Co robić, gdy nudzisz się podczas Mszy Świętej?

Podczas Liturgii Słowa wierni często doświadczają trudności w skupieniu. Fot. depositphotos

Nuda na Mszy Świętej to doświadczenie, o którym rzadko się mówi. A przecież każdy z nas (prawdopodobnie) kiedyś jej doświadczył. Przychodzimy do kościoła, siadamy w ławce, zaczynają się śpiewy, modlitwy, czytania... i po chwili myśli odpływają. Zamiast skupienia pojawia się znużenie, rozkojarzenie, czasem nawet irytacja. Wydaje nam się, że to znak naszej słabości, braku wiary, albo wręcz grzechu. Tymczasem nuda jest częścią naszej kondycji, oznaką tego, że jesteśmy ludźmi, którzy potrzebują uczyć się trwania.

Nuda w liturgii nie musi być wrogiem. Może być nauczycielką cierpliwości, powolnym wychowywaniem serca do wierności. W świecie, w którym wszystko zmienia się błyskawicznie, w którym co chwilę przesuwamy palcem ekran telefonu w poszukiwaniu nowego bodźca, liturgia staje się jedynym miejscem, które nie podąża za tempem naszej niecierpliwości. Tu nic się nie "scrolluje", nie zmienia gwałtownie, nie wybucha fajerwerkami. Tu czas płynie inaczej – w rytmie wieczności.

DEON.PL POLECA

 

 

Nuda może stać się wejściem w głębsze warstwy modlitwy. To właśnie wtedy, gdy zmysły nie są bombardowane nowością, otwiera się przestrzeń na coś innego – na ciszę. I to w tej ciszy dojrzewa spotkanie z Bogiem. Cisza Mszy nie jest pustką, ale pełnią. Powtarzalność modlitw nie jest monotonią, ale rytmem, który jak fale morza obmywa nasze serce, oczyszcza je z rozproszeń, przywraca pokój.

To właśnie wtedy, gdy wydaje się, że nic się "nie dzieje", możemy odkryć, że istotą Mszy nie są emocje, podniosłe przeżycia ani intelektualne uniesienia. Eucharystia nie jest koncertem, w którym czekamy na kolejne kulminacje. To nie teatr, który ma nas zaskakiwać nowymi scenami. Istotą liturgii jest obecność Boga.

Świadome słuchanie czytań i Ewangelii

Podczas Liturgii Słowa często "gubimy się", teksty są długie, język trudny, a nasze myśli wędrują ku codzienności. Ale warto zatrzymać się choć na jednym zdaniu, na jednym słowie, które może stać się dla nas drogą.

Może to będzie "Światłość", gdy Jezus mówi: "Ja jestem światłością świata" (J 8,12). Zamiast analizować całe czytanie, możesz powtarzać w sercu: "Światłość... Światłość dla mnie...".
Może to będzie słowo "Pokój", które pojawia się w liście św. Pawła. Zatrzymaj się i pozwól, by to jedno słowo napełniło cię ciszą.

DEON.PL POLECA


Nie chodzi o to, by zrozumieć wszystko. Chodzi o to, by dać się dotknąć. Liturgia Słowa to jak ocean – nie wypijesz go całego, ale możesz zaczerpnąć kubek, który cię odświeży.

Osobista modlitwa w trakcie Mszy

Msza jest modlitwą wspólnoty, ale to nie znaczy, że tracisz prawo do własnego, osobistego dialogu z Bogiem. Eucharystia jest czasem, gdy możesz szeptać w sercu: "Panie, jestem tu. Widzisz mnie. Kochasz mnie takim, jaki jestem".

Kiedy kapłan podnosi Hostię, możesz ofiarować Bogu swój dzień, swoje lęki, zmęczenie. Nie musisz używać wyszukanych słów. Wystarczy krótka modlitwa: "Jezu, ufam Tobie".

Ćwicz modlitwę serca: niech Twoje wnętrze powtarza jedno krótkie zdanie, jak bicie serca. To może być: "Panie, zmiłuj się", albo: "Dzięki Ci, Jezu". Ta modlitwa nie odrywa od liturgii, ale w niej dojrzewa.

Intencja Mszy

Zanim rozpocznie się Eucharystia, możesz w sercu podjąć decyzję: "Panie, chcę przeżyć tę Mszę w intencji...". Może to być ktoś chory, samotny, ktoś, kto cię zranił, a może cały Kościół.

Kiedy pojawia się znużenie, kiedy myśli odpływają, przypomnij sobie tę intencję. Powiedz w sercu: "Dla niego... dla niej... dla nich". To sprawia, że nawet chwile rozproszenia stają się ofiarą. To już nie "moja nuda", ale ofiara, którą mogę złożyć w miłości.

Intencja Mszy nadaje kierunek – sprawia, że Eucharystia nie jest abstrakcyjna, ale bardzo konkretna. To Msza za życie, za osoby, za sprawy, które nosisz w sercu.

