowanie pokryte blachą - jak ktoś kiedykolwiek robił modele szybowców to wie o doskonale o co chodzi. Jak ktoś kiedykolwiek lecial samolotem i miał okno nad skrzydłem, to przeciez może zobaczyć płaty blachy połączone nitami, ruchome klapy - widziałem wielokrotnie. Na symulacji doktora Biniendy tego nie ma, tam skrzydło to jednolita konstrukcja. Tam nawet nie jest odwzorowane pod jakim kątem skrzydło uderza w brzozę, jakby samolor leciał zupełnie poziomo. A przecież samolot w momencie uderzenia się wznosił, więc mógł także uderzyć w złomek dolną powierzchnią tylnej cześci skrzydła. Doktor Binienda może otrzymał nagrody, ale na pewno nie za rekonstrukcję zderzenia samolotu z brzozą. Może doktor Binienda ma rację. może nie ma racji, ale dopóki dokładnie nie ujawni swojego warsztatu, jakie konkretnie dane do tej symulacji wprowadził, to prezentuje tylko obrazki i nic więcej i głosi stwierdzenia niemożlwe do udowodnienia ani do obalenia, po prostu niepodlegające żadnej logicznej weryfikacji.
G
Groszek
30 kwietnia 2012, 12:56
Wiesław Binienda otrzymał niedawno prestiżową nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierii Lądowej ASCE w kategorii "za wybitny wkład techniczny" m.in. w dziedzinie rozwoju najnowocześniejszych konstrukcji kosmicznych z zastosowaniami w inżynierii lądowej. Nagrodę przyznano w czasie międzynarodowej konferencji konferencja "Earth and Space" (Ziemia i Kosmos) w Pasadenie organizowanej przez ASCE. Odbywa się ono co dwa lata i jest najważniejszym na świecie spotkaniem naukowców zajmujących się technologią lotniczą i kosmiczną. Tematem tegorocznej konferencji była "inżynieria środowiska ekstremalnego". Prof. Wiesław Binienda wygłosił tzw. wykład kluczowy i zaprezentował swoje wyniki symulacji katastrofy smoleńskiej. Wiesław Binienda ukończył studia wyższe na Wydziale Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej w 1980 roku. Rozpoczął tam studia doktoranckie, ale z powodu działalności w "Solidarności" został zmuszony do emigracji i ostatecznie doktoryzował się na amerykańskim uniwersytecie Drexel w Filadelfii. Obecnie pracuje na Uniwersytecie w Akron (stan Ohio) i jest dziekanem Wydziału Inżynierii Lądowej. Specjalizuje się w inżynierii materiałowej, metodach obliczeniowych w fizyce ciała stałego i ich zastosowaniach w lotnictwie i astronautyce. Jest autorem kilku książek i ponad stu artykułów naukowych oraz redaktorem naczelnym pisma "Journal of Aerospace Engineering", kwartalnika naukowego ASCE. Należy do kilku innych prestiżowych amerykańskich organizacji technicznych. Jest także laureatem kilkunastu nagród przyznawanych za osiągnięcia naukowe. W 2008 r. Amerykańsko-Polskie Towarzystwo Techniczne uznało go za jednego z najbardziej zasłużonych naukowców amerykańskich polskiego pochodzenia. Binienda współpracuje z NASA, głównie z ośrodkiem Glenn w Cleveland. Jego modele komputerowe zderzeń wysokich prędkości były wykorzystywane przez NASA podczas badania przyczyn katastrofy promu Columbia.
30 kwietnia 2012, 12:33
1. Kim są te panie, że ich prywatną podróż opisuje PAPka? 2. Binienda jest hochsztaplerem, a nie naukowcem. Żaden  naukowiec nie podejmie się analiz i symulacji bez wcześniejszego zgromadzenia odpowiednich danych i informacji. Skrzydło mogło zostać urwane przy zderzeniu z brzozą, dowodzi tego film, na którym amerykański bombowiec (zezłomowany) użyto do eksperymentu, w którym ten bombowiec uderzył skrzydłem w 2 drewniane słupy. Słup, w który uderzył końcówką skrzydła odciął to skrzydło. Natomiast drugi słup, w któy uderzyło skrzydło bliżej kadłuba, został łamany, ale zniszczenie skrzydła w tym miejscu było poważne. Widać odpadające poszycie i łamiące się dźwigary w skrzydle.
L
leszek
30 kwietnia 2012, 12:12
Pytanie tylko, czy doktor Binienda w końcu ujawnił na jakiej podstawie wyciągnął takie wnioski. Samą prezentację (wykonaną za pomocą programu LS-Dyna) można ściągnąc ze strony pana Biniendy, ale pytanie podstawowe jakie parametry doktor Binienda wprowadził aby uzyskać co uzyskał. To tak jakby ktoś twierdził, że wyszło mu 10 i to jest prawda, ale nie podał co liczy i jakie składniki się składają na tę sumę. Dopóĸi doktor Binienda nie ujawni swojego warsztatu (czego nie czyni), to te wywody są niemozliwe do obalenia ani udowodnienia, po prostu nie podlegają żadnej logicznej weryfikacji, bo nie ma czego weryfikować. Tego typu prezentacje i symulacje to może przeprowadzić każdy pasjonat, wystarczy ściagnąc program i posłuzyć sie gotowymi przykładami. Nie są także potrzebne żadne "superkomputery" z NASA, to można zrobić na dowolnym domowym sprzęcie.