Co łączy chrześcijan i żydów?

(fot. alex de carvalho/flickr.com/CC)
Jan Grosfeld

Chrześcijaństwo zrodziło się z judaizmu i pozostaje w nim mocno zakorzenione. Jan Paweł II w przemówieniu wygłoszonym w rzymskiej synagodze 13 kwietnia 1986 roku nazwał żydów naszymi "starszymi braćmi w wierze". Z tego też powodu uznał, że relacje z judaizmem są dla chrześcijaństwa sprawą wewnętrzną, a nie międzyreligijną. "Religia żydowska nie jest dla naszej religii rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym"- mówił Papież.

Inicjatywa Boga

DEON.PL POLECA

Zarówno w judaizmie, jak i w chrześcijaństwie w relacji między Bogiem a człowiekiem inicjatywa zawsze należy do Boga. To podstawowy duchowy rys charakterystyczny dla "judeochrześcijaństwa". Bóg jest tym, który szuka człowieka, pragnie nawiązywać z nim coraz bliższą, wręcz intymną relację. Tak było od samego początku - w przypadku Abrahama, Jakuba, Mojżesza, proroków i całego zgromadzenia Izraela. Z sytuacją odwrotną spotykamy się w przypadku religijności pogańskiej, gdzie inicjatywę ma człowiek. Kierując się swoim ego, własnym interesem, pragnieniami i umysłem, zwraca się ku bogom, by zyskać ich przychylność dla siebie i własnych planów. Jego działanie opiera się jednak na lęku i swoistej niewoli, w przeciwieństwie do żydowskiego i chrześcijańskiego doświadczenia wiary w Boga z owej niewoli wyzwalającego. Żyd i chrześcijanin, którego szuka Bóg i który w spotkaniu z Nim doznaje wyzwolenia, staje się człowiekiem wolnym. Zgodnie ze słowami: "Ku wolności wyswobodził nas Chrystus" (Ga 5, 1).

Mamy tu też do czynienia z innym rodzajem wolności, bliższym liberalnemu sposobowi jej pojmowania. W obu omawianych religiach człowiek pozostaje wolny w tym sensie, że może odpowiadać Bogu "nie", odwracając się od Jego propozycji. Na tym polega owa niezmierzona miłość Boga do człowieka, że akceptuje go, gdy odrzuca boską inicjatywę lub gdy się z nią zmaga, idąc w życiu krętymi ścieżkami. Bóg zatem pozostawia człowieka w pełnej niezależności, by mógł nieustannie dokonywać wyborów samodzielnie i bez żadnego przymusu. Istota rzeczy polega bowiem na osobistym, egzystencjalnym doświadczaniu skutków własnych wyborów między tym, co dobre dla mnie wedle moich wyobrażeń, przekonań i umysłu, a tym, co dobre według zamysłu Boga

Jedność ciała i ducha

Kolejną właściwością wspólną dla judaizmu i chrześcijaństwa jest jedność ciała i ducha. Tradycja żydowska (choć niecała), a w jeszcze większym stopniu tradycja chrześcijańska pełne są zmagań z próbami rozdzielania tych dwóch wymiarów ludzkiej egzystencji. Kultura grecka mówiła o dwoistości ludzkiej natury i rozdzieleniu duszy od ciała. Według Platona ciało stanowi więzienie dla duszy i człowiek winien uwolnić się od tej niewoli. Pewne skutki owej pogardy dla ciała pojawiają się w późniejszym średniowieczu. W okresie renesansu i baroku widoczne jest natomiast odreagowanie wobec tej skrajności. Nierzadko mamy wówczas do czynienia z przesadnym kultem cielesności. Nurt ten pozostaje obecny także w dzisiejszej cywilizacji euroamerykańskiej.

