„Cokolwiek Syn mój wam powie, czyńcie"

„Cokolwiek Syn mój wam powie, czyńcie"
(fot. Randy OHC/flickr.com)

Jako malutka dziewczynka w kapelusiku na głowie, który mi mama uszyła, w pięknym pogodnym dniu schylałam się na miedzy, by zrywać kwiatki. Po bokach zboże z pełnymi kłosami falowało, ptaszki ślicznie świergotały w powietrzu, a ponad moją malutką osóbką, wysoko, wysoko było lazurowe piękne niebo, tak było piękne dla mnie wówczas, to najpiękniejszy świat mego dzieciństwa.

A w tym niebie mieszka Matka Boża, ta, która mnie prowadziła i strzegła przez życie dróg moich. Gdy zaczęłam chodzić do kościoła jeszcze jako dziecko, to interesowała mnie tylko Matka Boska, która w obrazie wysoko zawieszonym była czymś bardzo ciekawym. Smukła Jej postać, z drobną twarzyczką zawsze urzekała mnie swoją osobą. Będąc trochę większą chodziłam z siostrą na roraty, które to słowo miało dla mnie jakiś tajemniczy urok. Na polu ciemno, w kościele jasno i ta zawsze uroczysta msza św. Wiedziałam, że ona na Maryi cześć, Tej, która miała niedługo dać nam radość, wesele, Jezusa.

DEON.PL POLECA

 

 

Gdy już chodziłam do gimnazjum, to w każdą niedzielę na mszy św. stałyśmy w parach. Nudziłam się okropnie, z tych nudów odmawiałam zawsze litanię do Matki Boskiej, a koleżanka, która obok mnie stała, powiedziała mi: ty tylko tę litanię umiesz mówić. Zawstydziłam się bardzo tego mojego nabożeństwa do Matki Boskiej, bo i tę litanię chciałam tylko „odstawić".

Gdy byłam przyjęta do Sodalicji Mariańskiej, nie stanęłam w rzędzie przyjmujących przed dużym ołtarzem, tylko przed ołtarzem Matki Boskiej gorzko płakałam, że ja nie jestem godna być sodaliską, że cały kościół na mnie patrzy, a płakałam, bo nie miałam jednej złotówki na wpisowe. Ale gdy przychodził piękny maj, przeżywałam go bardzo, ale już inaczej. Niewiele już było tak pięknych dni w moim życiu. Gdy wychodziłam rano do ogródka, by sadzić kwiatki, to z ranną rosą z wieży kościelnej spływały na ziemię rzewne melodie. Czciciel Maryi grał przez cały maj na Jej cześć. To było piękne, niezwykłe, odbijało się wdzięcznym echem w moim sercu. Wszystko pachniało wiosną. A w mojej duszy i sercu biło niebo. Niebo Maryi. A wieczorem nabożeństwa majowe zaczynające się od pieśni „Pieśnią wesela witamy, o Maryjo, miesiąc Twój" itd. „Wszędzie Twoja dźwięczy chwała, gdy majowe płyną dni". I radość w moim sercu wielka, że tak było. I płynęły dni moje owiane miłością do Matki Najświętszej aż do dnia dzisiejszego.

Nabożnie już śpiewałam litanię do Matki Bożej, wsłuchiwałam się w czytanki dla wiernych, a gdy ksiądz zachęcał: mówcie codziennie na cześć Maryi trzy Zdrowaś Maryjo, to mi już zostało, mówię każdego dnia i w chwilach ciężkich, i przed trudną dla mnie pracą. I te trzy Zdrowaś Maryjo są dla mnie „Stolicą mądrości". Ale gdy bardzo byłam chora, niezrozumiana przez własną matkę, Ona, Maryja stanęła przy mnie i to sprawiło, że serce mej mamy przechyliło się w moją stronę. I mój wielki smutek, gdy miałam złamane serce, gdy szkoły kończyć nie mogłam, to niebieski zeszyt u nas w domu był wiernie czytany. Napisałam do Niepokalanowa i przyjęto mnie do Milicji Niepokalanej. Od tej chwili specjalne zalecane modlitwy płyną ode mnie do Maryi za grzeszników.

