Przyzwyczaiłem się już do takich deklaracji, więc nie ruszyło mnie wcale, gdy wybitny sportowiec, wielokrotny medalista, kończąc karierę, oświadczył dziennikarzom, że celem jego życia jest "dobrze się bawić".
Przyzwyczaiłem się już do takich deklaracji, więc nie ruszyło mnie wcale, gdy wybitny sportowiec, wielokrotny medalista, kończąc karierę, oświadczył dziennikarzom, że celem jego życia jest "dobrze się bawić".
Co robić, by nie popaść w szatańską pokusę samozbawienia, życia poza Bogiem i Jego wolą, a równocześnie poddawać się dynamice nieustannego procesu odnawiania relacji z Bogiem? Z wielu biblijnych odpowiedzi na to pytanie wybieramy przykład Dawida i Judasza.
Co robić, by nie popaść w szatańską pokusę samozbawienia, życia poza Bogiem i Jego wolą, a równocześnie poddawać się dynamice nieustannego procesu odnawiania relacji z Bogiem? Z wielu biblijnych odpowiedzi na to pytanie wybieramy przykład Dawida i Judasza.
Jednym z podstawowych, bardziej czy mniej jasno formułowanych założeń współczesnej kultury zachodniej jest przekonanie, że Bóg nie ingeruje (nie może ingerować) bezpośrednio w materialny świat, w ludzką historię. Rządzą się one bowiem swoim ścisłymi prawami, których poznanie jest domeną nauk empirycznych, a te z kolei nie znajdują miejsca dla boskich interwencji. Jednak chrześcijanie wierzą, że Bóg raz przynajmniej w historię zaingerował - w osobie i życiu Jezusa z Nazaretu.
Jednym z podstawowych, bardziej czy mniej jasno formułowanych założeń współczesnej kultury zachodniej jest przekonanie, że Bóg nie ingeruje (nie może ingerować) bezpośrednio w materialny świat, w ludzką historię. Rządzą się one bowiem swoim ścisłymi prawami, których poznanie jest domeną nauk empirycznych, a te z kolei nie znajdują miejsca dla boskich interwencji. Jednak chrześcijanie wierzą, że Bóg raz przynajmniej w historię zaingerował - w osobie i życiu Jezusa z Nazaretu.
Słowo "krzyż" najczęściej przywodzi na myśl cierpienie i śmierć. Takie są nasze pierwsze i często jedyne skojarzenia, gdy słyszymy: "Weź swój krzyż na ramiona". Myślimy wtedy: "muszę zaakceptować moje bóle, trudności, kłopoty, straty ...". Krzyż tak rozumiany trudno wtedy przeżywać jako narzędzie zbawienia, uzdrowienia, odrodzenia, gdyż budzi naturalny dla człowieka lęk, niechęć i opór. Tymczasem krzyż Chrystusa jest kluczem do Raju.
Słowo "krzyż" najczęściej przywodzi na myśl cierpienie i śmierć. Takie są nasze pierwsze i często jedyne skojarzenia, gdy słyszymy: "Weź swój krzyż na ramiona". Myślimy wtedy: "muszę zaakceptować moje bóle, trudności, kłopoty, straty ...". Krzyż tak rozumiany trudno wtedy przeżywać jako narzędzie zbawienia, uzdrowienia, odrodzenia, gdyż budzi naturalny dla człowieka lęk, niechęć i opór. Tymczasem krzyż Chrystusa jest kluczem do Raju.
o. Zdzisław J. Kijas OFM Conv
Bóg nie zawsze odwołuje ludzi do siebie, kiedy są na to przygotowani. Ale także ludzie często odchodzą z tego świata przez zaskoczenie, niespodziewanie, a zatem całe życie, każdy dzień i chwila winny być przeżywane w perspektywie śmierci. Wtedy dopiero nasze życie nabiera właściwej mu wartości i jest w takiej cenie, jaka mu się należy.
Bóg nie zawsze odwołuje ludzi do siebie, kiedy są na to przygotowani. Ale także ludzie często odchodzą z tego świata przez zaskoczenie, niespodziewanie, a zatem całe życie, każdy dzień i chwila winny być przeżywane w perspektywie śmierci. Wtedy dopiero nasze życie nabiera właściwej mu wartości i jest w takiej cenie, jaka mu się należy.
"O Krzyżu, bądź pozdrowiony, jedyna nasza nadziejo" - głosi znana starożytna pieśń pt. Sztandary Króla się wznoszą, która służy jako hymn brewiarzowy na nieszpory w Wielkim Tygodniu.
"O Krzyżu, bądź pozdrowiony, jedyna nasza nadziejo" - głosi znana starożytna pieśń pt. Sztandary Króla się wznoszą, która służy jako hymn brewiarzowy na nieszpory w Wielkim Tygodniu.
