Z nieco innej perspektywy
Piękna nasza Polska cała… chciałoby się zaśpiewać słowami starej pieśni, ale głos jakoś grzęźnie w gardle.
Nihil novi! Wiadomym jest przecież od dawna, że nie dla wszystkich Polska jest niepodległym, wolnym krajem, że dla niektórych jest zniewolona i dopiero trzeba ją na nowo odzyskać. Powstał więc nowy Ruch Narodowy, który ma obalić "republikę okrągłego stołu", opasano różańcem Sejm, przy śpiewach "Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie" - a jakże!
Żal, że w taki dzień nie potrafiliśmy świętować razem, wszyscy! Żal, że nasze dzieci patrząc na to nie za bardzo będą wiedzieć, o co chodzi. Niby święto - a tu zadyma, niby radość - a tu gonitwy, walki i bitwy podjazdowe z policją. I skąd młody człowiek ma odebrać lekcję patriotyzmu, kiedy nawet podczas wspólnego święta nie potrafimy zawiesić wszelkich animozji, nie potrafimy się cieszyć z tego co mamy?
To były pierwsze moje 11 listopada po 7 latach nieobecności w Polsce. Czułem nic, tylko zażenowanie i żal. Dziękuję jednocześnie Opatrzności, że mogłem przeżywać to święto także w innych miejscach, w innym czasie, że mogłem z innej perspektywy poczuć, czym może być patriotyzm. Mieszkając w Anglii mogłem poznać Polaków mieszkających tam od wojny, tych, którzy nie mogli do Ojczyzny wrócić, tych, którzy nie mieli do czego/kogo wrócić. Miałem ten zaszczyt przez parę lat akompaniować polskiemu chórowi w Nottingham, z którym na przykład koncert w katedrze w Southwell ku czci ofiar pomordowanych w Katyniu chyba na zawsze pozostanie w mej pamięci. Co ciekawe - kamienia i ziemi z Katynia nie chciał przyjąć żaden polski kościół, nie chciał przyjąć żaden katolicki kościół - przyjęła go dopiero anglikańska katedra w Southwell, w hrabstwie Nottinghamshire.
To te doświadczenia koncertów z polskim chórem, spotkania z Polonią z Nottingham czy Coventry - ludźmi wygnanymi z Polski, dziećmi Andersa, żołnierzami Sosabowskiego, to możliwość udziału w organizowanych corocznie obchodach Wszystkich Świętych na polskich grobach w Anglii, szczególnie na grobach polskich żołnierzy poległych w bitwie o Anglię, bardzo mocno dały poczuć, czym rzeczywiście jest Polska.
To szczególnie obchody Wszystkich Świętych, na grobach 9 polskich lotników z "krakowskiego" Dywizjonu 308 w Baginton (organizowane przez niezwykle oddanego sprawie proboszcza z Coventry ks. R. Szczodrowskiego), pozwalały poczuć dumę i prawdziwe umiłowanie Ojczyzny. Obchody, podczas których obok polskich sztandarów niesione są także brytyjskie, a młodzi brytyjscy żołnierze, oddając hołd poległym Polakom, mówią "We will always remember".
To tam, na obczyźnie, wśród tych wszystkich, o których napisałem (i których - z racji miejsca musiałem pominąć), wybrzmiewające głośno i dumnie słowa pieśni "Ojczyznę wolną pobłogosław Panie" powodowały niespotykane wzruszenie coś, czego będąc już tu, na miejscu, jakoś nie mogłem doświadczyć, widząc nieustające kłótnie o politycznej proweniencji. Wszędzie: na ulicy, w domach, w telewizji, w gazetach. Wydaje się, że nie ma już żadnej wspólnej sprawy, nie ma już "zbiorowego obowiązku", jest tylko własna wizja, własny interes - nieprzystające do siebie światy. Szkoda, wielka szkoda!
Skomentuj artykuł