Na przestrzeni wieków pokusy herezji w tej kwestii wciąż powracają. Heschel uważa, że "nie istnieje konflikt między Bogiem a człowiekiem, nie ma wrogości między duchem a ciałem, nie wbito klina między to, co święte, a to, co świeckie. Człowiek nie istnieje z dala od Boga. To, co ludzkie, jest linią graniczną tego, co boskie". Nauka chrześcijańska o jedności tego, co duchowe, i tego, co cielesne, pozostaje mocno zakorzeniona w dorobku myśli żydowskiej. Według niej ciało jako stworzone przez Boga - a wszystko, co On stworzył, było dobre (por. Rdz 1, 1-31) - stanowi niezwykle istotny składnik ludzkiej natury. Stąd należny ciału szacunek. W Księdze Hioba czytamy: "Ciałem swym Boga zobaczę, (…) moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty" (Hi 19, 26-27). Jak pisze Byron L. Sherwin, uczeń Heschela, "podczas gdy we wcześniejszej średniowiecznej myśli żydowskiej samopoznanie, jako drogę do poznania Boga i świata, odnoszono przede wszystkim do duszy ludzkiej, to później właśnie ludzkie ciało stało się narzędziem nie tylko samopoznania, lecz i poznania Boga oraz stworzenia". Delfickiej maksymy »Poznaj samego siebie« nie ograniczano już wyłącznie do poznania duszy, lecz odnoszono ją i do poznania ciała" - pisze z kolei inny żydowski filozof Alexander Altmann.

Talmud zaleca kontemplację ciała jako sposób poznania mądrości Najwyższego. Święty uczynek, czyli micwa - rzecz fundamentalna dla żydowskiego życia - nie jest możliwy bez udziału ludzkiego ciała. Owszem, między ciałem i duchem istnieje poważne napięcie wewnętrzne, można je jednak pokonać właśnie przez święty uczynek.

Spuściznę judaizmu przejęło chrześcijaństwo, które bardzo mocno uwypukla jedność ciała i duszy, podkreślając poszanowanie dla ludzkiego ciała, także lub przede wszystkim w wymiarze płciowym. Jedność ta została mocno zaakcentowana przez fakt Wcielenia Syna Bożego i Jego zmartwychwstanie.

Słowo źródłem życia

Cechą odróżniającą duchowość judaizmu i chrześcijaństwa od innych typów duchowości jest także sposób rozumienia pojęcia "słowo". Istnieje zasadnicza różnica między interpretowaniem "słowa" w kulturze europejskiej, zdominowanej przez mentalność grecko-rzymską, a jego treścią w kulturze Bliskiego Wschodu, zwłaszcza zaś w mentalności ukształtowanej przez Biblię hebrajską i judaizm. W Europie "słowo" pozostaje bliskie znaczeniowo "pojęciu", a nawet "idei". Należy zatem do sfery myśli, filozofii, teorii, co oznacza, że jego autorem jest człowiek. W kulturze grecko-rzymskiej "słowo" to w istocie twór ludzkiego intelektu. Natomiast dla żydów, zarówno w tradycji biblijnej, jak i rabinicznej, "słowo" oznacza konkretny fakt historyczny, realne wydarzenie, które obiektywnie miało miejsce. Ponieważ nad historią panuje Bóg i On stwarza "słowo" - czyli wydarzenie - ono zawsze jest Jego autorstwa. Cała historia pozostaje w Jego ręku i nic nie dzieje się bez Jego wiedzy, co więcej - bez Jego przyzwolenia. Dlatego św. Jan mówi, że "na początku było Słowo" (J 1, 1), zaś w Księdze Rodzaju czytamy, że gdy tylko Bóg wypowiadał słowo, to natychmiast stawało się ono rzeczywistością: pojawiły się wody, ląd, zwierzęta, rośliny i ludzie. Takie było historyczne doświadczenie Izraelitów. Podobnie rzecz się ma z Dziesięcioma Słowami, czyli Dekalogiem. Ich autorem i dawcą jest Bóg. Żydzi doświadczali, że jeśli żyją w sposób, jaki przekazał im od Boga Mojżesz, są zadowoleni i umierają "syci dni" na podobieństwo Abrahama. Człowiek nie byłby w stanie wymyślić Dekalogu ani całej Tory, gdyż jego natura skłania do innej etyki i hierarchii wartości.