Bez wątpienia w życiu każdego człowieka pojawiają się momenty, gdy uświadamia on sobie, jak wiele Szeolu jest w jego życiu, jak bardzo nie jest tym, kim mógłby być, zwłaszcza jeśli chodzi o komunikację z Bogiem i ludźmi. Najczęściej to momenty bolesne, które jednak mogą stać się zaczątkiem czyśćca.
Bez wątpienia w życiu każdego człowieka pojawiają się momenty, gdy uświadamia on sobie, jak wiele Szeolu jest w jego życiu, jak bardzo nie jest tym, kim mógłby być, zwłaszcza jeśli chodzi o komunikację z Bogiem i ludźmi. Najczęściej to momenty bolesne, które jednak mogą stać się zaczątkiem czyśćca.
Anselm Grün OSB
W sakramencie chrztu człowiek zostaje opieczętowany znakiem krzyża, a tym samym wyzwolony z mocy tego świata. Opieczętowanie znakiem krzyża w akcie chrztu jest oddaniem się na własność Bogu oraz wyłączeniem z grona reszty ludzkości i mocy szatana. Chrześcijanie, czyniąc znak krzyża, wspominają chrzest, to, że są własnością Boga, oraz fakt, iż wszelkim ich poczynaniom życiowym towarzyszy błogosławieństwo krzyża.
W sakramencie chrztu człowiek zostaje opieczętowany znakiem krzyża, a tym samym wyzwolony z mocy tego świata. Opieczętowanie znakiem krzyża w akcie chrztu jest oddaniem się na własność Bogu oraz wyłączeniem z grona reszty ludzkości i mocy szatana. Chrześcijanie, czyniąc znak krzyża, wspominają chrzest, to, że są własnością Boga, oraz fakt, iż wszelkim ich poczynaniom życiowym towarzyszy błogosławieństwo krzyża.
Cały stworzony świat, który jest dobry i trwa nieustannie w kosmicznej liturgii, ten cały wszechświat jest znakiem obecności Boga. Dlatego św. Ireneusz z Lyonu pisał: "Stworzenie samo wskazuje na swego Stwórcę, dzieło pozwala rozpoznać Tego, kto je wykonał, a świat objawia Tego, który go uporządkował".
Cały stworzony świat, który jest dobry i trwa nieustannie w kosmicznej liturgii, ten cały wszechświat jest znakiem obecności Boga. Dlatego św. Ireneusz z Lyonu pisał: "Stworzenie samo wskazuje na swego Stwórcę, dzieło pozwala rozpoznać Tego, kto je wykonał, a świat objawia Tego, który go uporządkował".
Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki (Hbr 13, 8) od dwóch tysięcy lat fascynuje i inspiruje. Pierre Teilhard de Chardin SJ był jednym z najwybitniejszych, którzy podjęli to wyzwanie, tworząc system, w którym próbuje pogodzić przyrodnicze aspekty ewolucji materii z nadprzyrodzonym celem, ku któremu owa materia zmierza.
Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki (Hbr 13, 8) od dwóch tysięcy lat fascynuje i inspiruje. Pierre Teilhard de Chardin SJ był jednym z najwybitniejszych, którzy podjęli to wyzwanie, tworząc system, w którym próbuje pogodzić przyrodnicze aspekty ewolucji materii z nadprzyrodzonym celem, ku któremu owa materia zmierza.
Mówi się dzisiaj dużo o kryzysie sakramentu pokuty, co najczęściej oznacza, że wierni bardzo niechętnie przystępują do kratek konfesjonału. Kiedy jednak patrzę na dwutysiącletnią historię sakramentu pojednania, to zastanawiam się, czy rzeczywiście obecny czas jest - w porównaniu z minionymi wiekami - czasem szczególnego kryzysu spowiedzi?
Mówi się dzisiaj dużo o kryzysie sakramentu pokuty, co najczęściej oznacza, że wierni bardzo niechętnie przystępują do kratek konfesjonału. Kiedy jednak patrzę na dwutysiącletnią historię sakramentu pojednania, to zastanawiam się, czy rzeczywiście obecny czas jest - w porównaniu z minionymi wiekami - czasem szczególnego kryzysu spowiedzi?
"W prawo? W lewo? Zaraz, zaraz, tata mówił, że za rondem przy trzecich światłach otworzyli «Siódme niebo»... To na pewno musi być tam!".
"W prawo? W lewo? Zaraz, zaraz, tata mówił, że za rondem przy trzecich światłach otworzyli «Siódme niebo»... To na pewno musi być tam!".
Kościół na ziemi jest społecznością zbawionych, jego członkowie, pozostający z nim w komunii, nie muszą więc obawiać się już sądu Bożego po śmierci. Sąd jest dla wszystkich innych, spoza Kościoła. Chrzest wprowadza więc do Kościoła na ziemi, i nic to nie mówi o eschatycznym zbawieniu "pogan".