Rok 1939. Początek tej okropnej wojny. Gdy wszyscy z domu uciekaliśmy w nieznane, to obraz Matki Boskiej Częstochowskiej powieszony był na rozkaz rodziców na ścianie domu, a obraz Matki Boskiej Leżajskiej na wrotach stodoły. Wszyscy, nawet może po dziecinnemu, wierzyliśmy w Jej opiekę. Gdy wróciliśmy, wszystko było tak, jak zostawiliśmy. Choć kule trochę ucichły, ale to była wojna. Obecność rodziców była mi tarczą, a więź z różańcem stawała się mocniejszą. W ten czas wojny dużo godzin przed spaniem, choć w nie bardzo opalonym pokoju i ubrana w nie bardzo ciepły, ale piękny szlafrok, spędzałam na kanapie, skulona od zimna, grzałam swe serce i duszę ciepłem modlitwy różańcowej.

DEON.PL POLECA


Ona, Maryja, Jej słodkie imię jest wypisane na jednym z uroczyście poświęconych dzwonów, a że do tej wspaniałej uroczystości sama się przyczyniłam, więc i to wspominam. Serce dzwonu uderza często i wzywa mnie „na Anioł Pański bije dzwon".

A gdy już znalazłam się na terenie mojej pracy, na terenie kościoła, to wykorzystywałam znajomość dzieci szkolnych, by uroczystą akademią sławić Niepokalaną.

Jasełka i to niejedne, to nie tylko chwała na wysokości Bogu, ale cześć dla Matki Chrystusa, to radosne Gloria. - A męka Pana Jezusa, fragment Jego spotkania ze swą Matką, proszącą Go „Weź mnie raczej z sobą" itd. I ta Matka mdlejąca pod krzyżem, którą podtrzymuje św. Jan, ten obraz boleści, na który patrzyło wielu widzów i przeżyć go musiało w końcowej fazie męki Pana Jezusa, gdy kościół śpiewał: „Na konania patrząc bóle", „Stała Matka Boleściwa".

Ale Ona, Matka Boża jest przecież „Uzdrowieniem chorych". To Ona rokrocznie, od wielu lat, pomaga jako „Ucieczka grzeszników", by dusze tych chorych ludzi zostały oczyszczone. Ona, „Matka Dobrej Rady" pomaga zawsze, przez dobre współpracownice charytatywne, by uśmiech sprowadzić na twarze tych ludzi, których opuszcza świat, pozbawionych tchnienia Bożego, by po uroczystości dla nich w kościele spotkali się przy wspólnym śniadaniu z księżmi pracującymi na terenie naszej parafii. Opiekunki czuwają, by chorzy mieli wszystko ciepłe. Czuwamy jak Matka Boska w Kanie Galilejskiej, na uczcie weselnej, by nasi chorzy nie tylko mieli żywność; starałam się o to, by było im wesoło i miło, jak w gościnie, by byli u Matki Najmilszej.

Byli często chorzy, i ja z nimi, w grodzie na Jasnej Górze. Tam jechali do Królowej nas wszystkich, by w oparciu o Jej dobroć, by wpatrzeni w Jej rany cięte twarzy świętej, swoje rany, swoje bóle łatwiej znosili. Bo przecież:

Choć rany cięte Matki Boskiej na Jej twarzy świętej

Są dla nas smutku cieniem,

To cieszmy się Jej pięknem

I ócz spojrzeniem.

I mogli chorzy powiedzieć:

Cieszmy się, Matko, że mamy Ciebie;

Broń nas i ratuj w każdej potrzebie.

Bardziej chorzy nie mogli uczestniczyć w dalekiej i żmudnej dla nich pielgrzymce. W pięknie opracowanej laurce stu chorych, do których specjalnie chodziłam, złożyło swój podpis i tak swej Matce złożyło swój hołd.

A gdy dla chorych za daleka i męcząca była pielgrzymka na Jasną Górę, to do bliższego sanktuarium Matki Bożej, do Leżajska, do Matki Bolesnej Pocieszenia zmierzały ich kroki.

Tam pragnęli się ogrzać ciepłem matczynego Serca Matki Boskiej Pocieszenia. Pracownice charytatywne towarzyszyły ze mną ludziom chorym i starym.

Bo i moje serce przepełnione nieraz goryczą u niej, u Matki Boskiej Pocieszenia, znajduje pociechę i pomoc.

Fragment pochodzi z książki: Matka Boża w moim życiu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

„Cokolwiek Syn mój wam powie, czyńcie"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.