Skupienie się na słowach modlitw (nawet powtarzanych)

Msza pełna jest słów, które znamy od dziecka. "Panie, zmiłuj się nad nami". "Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata". "Chwała Tobie Panie". Łatwo je wypowiadać automatycznie, jakby były pustą formułą. A przecież każde z nich to perła.

Spróbuj wziąć jedno zdanie jak różaniec w dłonie. Powtarzaj je świadomie. Jeśli mówisz: "Panie, zmiłuj się", zatrzymaj się na słowie "zmiłuj". Pomyśl: to prośba, to wołanie serca. Kiedy mówisz: "Baranku Boży", skup się na obrazie – Jezus łagodny, cichy, ofiarujący siebie.

Powtarzalność modlitwy nie jest przeszkodą. Ona jest szkołą trwania. Jak fale, które uderzają o brzeg, tak słowa liturgii uderzają w nasze serce. Z czasem wygładzają je, czynią miększym.

Wdzięczność i rachunek sumienia

Najbardziej intymny moment Mszy to cisza po Komunii. Jezus naprawdę jest w Tobie. To nie symbol, to nie metafora. On przyszedł do twojego serca.

To chwila, by w prostocie powiedzieć: "Dziękuję". Nie szukaj wielkich słów. Dziękuj za to, co małe: za chleb, za kogoś bliskiego, za zdrowie, za powiew wiatru. Wdzięczność otwiera serce na Boga.

Możesz też zrobić króciutki rachunek sumienia. Nie w sensie surowego osądu, ale w duchu miłości: "Jezu, gdzie dziś byłem daleko od Ciebie? Co mogę Ci oddać , żebyś mnie przemienił?". To chwila szczerości, chwila bliskości.

Duchowość ignacjańska

Pomocą w przeżywaniu trudności na Mszy mogą być także wskazówki duchowości ignacjańskiej. Św. Ignacy Loyola zachęcał, aby podczas modlitwy nie zatrzymywać się na ilości słów, ale na jakości spotkania. W Ćwiczeniach duchownych radził, by nie spieszyć się z tekstem, ale pozwolić, aby jedno słowo lub obraz "zatrzymało" serce. Gdy w czasie Mszy coś poruszy twoje wnętrze: zdanie z czytania, krótkie wezwanie liturgiczne, cisza po Komunii, warto przy nim pozostać, powtarzać je i modlić się nim, dopóki daje życie. To metoda, którą Ignacy nazywał "zatrzymaniem" (repetitio), trwaniem przy tym, co Bóg sam daje, nawet jeśli jest to tylko jedno krótkie słowo.

Dlaczego coraz trudniej się skupić?

Nasze czasy uczą nas rozproszenia. Media społecznościowe karmią nas tysiącami bodźców. Mózg przyzwyczaja się do ciągłej zmiany. Msza ma inny rytm: spokojny, powtarzalny, pełen ciszy. Dlatego bywa dla nas trudna.

Ale właśnie w tym tkwi jej siła. Eucharystia staje się szkołą skupienia, szkołą ciszy, szkołą obecności. To nie jest łatwe, wymaga ćwiczenia, cierpliwości, pokory. Ale jeśli będziemy się uczyć wytrwania, Msza może stać się miejscem odpoczynku od świata, w którym wszystko krzyczy.

Może więc nuda nie jest wrogiem. Może to zaproszenie, by zejść głębiej, poza emocje, poza oczekiwania, poza rozrywkę. Bo Bóg przychodzi w ciszy. A my uczymy się tej ciszy właśnie w liturgii.

Znudzenie

Jeśli podczas Mszy ogarnia cię nuda, nie traktuj jej jako sygnału do ucieczki. Zatrzymaj się. To właśnie w tej chwili możesz nauczyć się modlitwy, która jest prostym trwaniem. Wystarczy wsłuchać się w jedno słowo, które wybrzmi w liturgii.

Twoja obecność na Eucharystii nigdy nie jest bez znaczenia.

Po prostu bądź. Trwaj. Nie oczekuj spektakularnych przeżyć, nie szukaj wrażeń. Msza Święta nie została dana, żeby zatrzymać uwagę kolejnymi bodźcami. Jej istotą jest spotkanie z Bogiem – żywym, bliskim, cichym. On przychodzi nie w hałasie, ale w prostocie znaków; nie w fajerwerkach emocji, ale w ciszy, która uczy serce pokoju. Powtarzalne słowa liturgii, które z początku mogą nużyć, z czasem stają się pieśnią, delikatną, spokojną, ale niosącą moc przemiany.

