Zmarł Polak, który przebywał w stanie wegetatywnym w szpitalu w Plymouth

(fot. depositphotos.com)
PAP / df

O śmierci poinformowała rodzina.

W poniedziałek wieczorem szpital w Plymouth w południowo-zachodniej Anglii informował rodzinę, że stan mężczyzny - którego personalia z uwagi na dobro rodziny nie mogą być publikowane - znacząco się pogorszył.

R.S. - mieszkający od kilkunastu lat w Wielkiej Brytanii obywatel Polski w średnim wieku - trafił do szpitala w Plymouth po ataku serca w dniu 6 listopada 2020 r., w wyniku którego doszło do zatrzymania akcji serca, a jego mózg był pozbawiony tlenu przez co najmniej 45 minut. Początkowo znajdował się w śpiączce, później jego kondycja poprawiła do stanu wegetatywnego, ale według szpitala miał on niewielką szansę na przejście w stan minimalnej świadomości na niskim poziomie.

W związku z tym szpital wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne temu jednak były mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.

Żona R.S. uważała, że nie chciałby on być podtrzymywany przy życiu w takim stanie, a druga część rodziny argumentuje, że jako praktykujący katolik opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, aby jego życie zakończyło się w ten sposób.

15 grudnia brytyjski Sąd Opiekuńczy - specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji - uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry, jaka byłaby jego wola. Orzekł też, że podtrzymywanie życia mężczyzny nie byłoby w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, by do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.

Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie R.S. do Polski, co zaproponowała ta część jego rodziny, która chciała podtrzymywania mężczyzny przy życiu, ale na co nie zgadzała się jednak jego żona. Jak wyjaśniał sąd, wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej uwłaczające godności niż odłączenie aparatury.

Mimo że część rodziny R.S. przedstawiła dowody mające, jej zdaniem, pokazywać, że stan mężczyzny się poprawił, obie decyzje - o zgodzie na odłączenie aparatury i braku zgody na jego przetransportowanie do Polski - zostały później podtrzymane przez sąd. Ta sama część rodziny dwukrotnie zwracała się także do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który jednak najpierw nie przyjął skargi ze względów proceduralnych, a potem z powodów merytorycznych.

Wskutek przedstawionych nowych dowodów i prób odwoływania się od pierwotniej decyzji mężczyźnie łącznie cztery razy odłączano rurki, którymi był odżywiany i nawadniany (za pierwszym razem także aparaturę wspomagającą oddychanie, ale okazało się, że był on w stanie oddychać samodzielnie), po czym trzy razy je z powrotem przyłączono.

Równolegle od kilku dni trwały intensywne zabiegi sądowe i dyplomatyczne ze strony polskiej w celu sprowadzenia R.S. do Polski. Działania w tej sprawie podejmowali m.in. minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski i rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.

Ponadto w zeszłym tygodniu Prokuratura Okręgowa w Warszawie złożyła wniosek o całkowite ubezwłasnowolnienie R.S., a Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł o zabezpieczeniu postępowania poprzez wyrażenie zgody na przetransportowanie mężczyzny na terytorium Polski. Także w zeszłym tygodniu do konsulatu w Londynie został wysłany paszport dyplomatyczny dla R.S., co - gdyby strona brytyjska zgodziła się na przyznanie mężczyźnie statusu członka personelu dyplomatycznego - oznaczałoby jego wyłączenie spod jurysdykcji brytyjskiej.

 