Skoro jednak człowiek został stworzony na podobieństwo Boga - i jest w nim jakoś odbity obraz Stwórcy - to stopniowe objawianie mu jego pochodzenia nakłada nań, jak mówi Talmud, pewne zadanie. Zadaniem tym staje się wypełnianie Dekalogu, Tory. Tora została oddana w ręce człowieka. Teraz możemy lepiej rozumieć, co oznacza stwierdzenie, że Jezus Chrystus jest słowem Boga, które Pan daje człowiekowi, by ten w swej wolności mógł zrobić z Nim, co chce: zabić, oddalić i być nieszczęśliwym lub przyjąć, by nim żyć i być szczęśliwym. W tej przestrzeni zawiera się miłość Boga do ludzi. Owszem, Bóg, widząc ich bezsilność w czynieniu dobra, w wypełnianiu Tory, sam wypełnia - jak uczynił w przymierzu zawartym z Abrahamem - swą obietnicę. Przeprowadza Jezusa przez śmierć i daje Mu życie. Co więcej - pozwala poznać, że Jezus Chrystus ma tego samego Ducha zwycięstwa nad śmiercią i może udzielać Go konkretnym stworzonym osobom, czyniąc swój Kościół. Na tym bowiem polega istota Kościoła, wszystkie inne jego cechy czy zadania są wtórne.

Słowo Boga to nie jedynie Biblia, Pierwszy Testament i Drugi Testament. Jest ono czymś nieskończenie większym. Daje się poznać we wszelkim "ciele", "wcieleniu", w tym wszystkim, co jest sposobem objawiania się Boga na ziemi. A zatem oprócz Biblii mentalność oraz życie żydów i chrześcijan kształtują historia i Tradycja, które skądinąd przez to samo życie są kształtowane. To oczywiste, że gdy z historii i teraźniejszości wyjmiemy Boga i Jezusa Chrystusa, przestaje ona być historią świętą, stając się zwykłym ciągiem faktów historycznych, które możemy interpretować na rozmaite sposoby zależnie od własnego światopoglądu. Biblia i Tradycja oraz ich egzegeza są lustrem, w którym każdy z nas może się przeglądać, by móc w świetle Boga spojrzeć na swoje życie, życie rodziny, społeczeństwa i świata.

Nie ulega wątpliwości, że tę odnowioną świadomość istoty słowa Bożego - mocno obecną wśród pierwszych chrześcijan - Kościół katolicki odzyskiwał stopniowo, a wyraził ją w dziele Soboru Watykańskiego II. Szukanie coraz bliższej relacji z Jezusem Chrystusem musi oznaczać głębsze wejście w żydowskie korzenie chrześcijaństwa, w żydowski sposób postrzegania rzeczywistości i egzegezy Pisma.

Pamięć jako drogowskaz

Kolejnym wyróżnikiem religii Izraelitów - jakże istotnym - jest specyficzny sposób postrzegania zbawczych wydarzeń w ich własnej historii. Sposób ten można określić jako memoryzację i aktualizację. Mam na myśli zbiorową pamięć o interwencjach Boga w ich życiu społecznym. Postawa ta ma swoje zakorzenienie w Księdze Powtórzonego Prawa, przede wszystkim w słowach: "Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, o której poprzysiągł przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, że da tobie miasta wielkie i bogate, których nie budowałeś, domy pełne wszelkich dóbr, których nie zbierałeś, (...) strzeż się, byś nie zapomniał o Panu, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli" (Pwt 6, 10-12).

