Ojciec polskiego himalaisty o niezwykłym telefonie od wnuczka: Dziadku, pan Bóg weźmie Tomusia…
W rozmowie z portalem Newsweek Witold Mackiewicz opowiada o niezwykłym telefonie, jaki otrzymał od wnuczka z Hamburga. Apeluje również o wznowienie akcji ratunkowej.
Ojciec polskiego himalaisty mówił, że jest pewny, iż jego syn żyje i czeka na pomoc. W pewnym momencie zdradził jednak z ogromnym wzruszeniem, że zadzwonił do niego wnuk z Hamburga. Syn Tomasza powiedział mu:
"Dziadku, pan Bóg weźmie Tomusia na plecki i zniesie go w dół"
"Jesteśmy ludźmi głębokiej wiary. Oddaję sprawę syna w ręce Boga, ale mam niedosyt, że przerwano akcję. Jestem wdzięczny za dotychczasową pomoc, za włączenie się polskich władz, ale jako ojciec, a także człowiek, proszę" - dodał Witold Mackiewicz.
Rodzina Tomasza cały czas wierzy, że powróci on żywy. "Błagam o wznowienie akcji ratunkowej dla mojego syna Tomka. Ja wiem, czuję to, że on wciąż żyje. Tomek potrafi przeżyć przez 6 dni w jamie śnieżnej na podobnej wysokości" - mówi Aleksandrze Pawlickiej jego ojciec.
Ze względu na trudne warunki pogodowe udało się dotrzeć jedynie do Elisabeth Revol. Drogę, którą Adam Bielecki i Denis Urubko pierwotnie mieli pokonać w niecałą dobę, udało się przebyć w zaledwie 8 godzin. O tym niezwykłym wręcz wyczynie donoszą media na całym świecie. Niestety pogarszające się z godziny na godzinę warunki uniemożliwiły powrót w wyższe partie, na których prawdopodobnie przebywa Tomasz Mackiewicz.
Tomasz Mackiewicz: Jestem bliżej Boga tutaj
- Jestem wdzięczny za dotychczasową pomoc, za włączenie się polskich władz, ale jako ojciec, a także człowiek, proszę, nie zostawiajmy Tomka samego, póki może żyć - mówi Witold Mackiewicz i dodaje: "Szanuję wybór pasji Tomka, choć nigdy jej nie zaakceptowałem. Nigdy nie dołożyłem grosza do finansowania jego wypraw. Tym razem, w czwartek, pierwszy raz w życiu przelałam pieniądze na konto akcji ratunkowej".
Zbiórka pieniędzy na wznowienie akcji cały czas trwa, nie tylko w Polsce. Francuzi poruszeni losem naszego rodaka i wdzięczni za uratowanie Elisabeth Revol również organizują internetowe zbiórki.
Nanga Parbat jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.
"Tomek przybiegł do mnie i powiedział, że też chciałby się wyspowiadać" >>
Pod względem wypadków śmiertelnych "Naga Góra" zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). Historia podboju to przede wszystkim zmagania niemieckich alpinistów. Próby zdobycia wierzchołka w latach 1895-1950 pochłonęły 31 ofiar, a od 1953 roku drugie tyle. W środowisku alpinistów Nanga Parbat nazywana jest "zabójczą górą". Posiada największą wysokość względną na świecie - około 7000 m. Baza główna po stronie północnej znajduje się około 3600 m n.p.m i jest najniżej położoną ze wszystkich baz pod ośmiotysięcznikami.
Skomentuj artykuł