Przeczytaj także:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zmarł Polak, który przebywał w stanie wegetatywnym w szpitalu w Plymouth
Komentarze (17)
AA
~Agnieszka Alapos
28 stycznia 2021, 08:17
Państwo którzy nie jesteście lekarzami i nie macie pełnej wiedzy na temat...proszę zachowajcie komentarze dla siebie.
MN
~Maria N.
28 stycznia 2021, 14:53
Tylko, że niektóre z tych komentarzy opierają się na tym, co powiedzieli: neurochirurdzy prof. Wojciech Maksymowicz z Budzika, dr Jacek Szczygielski a także prof. Jan Talar, który zrehabilitował kilkaset ludzi w śpiączce (z czego ok. 200 miało orzeczoną śmierć mózgową) i o. dr. n. med. Jacek M. Norkowski. Skoro Pani ucisza innych, to wypadałoby się przedstawić i ujawnić swoją wiedzę na ten temat.
KO
~Kt Oś
29 stycznia 2021, 13:58
@Maria N. Czy mogłaby Pani podesłać jakieś źródło potwierdzające, że któraś z tych osób miała orzeczoną śmierć mózgową? Na Wikipedii jest napisane tylko, że były to osoby w stanie śpiączki pourazowej. Z góry dziękuję.
MN
~Maria N.
29 stycznia 2021, 22:20
Najlepiej jest dotrzeć do źródła tzn. do książki pt.: Śpiączka mózgowa a tak zwana "śmierć mózgu" (opracowanej przez prof. Talara). Można ją wypożyczyć w Głównej Bibliotece Lekarskiej w Warszawie. Wikipedia nie jest tu dobrym źródłem. W jednym z wywiadów telewizyjnych prof. Talar podał znacznie większą liczbę osób przez siebie wybudzonych niż 300 (o ile dobrze pamiętam, liczba zrehabilitowanych z różnymi urazami mózgu dochodziła do tysiąca). O. dr Norkowski w wywiadzie udzielonym p. Marcie Brzezińskiej-Waleszczyk powiedział: „Powołuje się on [prof. Talar] na przypadki blisko 200 osób, które według orzeczeń lekarzy >>nie rokowały<<, więc próbowano wymusić na ich krewnych zgodę na pobranie narządów. [dalsza część cytatu niżej].
MN
~Maria N.
29 stycznia 2021, 22:20
Oczywiście, orzekano w tych przypadkach śmierć mózgową, a prof. Talar wyleczył i zrehabilitował te 200 osób - znaczną część z nich praktycznie w 100 proc., niektórzy mieli mniejsze ubytki w mózgu, inni większe. Z reguły, do prof. Talara trafiają bardzo ciężkie przypadki, które zaprezentował na wspomnianym sympozjum. Ja poznałem te osoby! Lekarze mówili ich rodzinom, że muszą się zgodzić na pobranie narządów. Przerażeni bliscy przybywają do prof. Talara, on wyciąga tych pacjentów ze szpitali, przywozi do kliniki pod respiratorem i rozpoczyna walkę o ich życie. Fenomenalna walka. System działał sprawnie, ale w tym momencie kliniki już nie ma. Prof. Talar ma jednak prawo upominać się o losy chorych” (https://www.fronda.pl/a/o-norkowski-dla-frondapl-smierc-mozgowa-wymyslono-po-to-aby-mozna-bylo-pobierac-narzady-do-transplantacji,31113.html).
MN
~Maria N.
29 stycznia 2021, 22:33
Wikipedia powtarza sformułowanie "śpiączka pourazowa" za prof. Talarem, a on tak zawsze mówi w wywiadach telewizyjnych (w filmach na youtube też), gdyż nie uznaje określenia "śmierć mózgowa". Są lekarze na świecie (w Polsce też), jak np. prof. Coimbra, którzy uważają, ze jest to termin prawny a nie medyczny, stworzony po to, aby rodzina zgodziła się na pobranie narządów. Prof. Talar i idący za nim inni rehabilitanci neurologiczni wiele osób w Polsce uratowali. W Budziku dla dorosłych w Olsztynie przywrócono światu 27 osób, w Budziku dziecięcym w Bydgoszczy ponad 80 osób. Prof. Talar rehabilituje obecnie w klinice koło Iławy.
KO
~Kt Oś
30 stycznia 2021, 21:10
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
DI
~Danuta i Wiesław Kapergren
27 stycznia 2021, 16:07
