Węgry: Fidesz szykuje się do wygranej
Na Węgrzech rozpoczyna się w sobotę kampania przed zaplanowanymi na 6 kwietnia wyborami parlamentarnymi, w których rządzący prawicowy Fidesz będzie zabiegał o utrzymanie władzy przez kolejną kadencję. W przekonaniu ekspertów nic nie zagraża jego wygranej.
Sondaże przedwyborcze są zgodne: Fidesz ma zdecydowaną przewagę nad rywalami. Według styczniowego badania instytutów Median i Szazadveg na partię tę chce głosować ponad połowa wyborców, zdecydowanych co do swoich preferencji - o mniej więcej 20 pkt. proc. więcej niż na opozycyjną koalicję Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSzP) i Ruchu Wyborczego "Razem 2014" .
Sondaż instytutu Nezoepont wykazał, że centroprawicowa koalicja Fidesz-Chrześcijańsko-Demokratyczna Partia Ludowa (KDNP) może liczyć na 127 mandatów w 199-osobowym (zgodnie z nową ordynacją wyborczą) parlamencie, opozycyjna koalicja - na 60, a skrajnie prawicowy Jobbik - na 12.
Według Szazadveg szanse na wejście do parlamentu ma jeszcze opozycyjna lewicowa partia zielonych Polityka Może Być Inna, która w styczniowym sondażu po raz pierwszy przekroczyła wymagany próg wyborczy 5 proc. Nie potwierdzają tego jednak na razie inne sondaże.
Wśród najpopularniejszych polityków także zdecydowanie dominują członkowie Fideszu: pierwsze miejsce w zestawieniu Medianu zajmuje prezydent Janos Ader, drugie premier Viktor Orban, a trzecie szef frakcji parlamentarnej Fideszu Antal Rogan. W pierwszej dziesiątce znalazł się tylko jeden polityk opozycji: szef MSzP Attila Mesterhazy - na 9. pozycji.
Węgierscy eksperci zapytani przez PAP uważają, że kampania wyborcza niewiele może zmienić w tych preferencjach.
"Nie liczę na zmianę poparcia dla partii. Jest ono od miesięcy zasadniczo niezmienne. Można sobie wyobrazić mniejsze modyfikacje, ale przewaga partii rządzących wśród zdecydowanych wyborców jest tak duża, że drobne zmiany nie wpłyną w istocie na wynik wyborów" - powiedział analityk Szazadveg Tamas Lanczi.
Zgadza się z nim szefowa Węgierskiego Instytutu Progressziv Kornelia Magyar. Dodaje przy tym: "Oczywiście nie można też wykluczyć takiego scenariusza, że w najbliższych tygodniach wybuchnie jakaś nośna społecznie, czytelna dla wyborców afera, która zainteresuje lub dotknie wiele osób, choć takie prawdopodobieństwo jest niewielkie".
"Partie, które dostały się do parlamentu w 2010 r., utrzymały dotychczasowe poparcie i dlatego stawką obecnych wyborów jest przede wszystkim to, czy Fideszowi uda się ponownie zdobyć 2/3 miejsc" - podkreśla Lanczi.
Choć kampania oficjalnie rozpoczyna się dopiero w sobotę, większość partii już przedstawiła swoje programy wyborcze i zasygnalizowała wiodące tematy.
Fidesz idzie do wyborów pod hasłami związanymi z gospodarką: zwraca uwagę na uchwalone przez parlament obniżenie cen gazu, energii elektrycznej i ogrzewania, na spadek bezrobocia - z 11,6 proc. do 9,1 proc. w ciągu ostatniego roku, na poprawę wskaźników ekonomicznych i stanu budżetu (np. wzrost PKB o 1 proc. wobec spadku w 2012 r., a także na spadek inflacji do 1,7 proc. z najwyższych w UE 5,7 proc. w 2012 czy deficyt budżetowy poniżej 3 proc. PKB).
"Ich przesłanie jest takie, że w ciągu czterech lat uratowali kraj przed grożącą mu w 2010 r. niewypłacalnością" - podsumowuje w rozmowie z PAP Tamas Lanczi.
Opozycja prezez całą kadencję zarzucała rządowi aroganckie wykorzystywanie faktu posiadania ponad 2/3 miejsc w parlamencie do zmiany konstytucji i podkopywanie zasad demokracji.
Ostatnio tematem numer 1 podnoszonym przez opozycję jest podpisanie przez władze węgierskie kontraktu z Rosją na rozbudowę jedynej węgierskiej elektrowni atomowej w Paks, zgodnie z którym Rosja udzieli na sfinansowanie inwestycji kredytu do 10 mld euro. Krytycy zarzucają premierowi Viktorowi Orbanowi, że uczyniono to bez przetargu oraz że, gdy sam był w opozycji, sprzeciwiał się przyjmowaniu "pragmatycznej" - jak to teraz nazywa - postawy wobec Rosji.
"Choć węgierscy wyborcy z przyczyn historycznych (kadarowski gulaszowy komunizm) kierują się przede wszystkim kwestiami materialnymi, to na mniej świadomym poziomie duże znaczenie ma tożsamość, możliwość emocjonalnego utożsamienia się z partią" - podkreśla w rozmowie z PAP Kornelia Magyar. Według niej doświadczenie pokazuje, że właśnie kwestie symboliczne są w stanie zmobilizować społeczeństwo do dużych wystąpień społecznych.
W sprawie elektrowni w Paks nie doszło jednak na razie do masowych protestów. Według sondaży Medianu i instytutu Nezoepont większość Węgrów jest za rozbudową elektrowni, choć badanie Medianu wykazało przy tym, że nie podoba im się, iż inwestycja ma być zrealizowana przez rosyjską firmę i za rosyjski kredyt.
Szanse opozycji osłabia przekonanie wyborców o skorumpowaniu polityków MSzP. Ostatnio umocniła je kolejna afera: wieść o tym, że wiceszef MSzP Gabor Simon ma na koncie w Austrii milion dolarów, których nie zgłosił w oświadczeniu majątkowym. Choć Simon zrezygnował z członkostwa w partii to - według Lancziego - ożywiło to wrogie socjalistom nastroje, które doprowadziły do ich klęski w 2010 r. w wyborach, po dwóch kadencjach rządów.
Skomentuj artykuł