"Poinformowano mnie właśnie, że w studiu znajduje się człowiek, który może dokonać aktu terrorystycznego" - oświadczyła prowadząca program dziennikarka Myrosława Barczuk, mówiąc, że uczestnicy programu mogą opuścić pomieszczenie.
Poroszenko powiedział, że w nim pozostanie. Jego kontrkandydat w wyborach, showman i producent telewizyjny Wołodymyr Zełenski na debatę nie przyszedł.
"Poproszono mnie, bym poinformowała, że akt terrorystyczny, o którym mówiłam, związany był z telefonem na linię alarmową 102 i mógł to być atak na prezydenta" - wyjaśniła następnie prowadząca.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy podała, że telefon mógł być wykonany w Rosji. "SBU odnotowała anonimowy telefon w rzekomym podłożeniu bomby w telewizji publicznej. Nie wykluczamy, że został wykonany z terytorium Rosji" - oświadczyła rzeczniczka służby Ołena Hitlanska.
Jak dodała, podczas wcześniejszego spotkania Poroszenki z jego kontrkandydatem, aktorem komediowym Wołodymyrem Zełenskim na Stadionie Olimpijskim w Kijowie, na linię alarmową nadchodziły telefony z Rosji z informacjami o ładunkach wybuchowych podłożonych w tym obiekcie.
Poroszenko przeprowadził w piątek debatę z Zełenskim na Stadionie Olimpijskim, jednak Centralna Komisja Wyborcza uznała, że nie może potraktować tego spotkania jako debaty w procesie wyborczym. CKW oświadczyła, że uważa spotkanie za akcję agitacyjną dwóch kandydatów.
Druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie odbędzie się w niedzielę. W pierwszej turze Zełenskiego poparło 30,24 procent, a prezydenta 15,95 procent wyborców.
Skomentuj artykuł