Będąc zakonnicą, wychowywała piątkę swoich dzieci. Doprowadziła do zmiany reguł zakonu

Tatiana Smirnova 17 / Shutterstock.com

W porównaniu z Europą będącą w tym względzie potentatem - amerykański Nowy Świat bardzo powoli "dorabiał się" swoich kanonizowanych świętych.

Nie miejsce tu, aby więcej o tym powiedzieć, ale warto zauważyć, że akurat pod tym względem w katolickiej historii Stanów Zjednoczonych jeszcze do tej pory przewagę mają kobiety.

Pierwszą, kanonizowaną w 1946 roku świętą amerykańską, bo na tym terenie działała, stała się... naturalizowana Włoszka z Lombardii, Franciszka Ksawera Cabrini (1850-1917), ktόrą Pius XII ogłosił patronką emigrantów. Blisko trzydzieści lat później, 14 września 1975 roku, Paweł VI kanonizował  Elżbietę Seton (1774-1821), pierwszą świętą urodzoną na amerykańskiej ziemi.

Elizabeth Ann z domu Bayley pochodziła ze znanej i prominentnej rodziny nowojorskiej i - jak wszystkie w tym czasie - protestanckiej.

Bardzo urodziwa, dobrze ułożona, energiczna młoda panna wyszła za mąż za kilka lat od niej starszego, niemniej atrakcyjnego i dobrze zapowiadającego się Williama Setona, syna zamożnego handlowca, superintendenta nowojorskiego portu. Małżeństwo okazało się bardzo szczęśliwe. Należeli do socjety i mieli pełny dostęp do uroków tętniącej energią metropolii. Dochowali się pięciorga dzieci.

Z wolna zaczęły jednak piętrzyć się przeciwności losu, aż ułożyły się w iście Hiobowe pasmo nieszczęść - krach finansowy firmy importowo-eksportowej Setonów, bankructwo, tułaczka, wreszcie śmierć Williama chorującego na gruźlicę. W tym niezwykle trudnym czasie wzmogły się też duchowe rozterki Elżbiety.

Postanowiła przyjąć katolicyzm. Największą radością dla tej dotąd głęboko wierzącej protestantki związanej z Kościołem Episkopalnym była dostępna katolikom perspektywa przyjmowania Ciała Pańskiego.

Jako katoliczka, Betty, młoda wdowa, spadała na dno drabiny społecznej. Wiele osób z nią zerwało, pozbawiając wsparcia i pomocy. Odchodziła przecież  od "oficjalnej religii" szanujących się obywateli amerykańskich. Katolicyzm kojarzył się jak najgorzej - przywodził na myśl niedomytą zgraję biedoty, najuboższych emigrantów.

Co więcej, rzymski "papizm" oznaczał antyamerykańskie podporządkowanie władzy zewnętrznej, europejskiej.

Klimat ten dobrze ilustruje następujące wydarzenie. W jedynym katolickim kościele w Nowym Jorku, w kościele pod wezwaniem św. Piotra, zbudowanym na dolnym Manhattanie nie bez przeszkód dwadzieścia lat wcześniej, w ktόrym w 1805 roku Elżbieta przyjęła katolicyzm, w kilkanaście miesięcy później doszło do poważnej bijatyki sprowokowanej przez protestantów oburzonych katolickimi obchodami bożonarodzeniowej wigilii, co skończyło się pobiciem wielu osób i śmiercią policjanta.

Elżbieta o siebie się nie martwiła, choć ją to bolało, martwiła się, jak wychowa dzieci. Katolickiego szkolnictwa nie było. Stanęła więc u jego początków.

Aby utrzymać rodzinę, zdecydowała się pracować jako nauczycielka i w domu prowadzić mały internat. Przez jakiś czas było to możliwe, choć przecież w jej środowisku obawiano się, że jako katoliczka będzie miała zgubny wpływ na protestanckie dzieci. Gdy sytuacja pogorszyła się i zapotrzebowanie na internat zmalało, Elżbieta przyjęła propozycję założenia pierwszej w Stanach Zjednoczonych szkoły parafialnej w Baltimore.

Opuściwszy na zawsze Nowy Jork, w Baltimore, ówczesnej stolicy stanu Maryland - w kolebce i oazie młodego amerykańskiego Kościoła, Elżbieta zaraz poczuła się lepiej. Wielkie zasługi miał tu John Carroll (1735-1815), Amerykanin pochodzący ze znanej rodziny irlandzkich kupców, który studia  filozoficzne i teologiczne odbył w Europie, gdzie wstąpił do zakonu jezuitów.

W 1774 (to rok urodzenia Elizabeth Seton) do Ameryki wrócił jako przełożony misji w Stanach Zjednoczonych (w Stanach nie było jeszcze żadnej diecezji). Piętnaście lat później (1789) John Carroll został przez papieża Piusa VI mianowany pierwszym biskupem (w tej delikatnej sytuacji papież zatwierdził wybόr duchownych amerykańskich) na terenie nowego państwa.

Umiejętnie i z oddaniem biskup John Carroll SJ spełniał swoje pionierskie zadanie. Dążył do podniesienia rangi katolicyzmu w Stanach, pod jego auspicjami powstał uniwersytet w Georgetown, w Baltimore zaś st. Mary’s College dla młodzieży męskiej i seminarium diecezjalne oraz prowadzony przez sulpicjanów Mount st. Mary’s College w Emmitsburgu.