Nie chodzi tu o zwykłą pamięć. Każda bowiem żydowska proklamacja, zwłaszcza liturgiczna, a także modlitwa, oznacza aktualizację istotnych momentów przeszłości, w których Bóg interweniował w życie tego ludu, aby mógł On okazać swą moc w obecnych problemach osób i całej wspólnoty. Dlatego tak istotne jest przekazywanie wiary zrodzonej z tych wydarzeń z pokolenia na pokolenie: "Wpoisz je twoim synom" (Pwt 6, 7). Autor Księgi Powtórzonego Prawa ma na myśli przede wszystkim dwa najważniejsze wydarzenia, które ukształtowały wiarę i mentalność żydowską: wyjście z niewoli egipskiej oraz nadanie Prawa, Tory, na Synaju. Liturgiczne i modlitewne przywoływanie tamtych faktów nie ma na celu jedynie podtrzymywania pamięci w sensie obchodów ku czci, lecz przepowiadanie niezmiennej mocy Boga, który dziś nadal może wyprowadzać z kolejnych niewoli i prowadzić swój lud - indywidualnie i wspólnotowo - ku coraz pełniejszemu pojmowaniu i wypełnianiu Tory.

Podobnie rzecz się ma z chrześcijanami, którzy mogą doświadczać aktualizacji zbawczych wydarzeń paschalnych Jezusa Chrystusa podczas każdej Eucharystii i co ważne, innych liturgii. Właśnie wówczas słowo ma szczególną moc, ponieważ Bóg działa w swym zgromadzeniu, Jezus zaś mówi, że jest obecny tam, gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Jego imię (por. Mt 18, 20). Nie chodzi tutaj o jakąś magię sprowadzającą obecność Boga przez sam fakt zebrania się ludzi, ale o to, że Izrael nazywany jest ludem słuchania. Fundamentalnym słowem dla żydów jest bowiem Szema - "słuchaj". Izrael jest ludem, który słucha Boga, ludem słuchania Jego słowa. Wiara bierze się ze słuchania, dlatego Jezus stwierdza: "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!" (Mt 8, 8) oraz "Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je" (Mt 8, 21). Bóg mówi przez Proroka, że obrzydły Mu wszelkie nasze obchody, uroczystości, święta i liturgie, bo w gruncie rzeczy nie słuchamy, a jeśli słuchamy, to po to, by uznać konkretne słowo za przydatne dla innych ludzi (por. Iz 1, 14). Tym samym uznajemy, że Bóg nie ma mocy nad naszym życiem, co często maskujemy opinią, że przecież nie będzie On zajmował się takimi drobnostkami jak nasze sprawy codzienne.

Dla żydów Tora to objawienie miłości Boga do nich. Nie jest ona prawem, doktryną, nakazem, lecz obietnicą pełni życia, miłości i jedności z Bogiem i ludźmi. Bóg mówi: "Jeśli będziesz Mnie szukał, to dam Ci się znaleźć i sam obietnice te będę wypełniał". Jezus z Nazaretu przedstawi się jako Ten, który jest realizacją Tory, ponieważ sam Bóg wypełnia podstawowy brak w człowieku: niemożność kochania nieprzyjaciela, czyli drugiego człowieka, który mnie rani, działa na moją niekorzyść, krzyżuje plany i wyobrażenia o życiu i ludziach. Krótko mówiąc, fakt, że Bóg stał się człowiekiem, oznacza, że spełnia obietnicę daną Abrahamowi, Izraelitom i wszystkim ludziom, że będą zbawieni, że życie ze wszystkimi "krzyżami", przeciwnościami, cierpieniami nie jest przekleństwem, lecz błogosławieństwem, za które będą Mu dziękować.

Na pytanie, gdzie mieszka Bóg, żydzi odpowiadają: mieszka w błogosławieństwie. Nie w tym, o które ludzie proszą, gdy wołają: "Niech Bóg nam błogosławi", lecz w błogosławieństwie, jakie wychodzi z ich ust, gdy doświadczyli Jego obecności i miłości tam, gdzie spodziewali się zniszczenia i przekleństwa. To właśnie czynią żydzi podczas uczty paschalnej, gdy wznoszą kolejne kielichy błogosławieństwa, dziękując Bogu za to, czego dla nich do tej pory dokonał i jeszcze dokona, chociaż już przeszłe dzieła by wystarczyły. Dlatego - jak pisze przywoływany wcześniej Heschel - "Żydzi nie czuli się »narodem Księgi«. Nie uważali, że posiadają »Księgę«, tak jak nikt nie może uważać, że posiada życie. Księga, Tora, była ich istotą, tak samo jak oni, Żydzi, byli istotą Tory".

