Z kart historii: Fair play ważniejsze od złota
Jest uznawany za najwybitniejszego polskiego reprezentanta tej dyscypliny. Choć aż pięciokrotnie startował w igrzyskach olimpijskich, medal zdobył tylko raz. 26 listopada 1956 roku w Melbourne oszczepnik Janusz Sidło sięgnął po srebro, choć był bliski zwycięstwa.
Na antypody jechał jako główny pretendent do mistrzostwa olimpijskiego. Po rzucie na odległość 79,98 (rekord olimpijski) w trzeciej serii objął prowadzenie w konkursie. Zmierzał pewnie po złoty medal, ale stracił go dzięki wspaniałemu gestowi fair play. Polak rzucał nowoczesnym, specjalnie zmodyfikowanym w celu uzyskiwania lepszych rezultatów oszczepem szwedzkiej marki Sandvik. W ostatniej serii rzutów postanowił pożyczyć swój sprzęt przyjacielowi ze sportowych aren - Egilowi Danielsenowi. Norwegowi - którego największym osiągnięciem było wcześniej 10. miejsce w mistrzostwach Europy - wyszedł rzut życia. Osiągnął odległość 85,71, pobił rekord świata i został sensacyjnym mistrzem olimpijskim. To było największy sukces Norwega, który później został jeszcze tylko wicemistrzem Europy.
Janusz Sidło w rzeczywistości na imię miał Reinhold. Pochodził z robotniczej śląskiej rodziny, a na świat przyszedł w Szopienicach - obecnie dzielnicy Katowic. Przygodę z lekkoatletyką rozpoczął w Chorzowie w 1948 roku. Oprócz wicemistrzostwa olimpijskiego dwukrotnie zdobywał złoty, a jeden raz brązowy medal mistrzostw Europy. W sezonie olimpijskim, 30 czerwca, jako drugi oszczepnik w historii przekroczył barierę 80 metrów, bijąc rekord świata rzutem na odległość 83,66.
Nie tylko wyniki, ale przede wszystkim długie lata utrzymywania formy sprawiły, że magazyn Track & Field News uznał go najlepszym lekkoatletą w historii. Dziennikarze amerykańskiej gazety docenili, że Sidło przez dwie dekady nie wypadł z rankingu dziesięciu najlepszych oszczepników świata. W Polsce zawodnik dwukrotnie został zwycięzcą plebiscytu Przeglądu Sportowego.
Janusz Sidło zmarł 2 sierpnia 1993 roku w Warszawie, w wieku 60 lat.


Skomentuj artykuł