Włoski lekarz: tam, gdzie człowiek nie może już nic zrobić, potrzebujemy Boga
"6 dni nie było mnie w domu, nie wiem kiedy ostatnio jadłem" - pisze w swoim wzruszającym świadectwie medyk z Lombardii.
Na Facebooku "True Love in Jesus" pojawił się wpis włoskiego lekarza. Mężczyzna opowiada w nim m.in. o tym, jak jego życie zmieniło się po poznaniu 75-letniego duchownego. Przeczytajcie:
„Piękne świadectwo, które może nas bardziej zmotywować do modlitwy i wspierania wszystkich naszych braci, którzy są na polu bitwy, aby przynieść zbawienie tym, którzy umierają.
Iulian Urban, 38 letni lekarz z Lombardii:
"Nigdy, w najciemniejszych koszmarach, nie wyobrażałem sobie, że mogę zobaczyć i doświadczyć tego, co dzieje się tutaj w naszym szpitalu od trzech tygodni. Koszmar płynie, rzeka staje się coraz większa. Na początku było trochę, potem dziesiątki a potem setki a teraz nie jesteśmy już lekarzami tylko sortownikami na taśmie, którzy decydują kto ma żyć a kogo należy odesłać do domu na śmierć, nawet jeśli ci wszyscy ludzie płacili podatki we Włoszech.
Jeszcze dwa tygodnie temu ja i moi koledzy byliśmy ateistami. Jesteśmy lekarzami i normalne było dla nas, że nauka wyklucza obecność Boga. Ja zawsze śmiałem się z rodziców chodzących do kościoła.
Dziewięć dni temu przyszedł do nas 75-letni duchowny, miał poważne problemy z oddychaniem. Był miłym człowiekiem. Miał przy sobie Biblię, którą czytał umierającym i trzymał ich za ręce.
Wszyscy byliśmy zmęczeni, zniechęceni, psychicznie i fizycznie, jednak kiedy tylko mieliśmy czas to szliśmy go posłuchać.
Teraz musimy przyznać, że my, jako ludzie, sięgnęliśmy naszych granic i nic więcej nie możemy zrobić, a z każdym dniem umiera coraz więcej ludzi. Moich dwóch kolegów zginęło, wielu jest zarażonych.
Uświadomiliśmy sobie, że tam, gdzie człowiek nie może już nic zrobić potrzebujemy Boga i zaczęliśmy prosić Go o pomoc kiedy tylko mamy kilka wolnych minut. Rozmawiamy ze sobą i nie możemy uwierzyć, że jako ateiści teraz każdego dnia prosimy Pana, aby pomógł nam opiekować się chorymi. […]
6 dni nie było mnie w domu, nie wiem kiedy ostatnio jadłem i zdaję sobie sprawę z mojej bezwartościowości na tej ziemi i chcę poświęcić swój ostatni oddech na pomoc innym. Cieszę się, że wróciłem do Boga teraz, gdy otacza mnie cierpienie i śmierć moich bliskich.”
Skomentuj artykuł