Jesteśmy do głębi poruszeni nieludzką bezdusznością angielskich lekarzy i brytyjskiego Sądu.To jest wprost nie do uwierzenia, żeby tacy ludzie istnieli, to naprawdę strasznie obrzydliwie.a poza tym jakie to prawo obowiązuje w Wielkiej Brytanii, żeby wręcz mordować ludzi ? Przecież to ich nic nie kosztowało, tylko odrobina współczucia serca wobec chorego człowieka, który jak było widać na zdjęciach płakał..a więc czuł i prosił w ten sposób o pomoc , o ratowanie mu życia. No zupełnie nie rozumiemy co to za podlece ci Anglicy.Nie uwzględnili nawet wszelkie starania Rządu Polskiego ,który za wszelką cenę pragnął ratować swojego obywatela. A polscy lotnicy walczyli za tych Anglii..i ginęli... To tylko tym wszystkim ludziom należy życzyć, aby znaleźli się w takiej sytuacji życiowej jak biedny Pan Sławomir. Danuta i Wiesław z Gdyni
JN
~jaro nowa
27 stycznia 2021, 10:16
Proszę zapoznać się z faktami to nie był stan wegetatywny tylko ograniczoną świadomość. Proszę się zapoznać na czym polega różnica!
S.
~Staszek .
27 stycznia 2021, 08:02
Nie zmarł, tylko w aposób okrutny został zamordowany przez zagłodzenie i brak wody. Do tego należy też dodać nieustanne zadawanie dodatkowych cierpień poprzez działania personelu medycznego. Wstyd i zbrodnia po pozorem tzw.prawa i tzw.dobra pacjęta.
MV
~Mr. Viewer
26 stycznia 2021, 21:56
Jak tylko ta sprawa nabrała rozgłosu to można było się spodziewać, że Brytyjczycy tym bardziej nie odpuszczą i będą chcieli dobić tego pacjenta. Dlaczego? Bo przy rozgłosie międzynarodowym to stało się już nie tylko kwestią moralności ale sprawą polityczną. Gdyby pozwolili Polakom przetransportować tego pacjenta do Polski i gdyby się okazało, że jednak da się go po jakimś czasie wybudzić to podważyłoby fundamenty tego prawodawstwa, które obecnie obowiązuje w Wielkiej Brytanii. To wtedy byłby dowód na to, że to co robią Brytyjczycy to jest zabijanie ludzi by tacy pacjenci ich mniej kosztowali pod płaszczykiem pozornej chęci zadbania o "godne odejście" pacjenta. Dlatego Brytyjczycy zrobili wszystko by ten pacjent zmarł i by nie dać mu szansy na ewentualne wybudzenie w Polsce - bo to zszargałoby ich wizerunek międzynarodowy.
MG
~mad gajwer
26 stycznia 2021, 21:13
Ten konlikt rodzinny jest intrygujący .
RR
~realny realista
26 stycznia 2021, 22:32
Miala juz jelenia.
MN
~Maria N.
26 stycznia 2021, 18:29
Prof. Maksymowicz z Budzika powiedział, że to nie tylko była eutanazja, co jest łagodnym określeniem, ale "barbarzyńskie morderstwo". Panu Sławomirowi podawano podskórnie płyn, który miał osłabiać pracę mózgu. Nasz rodak został zagłodzony na śmierć.
SS
~szczesliwy stary juz Slazak poza Polska
26 stycznia 2021, 18:07
Kiedys mowilo sie o wegetacji, nie orze nie sieje a zyje, mowiono na nich, niebieskie ptaszki, teraz mowi sie tak o chorych ludziach, robimy szalone postepy cywilizacyjne, nowa modernizacja mysli katolickiej. Jakie to smutne. Przezylem niedawno smierc mamy, miala 94 lata, dostala wylew, dla mnie nie byla w stanie wegetatywnym, walczylem do konca, nigdy bym sie nie zgodzil zeby ja odlaczyli. Pan Bog daje zycie i je zabiera.Dokad zmierzamy?
SS
~szczesliwy stary juz Slazak poza Polska
26 stycznia 2021, 17:57
Pamietam jako dziecko lata 50, wypadek autobusu pod Opolem, duzo zabitych po zderzeniu z pociagiem, jeden przezyl, byl nieprzytomny, walczyli komunisci o jego zycie, nawet Trybuna Opolska nie pisala ze byl w stanie wegetatywnym. Potem ten czlowiek ozyl. Bylem dzieckiem wtedy, lekarze oceniali ze ma mocne serce. Tak wtedy pisali, jakie serca my mamy teraz?Chrzescijanskie?? Wstyd, jestesmy gorsi od komunistow, oczywiscie nie wszyscy.