Związkowcy z Opla wzywają do strajków
Organizacje pracowników niemieckich zakładów Opla wezwały do strajków ostrzegawczych we wszystkich zakładach spółki w Europie - poinformował szef rady zakładowej spółki Klaus Franz.
To reakcja załogi na decyzję właściciela spółki, amerykańskiego koncernu General Motors, który zrezygnował z planowanej sprzedaży 55 proc. udziałów w Oplu kanadyjskiemu konsorcjumMagna i rosyjskiemu Sbierbank.
- To ciężki dzień dla Opla - powiedział Franz, cytowany przez niemiecką agencję dpa.
Według niego strajki rozpoczną się w czwartek po południu w Niemczech i obejmą pozostałe zakłady Opla. Spółka zatrudnia 55 tysięcy ludzi, w tym 25 tysięcy w Niemczech. W skład GM Europe wchodzą również fabryka aut w Gliwicach oraz fabryka silników w Tychach.
Związkowcy z gliwickiej fabryki Opla nie znają szczegółowych przesłanek, dla których organizacje pracowników z niemieckich zakładów wezwały do strajku. Wiceszef Solidarności w gliwickim Oplu, Mirosław Rzeźniczek, zaznaczył, że nie zostały spełnione żadne warunki formalne, by do ewentualnego protestu mogło dojść także w Polsce.
- Organizacja strajku jest w polskim prawie obwarowana wieloma warunkami, wynikającymi z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. U nas nie jest nawet prowadzony taki spór i dlatego strajk raczej nie wchodzi w rachubę - powedział Rzeźniczek.
Dla gliwickich związkowców niejasne są także merytoryczne przesłanki do ewentualnego protestu. - Przeciwko komu mielibyśmy strajkować? Przeciwko zarządowi GM? Przeciwko Magnie? Przeciwko polskiemu rządowi - pytał szef "S" w gliwickiej fabryce. Zapowiedział, że związkowcy skontaktują się z przedstawicielami europejskiej rady pracowników Opla, aby zdobyć więcej informacji o sytuacji w Niemczech.
Rzeźniczek powtórzył swoje wcześniejsze opinie, że decyzję zarządu GM o niesprzedawaniu Opla kanadyjsko-rosyjskiemu konsorcjum Magny i Sbierbanku związkowcy z Gliwic przyjęli "z umiarkowanym optymizmem", ale jednocześnie ostrożnie. Jak mówią, przyszłość zakładu nadal jest niepewna. Magna - według związkowca - nie chciała dać gwarancji jego istnienia w dłuższym okresie, choć zagwarantowała to w innych europejskich zakładach.
- Dla nas nie ma znaczenia, kto jest inwestorem strategicznym, ważna jest przyszłość zakładu. A ta jest wciąż niepewna, choć obawy są mniejsze niż dotąd - ocenił Rzeźniczek.
Sytuacja Opla jest tematem środowego posiedzenia rządu federalnego Niemiec, który przez wiele miesięcy zabiegał o nowego inwestora dla zagrożonej bankructwem spółki oraz zdecydowanie preferował ofertę Magny i Sbierbanku.
- Postępowanie General Motors jest całkowicie nie do przyjęcia - oświadczył minister gospodarki Rainer Bruederle przed posiedzeniem rządu w Berlinie. - Oczekuję, że GM szybko przedstawi plany restrukturyzacyjne dla Opla. W żaden sposób nie można zaakceptować takiego traktowania pracowników Opla i to na osiem tygodni przed świętami Bożego Narodzenia - dodał.
Bruederle zapowiedział też, że rząd federalny będzie nalegał na zwrot kwoty 1,5 mld euro, które Opel otrzymał w ramach kredytu przejściowego po tym, jak zawarto wstępne porozumienia o sprzedaży spółki Magnie.
Natomiast członek rady pracowniczej zakładów Opla w Bochum Rainer Einenkel oświadzył, iż należy uczynić wszystko dla utrzymania miejsc pracy, a obietnica finansowej pomocy ze strony rządu federalnego i rządów krajowych obowiązuje nadal.
Tygodnik "Der Spiegel" podał na swoich stronach internetowych, że General Motors zamierza zwrócić Niemcom kredyt przejściowy do końca listopada. Według informacji "Spiegla", w nocy z wtorku na środę prezes GM Fritz Henderson miał na piśmie zapewnić o tym ministerstwo gospodarki w Berlinie.
- Decyzja GM to bezczelność wobec pracowników Opla - oświadczył socjaldemokratyczny premier landu Nadrenia-Palatynat Kurt Beck. W Kaiserslautern w tym kraju związkowym znajduje się jedna z czterech niemieckich fabryk spółki. Wyraził przypuszczenie, że na postanowienie amerykańskiego koncernu wpływ mieli przedstawiciele rządu USA.
Związkowcy i eksperci uważają, że General Motors nie będzie w stanie przeprowadzić restrukturyzacji spółki z własnych środków. Obawiają się zatem likwidacji części zakładów i masowych zwolnień. Według Franza, poważnie zagrożona jest sytuacja niemieckich fabryk w Bochum i Kaiserslautern oraz zakładów w belgijskiej Antwerpii.
Rada Dyrektorów General Motors uzasadniła swą decyzję "korzystną zmianą sytuacji na rynku" oraz strategicznym znaczeniem Opla i brytyjskiej marki Vauxhall dla koncernu. Według opublikowanego w nocy z wtorku na środę komunikatu dyrektora generalnego General Motors, Fritza Hendersona, koncern postanowił natomiast zrestrukturyzować Opla. Odpowiedni plan ma być wkrótce przedstawiony rządom Niemiec i "innych krajów".
W środę dyrekcja Opla w Ruesselsheim w Hesji opublikowała oświadczenie, w którym potwierdza stanowisko GM oraz zapowiada, że wyjaśnienie otwartych kwestii ma priorytetowe znaczenie. "Wszystkie strony będą działać w interesie przedsiębiorstwa, by zapewnić Oplowi dobrą przyszłość" - głosi komunikat spółki.
Skomentuj artykuł