Msza to szkoła cierpliwej obecności. A wierność tej obecności sprawia, że nawet w nudzie można odnaleźć Boga.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co robić, gdy nudzisz się podczas Mszy Świętej?
Komentarze (10)
PF
~Pracownik Fizyczny
22 sierpnia 2025, 18:10
Nadrabiam zaległości we śnie.
Jan OPs
22 sierpnia 2025, 11:21
"Cisza Mszy nie jest pustką, ale pełnią." To gratuluję że udało sie Pani znaleźć kościół, gdzie można doświadczyć "ciszy Mszy". Mam inne doświadczenie (mam wrażenie, że szczególnie typowe dla Śląska- ale może się mylę).To "MSZA ORGANISTY". Pieśń na wejście. Potem "Pan z Wami"- obowiązkowo zaśpiewane. "I z duchem..." z przygrywką. Fakt, na czytaniach i kazaniu nie ma muzyki. Ale potem non stop. Na przygotowanie darów musi być pieśń, każdy dialog kapłana z ludem obowiązkowo z przygrywkami, spiewane prefacje, modlitwa wiernych "Ciebie prosimy.. musi być wyśpiewane po każdym wezwaniu, śpiewane Ojcze Nasz, Baranku Boży, pieśni na komunię, a po komunii NATYCHMIAST pieśń na dziękczynienie. Jeżeliby jednak zrobiła się dziura pomiędzy pieśnią na komunię a pieśnią na dziękczynienie organista wypełni ją grając własne wariacje. Nie piszę o Mszy niedzielnej. Pisze o Mszy w dzień powszedni, gdy chciałbym może tak mniej uroczyście, a bardziej w skupieniu, może nawet nieco krócej po dniu pracy.
KS
~Ka Sia
22 sierpnia 2025, 18:50
Przyznam że pierwszy raz widzę opinie w której oprawę muzyczną (sama w sobie) uważa się za problem na Mszy. Na Śląsku w niedzielę są też często e kościołach Msze Recytowane (zwane złośliwie "Msze dla Niewierzących", z powodu ich bardzo krótkiego czasu trwania). To jednak w niedzielę, w tygodniu zwykle organista nie ma wolnego i jest na każdej Mszy. Może szukaj Mszy w kaplicach albo w mniejszych kościołach? Drewniany kościółek w Parku Kościuszki wydaje mi się że nie ma organów w ogole. Nie wiem jak w tygodniu, na pewno "ostatnia Msza w mieście" u Dominikanów (o 21:30) w niedzielę jest bez organisty.
JS
~Jakub Szymczyk
22 sierpnia 2025, 22:15
Mam to samo, nie znoszę organów. Chodzę na mszę dla rodziców z dziećmi bez muzyki - recytowaną, albo studencką gdzie jest schola, gitara i pieśni po łacinie.
NW
~Nikt Ważny
22 sierpnia 2025, 22:18
Fakt, coraz trudniej znaleźć cichą Mszę Św. A najbardziej irytują mnie głośne śpiewy tuż (!) po Komunii Św., gdy Chrystus Pan jest realnie w nas, jest najlepszy czas na adorację, a my słyszymy tylko organy lub głośny śpiew. To tak jakby spotkać się w cztery oczy z najważniejszą osobą na świecie: np. papieżem, prezydentem USA, prezydentem Chin czy swoją mamą i gdy chcemy porozmawiać, to zaczyna nam na całego śpiewać chór i grać organy, tak że nic nie słyszymy. Mam takie prywatne podejrzenie, że w polskim Kościele jest tyle tych powszechnych śpiewów "zagłuszających", bo boimy się, że jeśli dopuścilibyśmy ciszę, to moglibyśmy usłyszeć głos własnego sumienia, albo co gorsza, głos Boga w naszym sercu. A to byłoby straszne.
JW
~Joanna Wiśniewska
24 sierpnia 2025, 09:23
Ile ludzi tyle gustów ;-) ja nie lubię brzdąkania gitary :-)
RK
~Ryszard Kubiak
24 sierpnia 2025, 17:22
Ja nie lubię tłumu.
PR
~Ppp Rrr
22 sierpnia 2025, 10:18
RZADZIEJ CHODZIĆ. Jak się chodzi kilkadziesiąt razy rocznie, to po kilku latach większość tekstów człowiek zna na pamięć i normalne jest, że będzie w końcu myślał o tym innym lub po prostu się zdrzemnie. Pozdraiam.
NW
~Nikt Ważny
22 sierpnia 2025, 22:26
Bez sensu. Chodzę często. Pewnie kilkaset razy w roku. I prawie na każdej Mszy Św. dociera do mnie, że nic z tego nie pojmuję. I że tak naprawdę jest to centrum świata, a ja nie mam zielonego pojęcia co tutaj robię. A najlepsze jest to, że słowo Boże, które słyszę po raz kilkudziesiąty lub kilkusetny, często dociera do mnie jakbym słyszał je po raz pierwszy albo po raz pierwszy je zrozumiał. Każda Msza Święta jest taka sama, bo każda jest tą samą, Jedyną Ofiarą Chrystusa Pana. I każda msza jest inna, bo każde spotkanie z Bogiem jest inne.
JW
~Joanna Wiśniewska
24 sierpnia 2025, 09:20
Piękny komentarz. Dziękuję. Tylko dlaczego masz nick taki umniejszający...też czasem się tak czuję....pozdrawiam