Kościół na ziemi jest społecznością zbawionych, jego członkowie, pozostający z nim w komunii, nie muszą więc obawiać się już sądu Bożego po śmierci. Sąd jest dla wszystkich innych, spoza Kościoła. Chrzest wprowadza więc do Kościoła na ziemi, i nic to nie mówi o eschatycznym zbawieniu "pogan".
Zaprzeczanie możliwości utraty zbawienia jest po części zrozumiałe. Po prostu perspektywa tak niebywałej i nieodwołalnej kary źle się nam kojarzy i wydaje się nie pasować do obrazu miłosiernego Boga. Niebagatelną rolę odgrywa też przemilczanie tego niewygodnego tematu.
Zaprzeczanie możliwości utraty zbawienia jest po części zrozumiałe. Po prostu perspektywa tak niebywałej i nieodwołalnej kary źle się nam kojarzy i wydaje się nie pasować do obrazu miłosiernego Boga. Niebagatelną rolę odgrywa też przemilczanie tego niewygodnego tematu.
Krzyszof Osuch SJ
Kto poznaje Jezusa, kto poznaje, by tak rzec, Całego Jezusa, ten stopniowo nasyca się pewnością, że śmierć to nie koniec wszystkiego! Że śmierć nie jest samą grozą czy jakąś absolutną niewiadomą! I że nie jest czymś, co ma nas nieodwołalnie zastraszyć, rozbić, zrujnować!
Kto poznaje Jezusa, kto poznaje, by tak rzec, Całego Jezusa, ten stopniowo nasyca się pewnością, że śmierć to nie koniec wszystkiego! Że śmierć nie jest samą grozą czy jakąś absolutną niewiadomą! I że nie jest czymś, co ma nas nieodwołalnie zastraszyć, rozbić, zrujnować!
Co tydzień powtarzamy w wyznaniu wiary, że Chrystus „dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”. Jednak zdaje się, że słowo "zbawienie" należy do tej grupy religijnych pojęć, które zaczynają brzmieć obco w uszach współczesnego słuchacza - rozważanie na IV Niedzielę Adwentu.
Co tydzień powtarzamy w wyznaniu wiary, że Chrystus „dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”. Jednak zdaje się, że słowo "zbawienie" należy do tej grupy religijnych pojęć, które zaczynają brzmieć obco w uszach współczesnego słuchacza - rozważanie na IV Niedzielę Adwentu.
Ks. Stanisław Mrozek SJ
Co możemy powiedzieć o tym, co stanie się z nami po śmierci? Niewiele. Wiemy o sądzie, po którym otworzy się droga – z Bogiem albo bez Niego. Czym jest jednak ten sąd, jak się odbędzie, gdzie?
Co możemy powiedzieć o tym, co stanie się z nami po śmierci? Niewiele. Wiemy o sądzie, po którym otworzy się droga – z Bogiem albo bez Niego. Czym jest jednak ten sąd, jak się odbędzie, gdzie?
Sebastian Duda
To działo się trzydzieści lat temu, na przełomie marca i kwietnia, o czym przypomniał mi niedawno ks. Wacław Hryniewicz. Człowiek-nikt po ponad dwóch latach trwania „na wielkiej górze” zaczął doświadczać czegoś dziwnego. Niebawem miał znów – ledwie na kilka miesięcy – stać się Edwardem Stachurą.
To działo się trzydzieści lat temu, na przełomie marca i kwietnia, o czym przypomniał mi niedawno ks. Wacław Hryniewicz. Człowiek-nikt po ponad dwóch latach trwania „na wielkiej górze” zaczął doświadczać czegoś dziwnego. Niebawem miał znów – ledwie na kilka miesięcy – stać się Edwardem Stachurą.
Sebastian Duda/Przegląd Powszechny
Skoro nadzieja podpowiada nam, że oczyszczenie i pokuta zachodzą i za bramą śmierci, że zbawienia dostąpić mogą i najwięksi zbrodniarze, dlaczego my żyć musimy tu – na ziemi, w czasie, ze wszystkimi konsekwencjami? Doznajemy tu szczęścia, staramy się postępować według przykazań, ale i doświadczamy też cierpienia, czynimy zło. Po co to wszystko?
Z ks. Wacławem Hryniewiczem rozmawia Sebastian Duda
Skoro nadzieja podpowiada nam, że oczyszczenie i pokuta zachodzą i za bramą śmierci, że zbawienia dostąpić mogą i najwięksi zbrodniarze, dlaczego my żyć musimy tu – na ziemi, w czasie, ze wszystkimi konsekwencjami? Doznajemy tu szczęścia, staramy się postępować według przykazań, ale i doświadczamy też cierpienia, czynimy zło. Po co to wszystko?
Z ks. Wacławem Hryniewiczem rozmawia Sebastian Duda
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}