Jezus Chrystus wszedł w ryt żydowski, błogosławiąc Boga Ojca za swą drogę paschalną, co na krzyżu objawiło się zgodą na Jego wolę. W ten sposób Jezus spełnia swą misję jako Słowo, stając się następnie przyczyną, dla której chrześcijanie mogą błogosławić Boga Izraela, Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. Ludzie ochrzczeni bardzo często interpretują słowo Boga - a przede wszystkim samego Jezusa Chrystusa - w sposób przewrotny; obłaskawiamy je, próbujemy ich używać dla budowania swego ja, a nie Jego chwały. Z drugiej strony słowo nie zostawia nas z tą trudną i nieznośną świadomością naszej skażonej, głęboko egoistycznej natury, wobec której jesteśmy bezsilni, lecz daje nadzieję na miłość Boga, która nie tylko uzdrawia, lecz chce udzielić się każdemu osobiście za darmo. Stąd porównanie słowa Boga do miecza obosiecznego: boleśnie rozcina ropiejącą ranę, co jest konieczne dla dalszego procesu leczenia, a zarazem opatruje ją wraz z dobrym rokowaniem i darem skutecznej terapii (por. Hbr 4, 12).

Tekst pochodzi z książki "Od lęku do nadziei"

Prawdziwa polityka to dawać człowiekowi taką możliwość, by z jego serca znikło ostrze nienawiści skierowane ku drugiemu. Uczynić to może tylko Bóg.

Nie można zrozumieć istoty chrześcijaństwa i Kościoła bez ponownego odkrycia żydowskich korzeni tej wiary. Dopiero powrót do źródeł i przyjęcie nowości Ewangelii umożliwia chrześcijanom pełnienie swej misji. Jan Grosfeld przygląda się specyfice chrześcijańskiej i żydowskiej koncepcji osoby i wspólnoty oraz bada ich wpływ na życie społeczne. Podkreśla konieczność realizacji i rozwoju dzieła Soboru Watykańskiego II oraz rolę czytelnego i autentycznego świadectwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co łączy chrześcijan i żydów?
Komentarze (4)
26 kwietnia 2015, 20:35
Skoro z judaizmu wzięło początek chrześcijaństwo - znaczy, że zawsze możliwy jest na starej bazie nowy początek.
G-
grzegorz - nG
25 maja 2014, 01:39
1/Wybacz Janie - z tego, że "inicjatywa należy do Boga", co jest główną prawdą Twojej wiary zupełnie nie wynika, żeby "chrześcijaństwo zrodziło się z judaizmu". Zachwycenie pierwszą prawdą nie usprawiedliwia  intelektualnych uproszczeń ani propagowania takowych skrótów  o charakterze chronologiczno-historycznym. Ani nasze pojmowanie historii, ani chronologia nie ograniczają Pana Boga. 2/Może jesteś za młody, żeby pamiętać, iż jesteśmy wyznawcami wiary przedwiecznej - Melchizedekowej! 3/Wspomnę  jeszcze o najistotniejszym: wiara to nie zachłystywanie się  odkrytymi prawdami, lecz  dojrzała odpowiedź na inicjatywę Pana Boga. Odpowiedź w Miłości większej niż zwykłe wyobrażenia. Bądź łaskaw porównać odpowiedź na wezwanie do miłości jakie daje "judaizm"  z odpowiedzią Chrześcijaństwa, zwracanie się do starszych braci z miłością nie musi skutkować produkowaniem neomitologii.
G
gość
24 maja 2014, 21:38
Zauważcie, że ten żyd ma karabin (do zabijania ludzi - jakby ktoś zapomniał!) a w tej ścianie jest skarbonka - żydowskie rozwiązanie.
D
Dadziu
26 maja 2014, 10:24
O co kaman? W kościołach też są skarbonki, a katolicy też noszą karabiny.