W 1808 utworzono arcybiskupstwo w Baltimore wraz z nowymi sufraganiami (diecezjami) w Nowym Jorku, Filadelfii, Bostonie i Bardstown.

W marcu 1809 roku w Baltimore, w obecności biskupa Carrolla, Elżbieta Seton, trzydziestopięcioletnia wdowa z piątką dzieci, złożyła śluby zakonne, a wraz z nią parę kobiet.

Niedługo potem ta maleńka grupka, stanowiąca zaczątek amerykańskiego zgromadzenia sióstr Miłosierdzia wzorowanego na szarytkach św. Wincentego a Paulo i św. Ludwiki Marillac, udała się do Emmitsburga, miejscowości nieopodal Waszyngtonu. Rozpoczęła się ciężka praca budowy i tworzenia skromnego domu zakonnego.

Niemal natychmiast zaczęła działać szkoła dla dziewcząt, pierwsza tego typu w Stanach, która zakładała przyjęcie każdego dziecka, niezależnie od tego, czy rodzina jest w stanie zapłacić za naukę czy nie. Z tej skromnej inicjatywy wyrosły dalsze dzieła - imponujący system szkolnictwa katolickiego w całych Stanach Zjednoczonych.

Pod okiem Elżbiety Seton w Filadelfii i Nowym Jorku powstały później pierwsze katolickie sierocińce, a w 1828, już po jej śmierci, amerykańskie szarytki otworzyły w St. Louis w stanie Missouri pierwszy w kraju szpital katolicki.

Elżbieta była bardzo pracowita, dobrze zorganizowana. Dbała zawsze o porządek, ale bez pedanterii i formalizmu. Realizm łączyła z entuzjazmem i zapałem, spontaniczność z trzeźwością. Była zrównoważona, odznaczała się pogodnym, wesołym usposobieniem.

Z uczennicami miała bardzo dobry kontakt, starsi i młodzi szukali u niej rady. Pomagała wszystkim na około. Mówiła: "Musimy modlić sie dosłownie bez przerwy - w każdym momencie, przy każdym zajęciu. Zawsze trzeba wznosić serce do Boga". Szczególnie ukochała psalm 23(22) "Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego".

Wyjątkowa sytuacja matki i zakonnicy była jednak dla Elżbiety powodem utrapienia. O własne dzieci nie mogła i nie chciała przestać się troszczyć. Czy nie na połączeniu roli matki i przełożonej zgromadzenia polegała jej szczególna misja? Postanowiła skorygować punkt reguły francuskich Córek Miłosierdzia, która zakładała, że zakonnice wdowy nie mogły przy sobie zatrzymać własnych dzieci.

Choć była elastyczna, jak elastyczny musi być każdy pionier przecierający szlaki, odrzucała kompromisy w kwestii nieprzewidzianej przez regułę odpowiedzialności za dzieci wstępujących matek zakonnic.

Powiedziała kiedyś, że największym szczęściem na tym świecie jest uwolnienie się od trosk, które wiążą się z tym światem. Z tymi troskami się nieustannie zmagała. Spadło na nią wiele kolejnych cierpień. Gruźlica zbierała obfite żniwo wśród ludzi młodych i dorosłych.

Radosny rozwój zgromadzenia przerywały bolesne straty - śmierć pierwszych młodziutkich sióstr, krewnych Elżbiety, szczególnie drogich jej sercu. Zmarły dwie nastoletnie córki Elżbiety. Martwiła się również o losy dwóch synów, a przede wszystkim o ich życie duchowe, które  w jej przekonaniu nie było tak przykładne, jak widziała to u cόrek. Mimo tego współcześni podziwiali jej siłę ducha, a Jan Paweł II wymienił ją pośród kilku wybitnych kobiet w liście apostolskim Mulieris Dignitatem (1988).

Zmarła po pracowitym życiu młodo, jako czterdziestosześcioletnia kobieta, ale jej dzieło nie przestało się rozprzestrzeniać.

Catherine Seton (1800-1891), jej córka - jedyna pozostała przy życiu po przedwczesnej śmierci sióstr - po latach rozeznawania swojej drogi w świecie, drugą połowę długiego życia spędziła jako pierwsza Amerykanka, która w 1846 roku wstąpiła do Sióstr Miłosierdzia, zgromadzenia założonego parę lat wcześniej w Dublinie przez Służebnicę Bożą Catherine McCauley i przeszczepionego do Nowego Jorku z myślą o wielkich potrzebach irlandzkich emigrantów.

Dała się poznać jako osoba szczególnie oddana pomocy więźniom i ludziom najbardziej opuszczonym.

Spośród najbliższych potomków św. Elżbiety, znaczące miejsce w Kościele amerykańskim zajął jej wnuk, arcybiskup Robert Seton (1839-1927).

W Emmitsburgu jest dziś duży kompleks miejsc związanych z dziełem św. Elżbiety. Obok skromnych śladów pierwszych kroków młodego pionierskiego zgromadzenia góruje imponujące sanktuarium św. Matki Seton zbudowane po jej beatyfikacji w 1963 roku. Tam też znajduje się jej grób, odwiedzany przez licznych pielgrzymόw.

Joanna Petry Mroczkowska - doktor nauk humanistycznych, tłumaczka, eseistka, krytyk literacki

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Będąc zakonnicą, wychowywała piątkę swoich dzieci. Doprowadziła do zmiany reguł zakonu
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.