Jak pisze Reuters, przed niektórymi lokalami wyborczymi w stolicy kraju Harare już przed świtem zaczęły ustawiać się długie kolejki. Przebieg wyborów monitoruje kilka tysięcy obserwatorów m.in. z UE i USA. Głosujący mają nadzieję, że wybory przyniosą poprawę sytuacji gospodarczej w kraju - zaznacza Reuters.
Obecny prezydent, zbliżony do armii i sił bezpieczeństwa Emmerson Mnangagwa doszedł do władzy w listopadzie 2017 roku, gdy Mugabe ustąpił pod presją wojska i swojej własnej partii po 37 latach rządów. Ustalono wtedy, że Mnangagwa, który pełnił funkcję wiceprezydenta, zastąpi Mugabego do końca kadencji.
W wyborach prezydenckich 75-letni Mnangagwa startuje jako kandydat rządzącego Afrykańskiego Narodowego Związku Zimbabwe - Frontu Patriotycznego (ZANU-PF) i jest faworytem; oczekuje się, że zwycięży w pierwszej turze, gdyż opozycja jest osłabiona po śmierci w lutym swego przywódcy Morgana Tsvangiraia z Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC).
Głównym konkurentem Mnangagwy jest 40-letni prawnik i pastor Nelson Chamisa, który stanął na czele opozycyjnej MDC kilka miesięcy temu. Chamisa cieszy się popularnością wśród młodych, bezrobotnych wyborców, niezadowolonych z wieloletnich rządów ZANU-PF. W razie wygranej Chamisa, który rozpoczął polityczną karierę w wieku 25 lat, mógłby stać się najmłodszym przywódcą Zimbabwe w historii. Chamisa obiecuje odbudowę państwowej gospodarki, jednak krytycy zwracają uwagę, że część jego obietnic jest wygórowana - polityk planuje na przykład budowę superszybkiej kolei i zorganizowanie w Zimbabwe Igrzysk Olimpijskich.
94-letni Mugabe wyraził w niedzielę poparcie dla Chamisy i wskazał, że odda głos na kandydata innego niż Mnangagwa. "Nie mogę głosować na tych, którzy mnie dręczyli" - podkreślił.
Łącznie w wyborach prezydenckich startuje ponad 20 kandydatów. W wyborach parlamentarnych głosujący mogą wybierać spośród reprezentantów prawie 130 partii. W poniedziałek odbywają się też wybory lokalne. Prawie połowa osób uprawnionych do głosowania do ludzie młodzi, poniżej 35. roku życia.
Są to pierwsze od 20 lat wybory w Zimbabwe, w których nie będą startować dwie najsilniejsze osobowości tamtejszej polityki - Mugabe i Tsvangirai. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad połowy głosów, druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 8 września.
"To krytyczny moment w procesie demokratycznym w Zimbabwe" - oceniła Ellen Johnson Sirleaf, była prezydent Liberii, monitorująca poniedziałkowe wybory. "Dzisiejsze głosowanie daje możliwość zerwania z przeszłością" - dodała.
Skomentuj artykuł